Rzecznik PK o przeszukaniu u Ziobry. "Standardowa procedura"
- Standardową rzeczą jest, że się nie informuje osoby, u której chce się robić przeszukanie, bo ta czynność traciłaby sens - powiedział podczas konferencji prasowej rzecznik Prokuratury Krajowej o przeszukaniu u Zbigniewa Ziobry. Posłowie klubu PiS zarzucili służbom, że weszły do domu byłego ministra bez uprzedzenia.
- Przy rozpoczęciu przeszukania taką osobę się informuje. Zbigniewa Ziobry w domu nie było. Prokurator kontaktował się z rodziną, prosząc o otworzenie lokalu. To okazało się bezskuteczne, wobec powyższego - zgodnie z przepisami do tej czynności - została wybrana inna osoba - mówił podczas konferencji prasowej rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak.
Zaprzeczył doniesieniom posłów Suwerennej Polski, że funkcjonariusze wybili okna. Potwierdził natomiast, że naruszono drzwi w celu wejścia do domu byłego ministra.
Prokurator odniósł się też do zarzutów, że funkcjonariusze naruszyli immunitet posła. - Prokuratura stoi na stanowisku, że immunitet poselski nie obejmuje i nie chroni pomieszczeń posła. Jest to immunitet przypisany osobie - podkreślił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jutro przesłuchania komisji ds. Pegasusa. "Woś powinien czuć niepokój"
PK o zabraniu telefonów dzieciom Ziobry
Podczas konferencji prasowej posłowie PiS i Suwerennej Polski kilkukrotnie stwierdzili, że podczas przesłuchania zabrano sprzęt elektroniczny dzieciom Zbigniewa Ziobry. Chodziło m.in. o telefony i iPady.
- Jednym z celów tej czynności było uzyskanie dokumentacji, w tym dokumentacji w formie elektronicznej. Nie wiem do końca, jak było. Natomiast proszę się wczuć w rolę funkcjonariusza ABW, czy prokuratora, który znajduje telefon lub tablet. Ciężko ocenić czy jest to przedmiot dziecka, czy nie. Ma polecenie zabezpieczenia. Na pewno nie było tak, że dzieciom cokolwiek zabierano, bo nie było tam dzieci - stwierdził rzecznik PK.
We wtorek rano europoseł Patryk Jaki jak pierwszy poinformował, że służby weszły do domów Zbigniewa Ziobry, Michała Wosia, Marcina Romanowskiego oraz Dariusza Mateckiego. Sprawa ma związek z dotacjami z Funduszu Sprawiedliwości na jeden z projektów.