Bitwa o Rzeszów. PiS myśli, jak "odgryźć się" Solidarnej Polsce. Kampania się rozkręca
Zawieszenie w funkcji wiceministra sprawiedliwości, dymisja, a nawet złożenie mandatu poselskiego. Część polityków PiS w kuluarach przez ostatnie dni rozważało, co powinno stać się z Marcinem Warchołem. Powód? Macierzysta partia Warchoła - Solidarna Polska - wbrew kierownictwu partii Jarosława Kaczyńskiego zarekomendowała go jako kandydata na prezydenta Rzeszowa. - Boją się Marcina. To dobrze - uśmiechają się koledzy Warchoła.
Warchoł - jak ustaliliśmy - nie zamierza rezygnować z funkcji, jakie pełni w Warszawie. - Po prostu: bierze urlop i robi kampanię - mówią jego partyjni kompani.
Wbrew ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego.
Rywalem wiceministra Warchoła w starciu o prezydenturę Rzeszowa - to już niemal pewne - będzie polityk PiS. Kto? Najczęściej mówi się o wojewodzie Ewie Leniart, choć formacja rządząca - jak słyszymy - może postawić na bardziej znaną twarz. Wszystko po to, by "przejąć" miasto po niemal dwóch dekadach rządów lewicowego prezydenta.
Na Podkarpaciu czeka nas zatem ostra polityczna rywalizacja w ramach koalicji tzw. Zjednoczonej Prawicy. PiS bowiem Rzeszowa mniejszemu koalicjantowi oddawać nie zamierza.
Marcin Warchoł dla WP: Nie zamierzam rezygnować
Przypomnijmy: dwa tygodnie temu 81-letni były już prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc - piastujący tę funkcję od niemal 20 lat - ogłosił swoją rezygnację z przyczyn zdrowotnych. Jednocześnie jako osobę, która mogłaby zostać jego następcą, wskazał polityka Solidarnej Polski, obecnego wiceministra sprawiedliwości i rządowego pełnomocnika ds. praw człowieka Marcina Warchoła.
Poparcie dla Warchoła ze strony Ferenca - byłego działacza PZPR i byłego polityka SLD, członka komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego oraz wyborcy Władysława Kosiniaka-Kamysza w ostatnich wyborach prezydenckich - dla wielu było zaskoczeniem.
Dla Solidarnej Polski przynależności partyjne nie mają jednak w tym przypadku znaczenia. Ugrupowanie Zbigniewa Ziobro chce wywalczyć dla Warchoła - posła z okręgu rzeszowskiego - fotel prezydenta miasta. Głos Ferenca - który od zawsze bił w mieście rekordy popularności - jest w tym przypadku nieoceniony.
Marcin Warchoł deklaruje jednak, że chce być bezpartyjnym kandydatem na prezydenta miasta. W rozmowie z Wirtualną Polską wiceszef resortu sprawiedliwości przyznaje: - Bez poparcia pana prezydenta Tadeusza Ferenca nie zdecydowałbym się na kandydowanie.
Jak dodaje wiceminister, gdy uda mu się wygrać wybory w Rzeszowie i zostanie włodarzem miasta, prezydent Ferenc zostanie honorowym gospodarzem Rzeszowa - z własną ulicą lub skwerem.
Warchoł deklaruje w rozmowie z WP: - Będę bardzo chciał wykorzystać doświadczenie pana prezydenta Ferenca. Jestem wdzięczny za jego poparcie, które przesądziło o moim starcie w wyborach. Na pewno nie zamierzam rezygnować z kandydowania. Zamierzam w stu procentach wykorzystać w Rzeszowie swoje zawodowe doświadczenie.
Marcin Warchoł kandydatem. Kierownictwo PiS sceptyczne wobec decyzji Solidarnej Polski
Jak informowaliśmy w WP - co potwierdzili później sami politycy PiS - kandydatura Marcina Warchoła nie była uzgodniona z kierownictwem PiS. - Nic mi nie wiadomo, aby było to w jakikolwiek sposób konsultowane z PiS czy w ramach Zjednoczonej Prawicy - przyznał kilka dni temu w RMF FM wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Europoseł PiS Tomasz Poręba - jeden z najpopularniejszych polityków prawicy na Podkarpaciu - napisał z kolei na Twitterze: "Jest coś dziwacznego w tym, że prezydent ze środowisk, delikatnie mówiąc, dalekich od obozu rządowego [chodzi o Ferenca - przyp. red.], rekomenduje na swojego następcę ministra rządu Zjednoczonej Prawicy [Marcina Warchoła - przyp. red.], a ten się zgadza i oświadcza, że nic nie zmieni, choć Rzeszów zmiany potrzebuje. Pytanie, komu ma to służyć?".
A jeszcze inny ważny polityk PiS przyznał niedawno w rozmowie z WP: - Jeśli pan Warchoł tak bardzo chce kandydować, to powinien złożyć mandat poselski, zrezygnować z pracy w ministerstwie i już teraz wyjechać do Rzeszowa. Proszę bardzo.
Marcin Warchoł na urlopie. Robi kampanię w Rzeszowie
Jak ustaliliśmy, wiceminister Marcin Warchoł faktycznie wyjechał do Rzeszowa. I pełną parą prowadzi - jako pierwszy kandydat - nieoficjalną kampanię wyborczą mieście, z którym jest związany nie tylko politycznie (startuje stamtąd w wyborach do parlamentu), ale także rodzinnie.
Polityk Solidarnej Polski - i jednocześnie poseł klubu parlamentarnego PiS - mandatu poselskiego składać nie zamierza (będzie musiał to zrobić dopiero w przypadku wygranej w wyborach na prezydenta Rzeszowa). Tym bardziej nie zamierza składać dymisji w resorcie sprawiedliwości - czego po cichu domagają się niektórzy politycy PiS.
Póki co Warchoł - jak udało nam się ustalić, a później potwierdzić u samego źródła - ma przebywać na urlopie i skupić się na kampanii. A to mocno nie podoba się w PiS.
- Odwołanie z rządu wiceministra Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski to ostrzeżenie, które Jarosław Kaczyński wysłał swoim koalicjantom. Nie ma co do tego wątpliwości. Myślę, że następny na celowniku jest wiceminister Marcin Warchoł - stwierdził w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski polityk PSL Dariusz Klimczak.
W tej sprawie PiS jednak może spotkać się ze ścianą. Kolejna dymisja w rządzie - po odwołaniu Kowalskiego - mogłaby się skończyć całkowitym rozpadem koalicji.
Mówią o tym wprost - choć nieoficjalnie - politycy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro.
Jeden z nich przekonuje: - Warchoł to dla PiS waga ciężka [polityk zdecydowanie wygrywa w przedwyborczym sondażu, który daje mu zwycięstwo w obu turach - przyp. red.]. Oni, zamiast go poprzeć i uniknąć swoistego plebiscytu nad swoimi rządami, idą na zwarcie. I to tylko dlatego, że Marcin jest związany z Solidarną Polską.
Zobacz też: TVP blokuje polityków? Radosław Fogiel zabrał głos
Nowy komisarz w Rzeszowie. Decyzja premiera
Wybory uzupełniające w Rzeszowie mają odbyć się 9 maja 2021 r.
W środę 25 lutego uprawomocniła się decyzja o wygaszeniu mandatu Tadeusza Ferenca jako prezydenta Rzeszowa. Rządy w mieście będzie pełnił komisarz. W czwartek premier Mateusz Morawiecki powołał na to stanowisko Marka Bajdaka - dyrektora wydziału nieruchomości w urzędzie wojewódzkim.
Bajdak jest traktowany jako tzw. komisarz techniczny, a nie polityczny. Ma sprawnie zarządzać miastem do czasu wyboru nowego prezydenta. Nie będzie startował w wyborach.
Bajdak został zarekomendowany na to stanowisko przez wojewodę Ewę Leniart. To ona właśnie - jak mówią nieoficjalnie politycy PiS - jest dziś wymieniana jako kandydatka partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich w Rzeszowie.
Formacja rządząca w tej sprawie nie odpuszcza - wiedząc nawet, że największe szanse na wygraną w Rzeszowie ma dziś popierany przez Tadeusza Ferenca Warchoł. - W koalicji nie może być tak, że w każdej sprawie koalicjanci [Solidarna Polska i Porozumienie - przyp. red.] będą akcentować swoje odrębne zdanie, także w takich sytuacjach, jak wybory. Nie jest możliwe, żeby nasza partia nie wystawiła kandydata w tych wyborach, więc tu pojawiło się pewne napięcie - groził palcem "ziobrystom" kilka dni temu w Radiu Wnet szef Klubu Parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki.
Wicemarszałek Sejmu i członek ścisłego kierownictwa PiS przestrzegał: - Koalicjanci poczuli się na tyle mocni, że uznali być może, że są w stanie funkcjonować samodzielnie. Z pewnością tak nie jest, nie poradziliby sobie sami w wyborach. Trzeba im to jakoś uświadomić.
Głos Terleckiego można traktować jak głos samego Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS kandydatury Marcina Warchoła nie zaakceptował - został w tej sprawie postawiony przed faktem dokonanym.
- Mój szef, czyli pan prezes Zbigniew Ziobro, rozmawiał, i to dwukrotnie, z panem premierem Jarosławem Kaczyńskim na temat mojego kandydowania - zapewnia sam wiceminister Warchoł.
A lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro w Polsat News - nie bez złośliwości wobec PiS - przyznawał: - Zaproponowałem, żeby nie przedstawiać żadnego kandydata, szczególnie że PiS nie odnosił sukcesów, jeżeli chodzi o duże miasta. Okazuje się jednak, że te argumenty nie przekonały kolegów z PiS. Jeszcze jest czas i mam nadzieję, że nadejdzie refleksja.
Refleksji w PiS jednak nie będzie. Partia rządząca - jak twierdzą nieoficjalnie jej przedstawiciele - zamierza walczyć z mniejszym koalicjantem o Rzeszów do końca. Spór w koalicji przeniósł się tym samym również na poziom samorządowy.
Choć prawdziwa rywalizacja dopiero przed nami.