Media społecznościowe po nowemu. Co oznacza dla nas nowy kurs big techów?

Media społecznościowe od lat przestają być społeczne. Zamiast tego ich właściciele uzależniają kolejne działania i zmiany w serwisach od fali i nastrojów politycznych. Zakładnikiem i ofiarą tych przeobrażeń są użytkownicy - pisze Adrian Burtan, "Kronikarz Nowin".

Mark Zuckerberg, Jeff Bezos, Sundar Pichai, Elon Musk podczas inauguracji Donalda Trumpa
Mark Zuckerberg, Jeff Bezos, Sundar Pichai, Elon Musk podczas inauguracji Donalda Trumpa
Źródło zdjęć: © Getty Images | Julia Demaree Nikhinson
Adrian Burtan

Pod koniec stycznia świat obiegło jedno konkretne zdjęcie. Inaugurację amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa z pierwszych rzędów oglądali włodarze największych firm technologicznych. Siedząc obok siebie, rozpoczęcie rządów Trumpa obserwowali Mark Zuckerberg (dyrektor generalny Meta, właściciel m.in. Facebooka czy Instagrama), Jeff Bezos (były prezes Amazona), Tim Cook (zarządzający Apple) czy Sundar Pichai (prezes Alphabet, właściciela Google).

Skąd to poruszenie? Przecież komentatorzy i eksperci nie są od tego, by oceniać, kto może uczestniczyć w inauguracji prezydenta. Zwłaszcza że na tej samej uroczystości - zgodnie z tradycją - goszczą też byli prezydenci USA. Problem jednak jest taki, że przynajmniej część wymienionych właścicieli big techów miało wcześniej z Trumpem co najmniej szorstkie relacje i wyraźnie dawało ku temu powody. Obecność na inauguracji niejako tej tezie przeczy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Kontrowersyjny gest Elona Muska. Nagranie z wiecu Trumpa

Kto rządzi, ten dzieli

Zuckerberg na początku 2021 r. zawiesił konto ustępującego prezydenta na Facebooku - w odpowiedzi na szturm zwolenników Trumpa na Kapitol. Ograniczenia zostały nałożone przed objęciem władzy przez Joe Bidena, a zdjęte w lipcu ubiegłego roku, czyli kilka miesięcy przed wyborami, kiedy coraz wyraźniejsze stawało się, że Trump może powrócić do Białego Domu.

Zuckerberg był jednym z pierwszych właścicieli spółek technologicznych, który spotkał się z Trumpem po jego zwycięstwie. Niedługo po tym ogłosił w nagraniu skierowanym do użytkowników serwisów Mety, że znacznie złagodzi proces moderowania treści publikowanych na swoich platformach, wprowadzając coś na wzór funkcjonalności obecnej już na X (dawnym Twitterze), gdzie to użytkownicy, a nie moderatorzy poddają weryfikacji udostępniane informacje. Dodał również, że jego serwis nie będzie już ograniczał treści politycznych. A właśnie ten fakt był wcześniej kością niezgody między nim a nowym prezydentem. Trump zarzucał mu atak na wolność słowa, a fact-checking uznawał za przejaw cenzurowania prawicowych treści.

Wspominany X jest zresztą kolejnym przykładem działania w myśl aktualnie promowanej narracji politycznej. Odkąd serwis w 2022 roku przejął multimiliarder Elon Musk, który w administracji Trumpa będzie pełnił funkcję szarej eminencji, X również zrezygnował z moderacji treści, stając się jednocześnie siedliskiem hejtu, dezinformacji i rajem dla propagatorów teorii spiskowych.

Nowemu biznesowi Muska trudno odmówić sympatii z wielką polityką. Jedną z jego pierwszych decyzji po objęciu sterów w starym Twitterze było przywrócenie zablokowanego konta Trumpa.

– Od lat platformy społecznościowe lawirują w środowiskach politycznych, w zależności od tego, jakie aktualnie trendy się pojawiają. I w te trendy wchodzą – mówi Sylwia Czubkowska, dziennikarka zajmująca się tematami technologicznymi, współautorka podcastu "Techstorie".

– Indywidualne poglądy Muska czy Bezosa nie mają tutaj żadnego znaczenia. Jak trzeba, Zuckerberg będzie lewicowy, innym razem może stać się konserwatywny. Oczywiście big techom dzisiaj jest prościej. Nowy prezydent USA jest nastawiony liberalnie pod kątem regulacji firm, a także konserwatywnie, jeśli chodzi o ochronę rynku wewnętrznego, a właśnie na nim swoje siedziby mają największe spółki technologiczne. Za kadencji Bidena było im trudniej, bo plany regulacyjne władzy nie były w zgodzie z ich interesami. Mimo to starali się wtedy również dopasować do atmosfery politycznej. I tak promowały treści bardziej lewicowe. Musimy zrozumieć, że tymi firmami nie rządzą idee w rozumieniu światopoglądowym, ale zarabianie i wzrost – dodaje ekspertka.

Będzie jeszcze więcej wymuszeń

Decyzje jawnie ukierunkowane politycznie, jak te podjęte przez Zuckerberga i Muska, a także generalny entuzjazm big techów po zwycięstwie Trumpa, motywowane są oczywiście chęcią zwiększenia zysku i wpływu na nas, użytkowników. Trump nie należy do fanów regulowania i ograniczeń, które lobbował w swojej polityce Joe Biden. Big techy ograniczane być nie chcą (choćby przez regulacje związane z rozwojem sztucznej inteligencji), więc robią dokładnie to, co chce nowa administracja. Stąd przychylność, gesty szacunku i konkretne zmiany. Często o sto osiemdziesiąt stopni. To podwójna wygrana, bo korzystają na tym tech-giganci (mając pewność dalszego nieograniczonego działania), jak i władza (której uległość big techów opłaca się politycznie).

I dlatego obecność technologicznych możnych na inauguracji Trumpa nikogo nie powinna dziwić.

Polityka, mieszająca się w media, zwane jeszcze społecznościowymi, to niebezpieczny precedens. Poza oczywistymi korzyściami dla samych właścicieli spółek technologicznych, pojawiają się równie oczywiste (czytaj: złe) konsekwencje dla użytkowników platform.

– Szczerze? Nowych zagrożeń nie widzę. Dostrzegam za to kontynuację stopniowej degradacji tych platform. Zapowiedzi Zuckerberga o zmianie moderacji niekoniecznie nas pokrzywdzą, bo już teraz jest wystarczająco kiepsko, jeśli chodzi choćby o poziom dezinformacji czy regulowania hejtu w serwisach. Następuje powolne, ale jednak zdecydowane psucie, wyraźnie widać to było po przejęciu Twittera przez Muska, kiedy to na stronie zaczęły być upychane reklamy z Only Fans czy usług kryptowalut. Na użytkownikach coraz bardziej wymusza się, by oddawali więcej siebie, czyli danych i informacji – mówi Czubkowska.

Biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia big techów z polityką, ich relacje z władzą wydają się przewidywalne. A użytkownicy? Przetrwają, choć nie wiadomo, w jakiej kondycji będą platformy społecznościowe przed następną zmianą kursu.

Dla Wirtualnej Polski Adrian Burtan

Źródło artykułu:Kronikarz Nowin
Donald Trumpmark zuckerbergelon musk

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1)