To może być ostatnia taka zima. Fakty nie pozostawiają złudzeń
Obecne tempo globalnego ocieplenie jest wielokrotnie szybsze od tego, jakie zanotowaliśmy podczas wychodzenia z ostatniej epoki lodowcowej. Choć świat nauki nie pozostawia złudzeń, że odpowiada za to człowiek, co roku powtarza się ta sama historia: wiedzę wypiera ignorancja.
25.12.2022 | aktual.: 25.12.2022 10:16
Swego czasu co roku prześmiewczo zwykło się mawiać, że zima znów zaskoczyła drogowców. Ale czasy się zmieniły. Dziś zima zaskakuje osoby twierdzące, że zmiany klimatu nie ma.
Według nich globalne ocieplenie to bliżej nieokreślony wymysł i konspiracja. Rzekoma – ich zdaniem – ochrona klimatu to z kolei kaganiec, który chce się nałożyć na społeczeństwa, by móc je lepiej kontrolować. A najlepszym na to dowodem jest to, że zimą w Polsce pada śnieg i jest mróz. Teoria równie spiskowa, co oderwana od faktów.
Śniegu i mrozu ubywa
Prawda jest taka, że w ostatnich kilku dekadach średnia temperatura w Polsce wzrosła już o ponad 2 st. C., zdarzające się raz na kilka lat susze stały się coroczną normą, a niemal niewystępujące kiedyś fale upałów towarzyszą nam już przynajmniej przez kilkanaście dni w roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Także i zimy różnią się diametralnie. Średnio w latach 1961-1990 notowaliśmy 69 dni z ujemną temperaturą, w poprzedniej dekadzie było ich już tylko 48. Z kolei średnia liczba dni z pokrywą śnieżną zmalała w tym czasie z 64 do 40.
Nie chodzi więc o to, że mroźnej i śnieżnej zimy w Polsce już nigdy nie będzie. Chodzi o to, że szanse na to z każdym rokiem maleją.
A trendy - co warto zaznaczyć raz jeszcze - są jednoznaczne. W okresie 1961-1990 średnia temperatura stycznia w Polsce wynosiła ok. -4 st. C, w obecnej dekadzie będzie to ok. -1 st. C, a na koniec wieku będzie już na plusie. Możliwe, że w perspektywie nieco ponad 100 lat zobaczymy wzrost średniej temperatury w styczniu nawet o 7,5 st. C., a w najlepszym razie – o nieco ponad 5 st. C. W porównaniu z poprzednią dekadą śniegu na koniec wieku będzie zaś o połowę bądź aż... pięciokrotnie mniej.
Światem rządzą prawa natury, a nie poglądy
Jeśli ktoś wybiera chwilowy widok za oknem nad wieloletnie trendy, to nie rozumie podstaw nauki. I nie powinien jej wyśmiewać. Mimo to nie brakuje osób - również wśród prominentnych polityków i publicystów - którzy czynią to regularnie. Dlaczego tak się dzieje?
- Kupujemy poglądy w pakietach. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, że świat nie działa w ten sposób, że jest pakiet lewicowy, pakiet prawicowy czy pakiet liberalny, tylko że działa zgodnie z prawami fizyki, natury. Nasze poglądy na to, jak powinniśmy się organizować w społeczeństwie i w państwie to zupełnie osobna sprawa - ocenia prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego i współzałożyciel serwisu Nauka o Klimacie.
Prof. Malinowski w swej pracy regularnie natrafia na osoby podważające istnienie zmiany klimatu. Według niego jest to o tyle łatwiejsze, że wiele z tych już naprawdę poważnych konsekwencji nasilającego się kryzysu klimatycznego odczuwanych jest gdzie indziej: w innych krajach i na innych kontynentach. Nie dostrzegamy więc ich w Polsce aż tak bezpośrednio, jak inni.
- W takiej sytuacji łatwo jest pewne rzeczy wyprzeć, zaprzeczyć im czy po prostu z nich kpić. To, co obserwujemy obecnie, to są kpiny z globalnego ocieplenia i zmiany klimatu zdecydowanie poprawiające samopoczucie osób, które nie chcą zmierzyć się z tym poważnym problemem i wyzwaniem – ocenia Malinowski.
Ocieplenie nieprzypadkowo jest globalne
Warto też wyjaśnić, że w określeniu "globalne ocieplenie" nieprzypadkowo pojawia się słowo "globalne". Wieloletnie trendy w Polsce to jedno, ale najważniejsze są trendy ogólnoświatowe. A te również nie pozostawiają złudzeń.
Do tej pory ogrzaliśmy Ziemię o ponad 1,1 st. C. względem okresu sprzed ery przemysłowej, która zapoczątkowała spalanie paliw kopalnych na masową skalę. Co więcej, tempo ogrzewania przez ludzkość planety przyspiesza. Jak podaje amerykańska agencja kosmiczna NASA, dwie trzecie wzrostu temperatury "zawdzięczamy" okresowi od 1975 r., a średni wzrost w ostatnich dekadach (0,15–0,20 st. C) jest dwa razy szybszy od tego z początku XX w.
To przerażające fakty. Oznaczają bowiem, że obecne tempo ocieplenia klimatu jest przynajmniej kilkunastokrotnie szybsze od tego, jakie miało miejsce podczas wychodzenia z ostatniej epoki lodowcowej. Wówczas temperatura na świecie wzrosła o 3-3,5°C w ciągu ok. 8 tys. lat. "Obecnie musimy liczyć się z taką zmianą w ciągu 100–200 lat" – piszą naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego w publikacji "Klimatyczne ABC".
Dla oddania skali potencjalnego ocieplenia warto nadmienić, że kiedy temperatura była o około 4 st. C. niższa niż obecnie, nasza planeta znajdowała się w maksimum wspomnianej epoki lodowcowej. Większość Polski pokrywała wówczas kilkusetmetrowa warstwa lodu.
"Myślimy, że poważne zmiany w biosferze to wielkie wydarzenia wymierania, jak to, które wykończyło dinozaury. Ale zmiany zachodzące w dzisiejszej biosferze mogą być o wiele bardziej znaczące. Dodatkowo, co wyjątkowe, napędzane są przez działania jednego gatunku: ludzi" – komentuje prof. Mark Williams, geolog z Leicester University, który kilka lat temu przewodził bardzo ważnemu badaniu.
Wykazało ono, że ludzkość emituje do atmosfery 10 razy więcej dwutlenku węgla niż jakiekolwiek czynniki naturalne od czasu wyginięcia dinozaurów.
Kto zje zupę grzybową?
Podobnych badań przybywa, a wątpliwości nie ma już żadnych. Opublikowana w 2021 r. metaanaliza ok. 80 tys. publikacji naukowych o zmianie klimatu wykazała, że ponad 99 proc. (nawet do 99,9 proc.) artykułów w recenzowanej literaturze naukowej za jej główną przyczynę uznaje działalność człowieka.
Jeśli 999 na 1000 grzybiarzy mówi, że trzymamy w ręku muchomora, zrobienie zupy grzybowej nie byłoby przesadnie mądre. Wychodzi jednak na to, że w Polsce miłośników takiej zupy grzybowej wciąż by nie brakowało. Problemem jest jednak nie to, że ktoś chciałby ją ugotować, tylko to, że każdy z nas będzie musiał ją zjeść.
Bo światem rządzą prawa fizyki, a nie polskiej publicystyki.
Autor: Szymon Bujalski, Ziemia na Rozdrożu