Mimo rekordowych zysków, kopalnie chcą miliardowych dopłat. Rząd powinien pójść im na rękę?

Rząd PiS zapowiadał dołożenie 7 mld zł do spółek górniczych, ale tego nie zrobił. Decyzję w tej sprawie podejmie więc rząd Tuska, narażając się na udzielenie nielegalnej pomocy publicznej.

Donald Tusk i Borys Budka
Donald Tusk i Borys Budka
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Rząd Mateusza Morawieckiego na ostatniej prostej planował wsparcie dla trzech spółek górniczych: Polskiej Grupy Górniczej, Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj.

Pierwszym źródłem pomocy miała być emisja obligacji na kwotę 7 mld zł, z czego 5,5 mld zł otrzymałaby PGG.

Drugim źródłem byłoby odroczenie na 2025 r. spłaty zobowiązań wobec Polskiego Funduszu Rozwoju i ZUS. Chodzi o kolejne 1,9 mld zł.

Przyczyną, na którą powołano się w propozycji zmian, były "radykalne spadki zarówno bieżących cen węgla, jak i długoterminowych prognoz cenowych".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nielegalne i niezrozumiałe?

Eksperci zajmujący się energetyką i prawem oceniają, że pomoc taka mogłaby być nielegalna. Powód? Bruksela do tej pory nie wydała pozytywnej oceny notyfikacyjnej dla rządowego programu wsparcia górnictwa. W ustawie o systemie wsparcia do redukcji wydobycia z końca 2021 r. zapisano zaś, że to obowiązek. "Istnieje ryzyko, że kopalnie będą musiały te środki zwrócić" - ocenia Instrat.

- Co więcej, nie usłyszeliśmy ani jednego argumentu przemawiającego za tym, że sytuacja spółek górniczych w 2025 r. będzie istotnie lepsza niż w 2022 i 2023 r., co pozwoliłoby na spłatę zobowiązań. Dlaczego więc decydujemy się wspierać spółki górnicze z naszych kieszeni? - pyta Michał Hetmański, prezes think tanku Intstrat.

Instrat zauważa też, że spółki węglowe świetnie zarabiają (ceny węgla były i są od ponad roku na rekordowym poziomie) i mają za sobą kolejny bardzo dobry rok finansowy. Z analizy think tanku wynika, że sama PGG osiągnęła w 2022 r. pozytywny wynik EBITDA (zysk operacyjny z uwzględnieniem różnych kosztów, ale bez amortyzacji) na poziomie niemal 4,5 mld zł. Mimo to PGG zaciągniętych już wcześniej zobowiązań względem PFR i ZUS nie spłaciło.

Łącznie wszystkie trzy spółki osiągnęły blisko 5 mld zł zysku EBIDTA zarówno w 2022 r., jak i pierwszych trzech kwartałów 2023 r. A więc ponad dwukrotnie więcej niż ich zobowiązania wobec instytucji publicznych.

Sztuczne podtrzymywanie życia

Zdaniem think tanku wsparcie z budżetu państwa powinno być skierowane na sprawiedliwą transformację. A więc przede wszystkim do pracowników, którym trzeba pomóc w fazie przejściowej.

Jak tłumaczy Hetmański, należy uniknąć przelewania "kolejnych bezcelowych środków, z których pracownicy nic konkretnego poza bieżącymi wypłatami nie dostaną". - Ratujmy pracowników, a nie kopalnie. Nowy rząd, aby być odpowiedzialnym społecznie partnerem dla górników, musi wyjść z pomocą dla pracowników, ale w innym kształcie - przekonuje ekspert.

I dodaje: - Pomoc powinna być warunkowa i zależna od przygotowania się do nieuchronnego zamknięcia wybranych zakładów. Spadek zapotrzebowania na węgiel będzie postępował, a mamy przecież historycznie rekordowe zapasy węgla kamiennego - ponad 12 mln ton. Zamiast obiecywać górnikom perspektywy rozwoju, trzeba im pomóc przejść przez ten trudny okres.

Podobnie uważa Krzysztof Bocian, analityk energetycznego think tanku WiseEuropa: - Dopłaty do górnictwa można w pewnym sensie porównać do utrzymywania przy życiu pacjenta, który jest skazany na smutny koniec. W sektorze jest coraz mniej zatrudnionych, coraz mniejsze wydobycie, coraz większe koszty wydobycia. Efekt jest taki, że w szybkim tempie spada jego efektywność. W 2015 r. średnie wydobycie na osobę zatrudnioną w sektorze to było 72 tony, w 2022 r. dla PGG to już tylko 53 tony, a w maju obecnego 2023 r. - 47 ton. W Polsce do wydobycia 1 ton węgla potrzeba ponad 2,5 razy więcej górników niż średnio na świecie i aż 10-krotnie więcej niż w USA czy Australii - wylicza ekspert.

Co zrobi rząd Tuska?

Bocian zwraca też uwagę na zarobki górników. Średnio w ostatnich miesiącach wynosiły one ok. 12-14 tys. zł miesięcznie. Do tego wypłacane jest wiele benefitów - premie kwartalne, roczne, nagrody.

- Przy niskiej rentowności i lukratywnych świadczeniach oraz dodatkach wewnątrz sektora, branża wymaga dotowania ze strony podatników. I dopóki sektor górnictwa egzystuje, to dopłaty, benefity, preferencyjne traktowanie będą miały miejsce. Bo silną pozycję mają związki zawodowe, które o to walczą - tłumaczy ekspert.

- Jednak stan całego sektora w Polsce nie jest idealny, w zasadzie jest kiepski, a perspektywy są jednoznaczne - jest to sektor schyłkowy.

Podobnie uważa Instrat. Think tank zauważa, że realizowanie rządowego programu dopłat jest na ten moment nie tylko nielegalne, ale i niezwykle kosztowne. Każde miejsce pracy w górnictwie węgla kamiennego wymagałoby dopłaty od 300 tys. do aż 1,3 mln zł z budżetu państwa w latach 2022-2031.

Co więcej, pieniądze te w żaden sposób nie muszą służyć wsparciu inicjatyw na rzecz przekwalifikowania pracowników. "Zamiast tworzyć zachęty na rzecz odchodzenia z zawodu, program wręcz promuje utrzymanie zatrudnienia poprzez subsydiowanie bieżących kosztów operacyjnych" - ocenia Instrat w raporcie.

I dlatego rekomenduje nowemu rządowi, by przed podjęciem decyzji o kolejnych dopłatach dokonał porządnego przeglądu zobowiązań i bieżących wyników finansowych spółek górniczych.

Borys Budka, nowy minister aktywów państwowych, nie ukrywa, że spółki górnicze oczekują "bardzo poważnej kwoty". Zapowiada też, że w pierwszej kolejności porozmawia z zarządzającymi tymi spółkami, "bo wymaga wyjaśnienia, skąd biorą się tak olbrzymie zapotrzebowania i dlaczego tak zostały przedstawione plany finansowe". - Jeżeli to będzie uzasadnione, to oczywiście ta pomoc, w porozumieniu z ministrem finansów, będzie udzielona - zapowiada Budka cytowany przez PAP.

Dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski

Źródło artykułu:Dziennikarz dla Klimatu
rządkopalniegórnictwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (79)