Rola Łukaszenki w ukraińskiej operacji. "Putin, by mu nie wybaczył"
- Zależność Alaksandra Łukaszenki od Władimira Putina ma obecnie wymiar absolutnie bezprecedensowy. To, że wysyła sygnały Ukrainie, nie zmienia faktu, że musi to być skonsultowane z Kremlem. Może to stanowić element szerszej gry Mińska i Moskwy - ocenia w rozmowie z WP Kamil Kłysiński, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Mówi też, co musiałoby się stać, by Łukaszenka odszedł.
30 lat. Tyle u władzy jest już białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka. Reżim, który sformował po wygranych wyborach prezydenckich w 1994 roku, w tym czasie przechodził kilka poważnych prób.
Ta najważniejsza, a już na pewno najtrudniejsza, miała miejsce w 2020 roku. Niemające zbyt wiele (o i le w ogóle) wspólnego z demokracją wybory prezydenckie, jakie wówczas przeprowadzono w Republice Białorusi, sprawiły Łukaszence bardzo dużo problemów. Białorusini masowo wyszli wówczas na ulice, by zamanifestować swój sprzeciw wobec fałszerstw, jakich reżim się dopuścił. Sytuacja była już tak poważna, że w pewnym momencie sprawy w swoje ręce postanowił wziąć sam Łukaszenka. Uzbrojony w karabin latał helikopterem nad Mińskiem, osobiście "monitorując" bieg wydarzeń.
Doszło wówczas do ogromnej skali represji politycznych, starć z demonstrantami i zamieszek. Prodemokratyczna rewolta Białorusinów ostatecznie się jednak nie powiodła. Dyktator za sprawą brutalności struktur siłowych, a także wsparcia ze strony Władimira Putina, co prawda nie bez szwanku, ale jednak wyszedł zwycięsko z tego starcia.
"Wykreował siebie jako twórcę białoruskiej niepodległości"
Od tamtych wydarzeń minęły cztery lata. Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński, który specjalizuje się w białoruskiej tematyce, kreśli scenariusz najbliższej przyszłości politycznej Łukaszenki. Diagnozuje także obecny stan rzeczy. - Pozycja Łukaszenki się nie zmienia. Dyktator kontroluje system władzy i swoje otoczenie, a także struktury siłowe. Ma niezaprzeczalną pozycję w państwie - stwierdza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert podkreśla, że "Łukaszenka wykreował siebie jako twórcę białoruskiej niepodległości". - I inni potem zaczęli w to wierzyć - dodał.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja białoruskiego dyktatora na arenie międzynarodowej. - Zewnętrznie pozycja Łukaszenki jest słaba, bo jest on uzależniony niemal wyłącznie od Rosji. Oparcie o sojusz z Chinami nie jest na tak wysokim poziomie, jak Łukaszenka by sobie życzył. Chińczycy nie chcą na tyle się angażować, żeby budować przeciwwagę dla Rosji. Owszem, interesuje ich Białoruś, ale nie na tyle, żeby grać o Białoruś z Rosją - wskazuje Kłysiński.
Analityk zwraca także uwagę na kwestię relacji gospodarczych Rosji i Białorusi. - 90 proc. białoruskiego handlu idzie do Rosji lub przez Rosję. Wszystkie surowce energetyczne pochodzą z Rosji. Podobnie zależny jest przemysł, który jest zorientowany praktycznie wyłącznie na kooperację z podmiotami rosyjskimi, w mniejszym stopniu z chińskimi - wylicza.
Ekspert dodaje, że współpraca Białorusi z Zachodem została sprowadzona do minimum, to obecnie zaledwie 5 proc. wymiany handlowej. - Trzeci świat, czyli m.in. Ameryka Południowa i Afryka, mimo propagandowych oświadczeń płynących z Mińska, nie spełnia oczekiwań. Te kierunki są marginalne i takie pozostaną. Tak więc pozycja Łukaszenki na arenie międzynarodowej jest bardzo słaba i bardzo specyficzna - podkreśla.
Białoruska opozycja pokona dyktatora? Miażdżąca ocena eksperta
Kłysiński przypomina, że obecnie białoruska opozycja w dużej mierze jest na emigracji. Jak mówi, "jakakolwiek publiczna działalność opozycyjna obecnie na Białorusi jest niemożliwa".
- Głównym ich (białoruskiej opozycji - red.) wyzwaniem jest demokratyzacja Białorusi, ale siłą rzeczy dużo energii i czasu konsumuje to, co się dzieje na emigracji. Niestety, środowiska demokratyczne w dużej mierze absorbują różnego rodzaju gry personalne, walki o wpływy, spory i konflikty. I dlatego ta emigracja jest częściowo oderwana od rzeczywistości białoruskiej, co nie jest sytuacją typową dla wielu środowisk emigracyjnych w różnych częściach świata - ocenia.
Ekspert podkreśla, że białoruska opozycja ma przed sobą wiele wyznań. - Choćby to, jak utrzymać kwestię białoruską na agendzie międzynarodowej. Muszą przekonać zachodnich partnerów, że w dalszym ciągu stanowią siłę polityczną. W moim odczuciu jednak nie są realnym zagrożeniem dla reżimu Łukaszenki - stwierdza Kłysiński.
Dopytywany o to, czy w najbliższym czasie sytuacja może się zmienić na korzyść przeciwników dyktatora, odpowiada: - Jeżeli białoruska opozycja będzie mogła wejść do szerszej gry, to nie będzie to zasługa samej opozycji.
- Każdy rok spędzony na emigracji działa na niekorzyść, a te lata płyną, więc musiałoby się wydarzyć coś naprawdę istotnego, typu śmierć Łukaszenki, przegrana Rosji w Ukrainie lub inne poważne załamanie wewnętrzne w Rosji, za sprawą choćby sukcesów armii ukraińskiej na terenie Federacji Rosyjskiej. Łukaszenka na tyle skutecznie zabetonował sytuację społeczno-polityczną na Białorusi, że zmienić bieg wydarzeń w tym kraju mogą w zasadzie wyłącznie czynniki zewnętrzne - dodaje.
Rola Łukaszenki w ukraińskiej operacji. "Putin, by mu tego nie wybaczył"
Dość nieoczekiwanie na terytorium Federacji Rosyjskiej (obwody kurski i biełgorodzki) w ostatnim czasie pojawiły się siły ukraińskie. Śladem rosyjskich partyzantów z Legionu "Wolność Rosji" walczących po stronie Kijowa, ukraińscy żołnierze weszli do jaskini wroga jak do siebie.
12 sierpnia gubernator obwodu kurskiego Aleksiej Smirnow przekazał, że Ukraina kontroluje obecnie 28 miejscowości, a jej siły posunęły się o 12 km w głąb terytorium Rosji. Ta liczba już wzrosła. Następnego dnia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiadomił świat o kolejnych sukcesach Kijowa: "W obwodzie kurskim pod ukraińską kontrolą znajdują się 74 miejscowości. Prowadzone są tam inspekcje i działania stabilizacyjne, a także kontynuowane są prace nad rozwiązaniami humanitarnymi dla tych terytoriów".
Sytuacja zmienia się dość dynamicznie. I jak na razie na korzyść Ukrainy. "Od jednego do dwóch kilometrów na różnych obszarach od początku dnia. I ponad 100 schwytanych rosyjskich żołnierzy w tym samym okresie. Jestem wdzięczny wszystkim zaangażowanym. To przyspieszy powrót naszych chłopców i dziewcząt do domu" - oznajmił w środę 14 sierpnia Zełenski.
Obecnie - jak podał portal RBK-Ukraina, powołując się na Sztab Generalny w Kijowie - Siły Zbrojne Ukrainy kontrolują już ponad 1250 kilometrów kwadratowych rosyjskiego terytorium i ponad 90 osad.
Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich ocenia, jaką rolę w operacji Ukrainy mógł odegrać białoruski dyktator. A raczej - jakiej nie odegrał.
Zależność Łukaszenki od Putina ma obecnie wymiar absolutnie bezprecedensowy. Jest on więc mocno ograniczony w swoich działaniach. Łukaszenka nie może sobie pozwolić na samodzielną grę, która mogłaby ułatwiać realizację planów Ukrainy. I dobrze o tym wie. To, że wysyła sygnały Ukrainie, nie zmienia faktu, że musi to być skonsultowane z Kremlem. I to może stanowić element szerszej, wspólnej gry Mińska i Moskwy. Inaczej oznaczałoby to koniec Łukaszenki, bo Putin takiego ruchu z pewnością by mu nie wybaczył - wskazuje Kamil Kłysiński.
Łukaszenka robi, co może, byle tylko nie wejść do wojny Putina przeciwko Ukrainie? Takie sugestie pojawiają w przestrzeni medialnej, choć nie jest przecież tajemnicą, że Białoruś "udostępniła" Rosjanom swoje terytorium, z którego zaatakowano ukraińską ziemię. I to już w pierwszych dniach inwazji. Ekspert OSW w tej kwestii nie ma cienia złudzeń.
- Zakładam, że gdyby Putinowi na tym naprawdę zależało, to Łukaszenka swoje wojska na Ukrainę musiałby wprowadzić. Pewnie starałby się to przeciągać w czasie, ale jednak białoruska armia pojawiłaby się w Ukrainie. Myślę, że te korzyści, które chciał uzyskać Putin od Białorusi, uzyskał. I to bez żadnych ograniczeń - ocenia Kłysiński.
- To, że Kijów już w pierwszych tygodniach wojny był częściowo oblężony, było zasługą m.in. Łukaszenki. Nie zapominajmy o tym - przypomina analityk.
Mińsk zyska na zawarciu rozejmu w Ukrainie? Możliwe scenariusze
W ostatnim czasie coraz śmielej mówi się o potencjalnych rozmowach pokojowych Rosji z Zachodem w kwestii rozwiązania konfliktu w Ukrainie. - Jeżeli Rosja będzie się czuła niezadowolona z wyniku rozmów pokojowych, a nie jestem przekonany, że takie negocjacje szybko nastąpią, to istnieje ryzyko, że chciałaby sobie "zrekompensować" tę stratę zacieśnieniem więzi z Białorusią. I na przykład przyspieszono by integrację Państwa Związkowego. W skrajnym wypadku doszłoby do wymiany Łukaszenki na kogoś jeszcze bardziej prorosyjskiego - ocenia ekspert OSW.
Co natomiast mogłoby wzmocnić Łukaszenkę w takim wariancie? - W jego (Łukaszenki - red.) wypowiedziach widać, że chciałby być pośrednikiem w takich rozmowach pokojowych. W ten sposób mógłby wzmocnić, mocno jednak przyblakły, wizerunek Białorusi jako państwa pokojowego. Białoruś jako dawca pokoju i bezpieczeństwa w regionie to był mit starannie budowany przez białoruskie MSZ jeszcze przed kryzysem politycznym w 2020 roku - dodaje analityk.
Wymiana więźniów na linii Zachód-Rosja. "Służebna rola"
1 sierpnia w tureckiej Ankarze doszło do największej od czasów zimnej wojny wymiany więźniów politycznych między Zachodem a Rosją. Wzięły w niej udział m.in. Polska i Białoruś.
- Absolutnie pomocnicza, wręcz służebna rola - tak analityk OSW ocenia udział Białorusi w tej wymianie. - Białoruś została wykorzystana do wzmocnienia rosyjskiej oferty - dodał.
Problemy zdrowotne Łukaszenki
W świadomości nie tylko Białorusinów przez trzy dekady reżimu Łukaszenki wykształciła się wizja "wieczności" dyktatury na Białorusi. Ale - jak uczy historia - żywotność takiego systemu władzy ma swój termin ważności. W przypadku Białorusi swoje zrobiły polityczne reperkusje wydarzeń z sierpnia 2020 roku, które na nowo rozpaliły nadzieję i marzenia o demokratycznej Białorusi (a przynajmniej bez Łukaszenki u władzy) u obywateli tego kraju. Odtąd, co jakiś czas, powraca temat potencjalnego odejścia dyktatora. Zwykle jednak jest to efekt problemów zdrowotnych Łukaszenki, a nie czynników stricte politycznych.
- Patrząc na to, jak stabilne są inne czynniki, to najszybciej właśnie zdrowie Łukaszenki może namieszać w sytuacji politycznej na Białorusi. A nie to, że Białorusini ponownie wyjdą na ulice i opozycja zdobędzie wpływ na sytuację na Białorusi - podsumowuje Kłysiński.
Dla Wirtualnej Polski Paweł Auguff