Czy dzieci przy szkole mogą być bezpieczniejsze? Polskie miasta w europejskim ogonie
Jeśli chcemy, aby dzieci zbudowały zdrowe nawyki, należy stworzyć im do tego bezpieczne warunki – mówi Nina Józefina Bąk, dyrektorka Clean Cities Campaign. Z raportu organizacji wynika, że największe polskie miasta nie spełniają nawet podstawowych standardów, które zwiększałyby bezpieczeństwo dzieci na przyszkolnych ulicach.
W raporcie "Miasta przyjazne mobilności dzieci" sprawdzono, jak pod tym względem wypada 36 dużych europejskich miejscowości. Polska ma w nim trzech przedstawicieli – i wszyscy znajdują się w drugiej połowie zestawienia. Wrocław zajął w nim 20. miejsce, Warszawa 22, a Kraków – 33.
Szkolne ulice, prędkość i rowery
W rankingu Clean Cities Campaign, który powstał na podstawie oficjalnych danych urzędowych, pod uwagę wzięto trzy główne wskaźniki.
Pierwszy to liczba tzw. szkolnych ulic w otoczeniu szkół podstawowych. To ważne kryterium, bo ulice, na których ruch drogowy jest ograniczany w celu poprawy bezpieczeństwa, redukcji hałasu i zanieczyszczenia powietrza, zachęcają do chodzenia i jazdy na rowerze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wpadli przez czerwone światło. Nagrania z Warszawy
- Rodzice boją się puszczać dzieci samodzielnie do szkoły lub obawiają się dojazdów rowerem ze względu na intensywny ruch samochodowy i zagrożenie ze strony kierowców. W efekcie część z nich odwozi dzieci własnym autem i mamy tu błędne koło – zauważa Magdalena Kubecka z fundacji "Na miejscu".
Drugi wskaźnik to udział dróg rowerowych fizycznie oddzielonych od ruchu samochodowego – bo to właśnie na nich dzieci czują się najbezpieczniej. Ostatni wskaźnik to procent, w jakim dane miasto objęte jest strefą ograniczenia prędkości do 30 km/h.
I tak Wrocław i Warszawa otrzymały "tróję", a Kraków – "dwójkę".
Stolica Dolnego Śląska uzyskała najlepszy wynik spośród polskich miast głównie dzięki temu, że 38 proc. dróg ma ograniczenia prędkości do min. 30 km/h, a 20 proc. dróg rowerowych jest oddzielona od ruchu samochodowego. Szkolne ulice ma już jednak tylko trzy. W Warszawie odsetki te wynoszą odpowiednio 30 proc. i 15 proc., a w Krakowie – 25 proc. i 11 proc. W stolicy Małopolski nie ma żadnej szkolnej ulicy, podczas gdy w Warszawie i Wrocławiu jest ich zaledwie kilka.
Kierowca wyjechał wprost na ścieżkę
- Jako użytkowniczka dróg rowerowych we Wrocławiu mam przykre doświadczenia. Nieuważny kierowca wyjechał zza murowanego płotu wprost na ścieżkę rowerową i uderzył w przyczepkę z moim dzieckiem. Wtedy nic się nie stało, ale bezpieczeństwo to też praca nad dobrą widocznością i lepszymi oznaczeniami – mówi Elżbieta Lemańska-Błażowska z organizacji Rodzice dla Klimatu.
Porusza po mieście z dzieckiem w przyczepce rowerowej – i jak przyznaje, nie są to podróże komfortowe. - Problemem są np. wąskie miejsca do oczekiwania na zielone światło, gdzie z trudem mieści się rower, a co dopiero rower z przyczepką. Jest więc jeszcze sporo do zrobienia, żeby faktycznie wspierać aktywną mobilność dzieci i rodziców – komentuje.
- Dzieci mają mniej swobody w poruszaniu się po miastach niż kiedyś – dodaje Nina Józefina Bąk, dyrektorka Clean Cities Campaign.
Według niej, jeśli dzieci mają budować zdrowe nawyki, to należy stworzyć im do tego bezpieczne warunki. - Rodzice będą bardziej skłonni, aby ich dzieci jechały rowerem do szkoły, jeśli droga rowerowa będzie odseparowana od samochodów, a przed placówką będzie mniejszy ruch. A jeśli miasta zaczną tłumaczyć potrzebę wprowadzania takich zmian, odwołując się do argumentów zdrowotnych i tłumaczyć je potrzebą ograniczenia spalin w mieście - zyskają zaufanie społeczne – ocenia ekspertka.
Paryż liderem
W rankingu Clean Cities Campaign żadne z miast nie otrzymało najwyższej noty "A" (czyli naszej "szóstki").
Zestawienie otwiera Paryż, gdzie prawie 90 proc. dróg ma ograniczenie prędkości do 30 km/h, a połowa dróg rowerowych jest odseparowana od ruchu samochodowego. Miasto to wygrywa w obu tych kategoriach. Z kolei najwięcej szkolnych ulic – ponad 500 – jest w Londynie.
W rankingu 36 miast miejsca za Paryżem zajęły Amsterdam, Antwerpia, Bruksela, Lyon i Helsinki. Jak podkreślają twórcy opracowania, są to zarówno nowi, jak i wieloletni liderzy zmian w transporcie. Wszystkich łączy jednak to, że sukces zawdzięczają aktywnym i zaangażowanym władzom miejskim. W Polsce takiej odwagi brakuje, a w działaniach wciąż dominuje patrzenie na miasto z perspektywy kierowcy samochodu.
- Zdecydowanie potrzeba nam zwiększenia świadomości władz lokalnych, jak miejska infrastruktura wpływa na bezpieczeństwo, jakość życia i zdrowie dzieci. Ulice przed szkołami to specyficzne miejsce, w którym dzieci spędzają większość czasu w ciągu dnia. Dlatego powinny być bezpieczne, ciche i bez spalin samochodowych – podsumowuje Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezeska fundacji "Rodzic w mieście".
Szymon Bujalski, Dziennikarz dla Klimatu