Eksperci patrzą z entuzjazmem. Ekotrend, który rośnie w siłę
Rosnące koszty życia i troska o środowisko napędzają zakupy używanych ubrań na całym świecie. Już za rok co dziesiąte kupowane ubranie będzie pochodzić z drugiej ręki - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".
Odzież używana ma w przyszłym roku odpowiadać za 10 proc. sprzedaży na światowym rynku mody. To najważniejszy wniosek z raportu opracowanego przez firmę Global Data dla ThredUp - jednej z największych platform do sprzedaży ubrań z drugiej ręki.
Druga ręka rośnie w siłę
Według raportu globalna wartość sprzedaży odzieży używanej wzrosła w 2023 roku ze 167 do 197 mld dolarów, czyli o imponujące 18 proc. Autorzy analizy szacują, że w najbliższych kilku latach sprzedaż rosnąć będzie po około 12 proc. rocznie, by w 2028 roku (ostatnim uwzględnionym w opracowaniu okresie) osiągnąć 350 mld dolarów.
- Globalny rynek odzieży używanej nadal rozkwita. To dowód na to, jaką wartość wewnętrzną nabywcy odnajdują w doświadczeniu zakupów używanych ubrań oraz dowód na przełomową zmianę w kierunku bardziej zrównoważonego ekosystemu mody - skomentował James Reinhart, współzałożyciel ThredUp.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tanio i jakościowo
Branża mody jest jednym z większych źródeł zanieczyszczenia środowiska. Według różnych źródeł odpowiada też za kilka procent emisji gazów cieplarnianych, które napędzają zmianę klimatu.
Reinhart przyznaje jednak, że poza kwestiami środowiskowymi na rosnące zainteresowanie używanymi ubraniami mocno wpływają też finanse. Bo gdy wydatki na energię i żywność rosną, wydawanie znacznych pieniędzy na ubrania zaczyna poważnie odbijać się na domowych budżetach. Odzwierciedla się to zresztą we wnioskach z raportu. 55 proc. przebadanych osób przyznało, że jeśli ich sytuacja ekonomiczna nie ulegnie poprawie, to budżet na ubrania w większym stopniu przeznaczy na te używane.
Co prawda kupowanie supertanich, nowych ubrań online jest bardzo łatwe i popularne (głównie za pomocą chińskich platform), ale ich jakość jest fatalna. Tymczasem na platformach z używanymi ubraniami lub w typowych "lumpeksach" często można kupić ubrania dobrej jakości i od uznanych marek, a do tego za ułamek ich pierwotnej ceny. Dlatego właśnie blisko trzy czwarte ankietowanych przyznaje, że największym atutem odzieży z drugiej ręki jest jakość.
Kto kupuje z drugiej ręki?
Jak wynika z raportu, zainteresowanie używanymi ubraniami nie ogranicza się tylko do młodszych kupujących, poszukujących modnych znalezisk. Trend ten zaczyna "obejmować pokolenia".
Według opracowania 52 proc. wszystkich kupujących nabyła w 2023 roku ubrania z drugiej ręki. Najczęściej robili to przedstawiciele pokolenia Z i pokolenia milenialsów, czyli osoby w wieku od 12 do 43 lat. Na taki zakup zdecydowały się dwie trzecie przedstawicieli tych pokoleń.
W przypadku młodych ludzi tak duże zainteresowanie "drugim obiegiem" to efekt łatwości zakupów online. Globalnie równie często robione są one za pomocą specjalnie dedykowanych temu platform, bezpośrednio od marek, przez media społecznościowe i podczas transmisji na żywo. Każdy z tych sposobów odpowiada za ok. 20 proc. wszystkich internetowych zakupów używanych ubrań.
Z kolei starsi klienci chętniej kupują w sklepach stacjonarnych, takich jak sklepy charytatywne i butiki.
A dlaczego ludzie decydują się sprzedawać ubrania online? Trzy najważniejsze powody to chęć dodatkowego zarobku, "wyczyszczenie" szafy i pozbycie się niechcianych ubrań w sposób przyjazny dla środowiska.
Potrzeba prawa
Co sekundę gdzieś na świecie ładunek jednej ciężarówki z wyrobami włókienniczymi trafia na składowisko lub jest spalany. W latach 2000-2015 produkcja wyrobów włókienniczych na świecie wzrosła niemal dwukrotnie. Do 2030 roku sprzedaż odzieży i obuwia ma zaś urosnąć o kolejne 63 proc.
Dlatego autorzy raportu wskazują, że w celu trwałej zmiany w świecie mody niezbędne jest wprowadzenie odpowiednich regulacji.
Co można zrobić? Francuski parlament w marcu przyjął ustawę, która zmusi platformy sprzedające supertanie ciuchy do wnoszenia opłaty środowiskowej. W 2025 roku wyniesie ona 5 euro za każdą rzecz (nie tylko ubrania) i będzie stopniowo rosnąć - do 10 euro w 2030 roku. W przypadku tańszych rzeczy opłata będzie wynosić maksymalnie do 50 proc. ich ceny. Wyższe ceny mają zniechęcić do kupowania szkodzących środowisku produktów, a pozyskane z opłat pieniądze wesprą rozwój zrównoważonej mody we Francji. Do tego reklama supertaniej odzieży będzie zakazana.
Parlament Europejski chce zaś, by producenci sprzedający tekstylia w UE pokrywali koszty ich zbierania, sortowania i recyklingu. Systemy wprowadzające rozszerzoną odpowiedzialność producenta mają być wdrożone 18 miesięcy po wejściu w życie unijnej dyrektywy. Nowe przepisy mają objąć takie produkty, jak odzież i akcesoria, koce, pościel, zasłony, kapelusze, obuwie, materace i dywany, a także produkty zawierające np. skórę, sztuczną skórę, gumę i plastik.
Komisja Europejska pracuje też nad wprowadzeniem przepisów, dzięki którym wyroby włókiennicze sprzedawane w UE będą musiały być trwalsze, łatwiejsze do ponownego użycia, naprawy i recyklingu. Plany zakładają m.in. zakaz niszczenia niesprzedanych i zwróconych wyrobów włókienniczych i wiążące cele w zakresie zapobiegania powstawaniu odpadów tekstylnych.
Działania na poziomie unijnym będą już jednak dokańczane po wyborach do europarlamentu. Jeśli zgodnie z sondażami znacznie większą siłę na poziomie unijnym odgrywać będą partie prawicowe, plany na zrównoważoną modę mogą upaść.
Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"