Apel do Zachodu. Eksperci bez wątpliwości: to byłaby III wojna światowa

Wzmocnienie systemów obrony przeciwrakietowej na wschodniej flance NATO i dostarczenie Ukrainie rakiet sięgających terytorium Rosji - m.in. o to w rozmowie z Wirtualną Polską postulują eksperci. Generałowie Stanisław Koziej i Jan Rajchel dodają: - Incydent w Przewodowie pokazuje, że ryzyko zagrożeń na terytorium NATO wzrasta, zwłaszcza w miarę przenoszenia punktu ciężkości wojny na zaplecze z frontu. Zdaniem ekspertów, nie będzie możliwe utworzenie tzw. strefy no fly zone nad Ukrainą. - Oznaczałoby to bezpośrednie wejście Sojuszu do wojny. W efekcie mielibyśmy konflikt na skalę III wojny światowej - podkreślają.

"Przydusić ogień wojny". Generałowie apelują o zdecydowany ruch Zachodu
"Przydusić ogień wojny". Generałowie apelują o zdecydowany ruch Zachodu
Źródło zdjęć: © PAP | Photo via Newscom
Sylwester Ruszkiewicz

17.11.2022 | aktual.: 17.11.2022 07:49

Przypomnijmy, we wtorek po południu doszło do eksplozji w powiecie hrubieszowskim, w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski. Zdarzenie miało miejsce w Przewodowie, ok. sześciu kilometrów od granicy z Ukrainą. Pierwsze nieoficjalne doniesienia nie dawały odpowiedzi, czy rakieta została wystrzelona przez Rosjan w ramach zmasowanego ataku na ukraińskie cele.

Spekulacje uciął prezydent Andrzej Duda: - Nic nie wskazuje na to, że był to intencjonalny atak na Polskę.

Prezydent przyznał, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pocisk, który spadł na wieś Przewodów, to rakieta ukraińskiej obrony.

Jak podkreślił, we wtorek miał miejsce zmasowany atak Rosji, podczas którego wystrzelono około 100 rakiet na terytorium Ukrainy. Jego celem były także tereny przygraniczne, m.in. obwód lwowski.

- Ukraina broniła się - co oczywiste i zrozumiałe - także wstrzeliwując rakiety, których zadaniem było strącenie rakiet rosyjskich. W związku z powyższym mieliśmy do czynienia z bardzo poważnym starciem wywołanym przez stronę rosyjską, tak jak i cały konflikt. W istocie zatem winę za całe wczorajsze starcie z całą pewnością ponosi strona rosyjska - mówił Andrzej Duda.

To nie pierwszy rosyjski ostrzał terenów przy granicy polsko-ukraińskiej, ale mający najpoważniejsze konsekwencje. Co w takiej sytuacji powinna zrobić Polska i Sojusz Północnoatlantycki, by nie dopuścić do kolejnej tragedii?

"Nowa strefa, dostawy nowoczesnego sprzętu"

Zdaniem gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, to moment, by Zachód "przydusił ogień wojny".

- Po pierwsze, na podejściach do granicy NATO powinna zostać ustanowiona - wspólnie z Ukrainą - strefa obrony przeciwrakietowej, obejmująca część zachodniej Ukrainy. Należy zakomunikować Rosji, że wszystkie rakiety, które będą wlatywać w tę strefę, zostaną zestrzelone - uważa gen. Stanisław Koziej.

- Po drugie, powinniśmy definitywnie zdjąć wszelkie ograniczenia i czerwone linie na dostarczanie Ukrainie broni. NATO nie powinno wstrzymywać dostaw systemów dalekiego zasięgu czy samolotów. Dotychczas argumentowano, że nie chcemy drażnić i prowokować Rosji. Po wydarzeniu w Przewodowie ta argumentacja z naszego słownictwa powinna zniknąć całkowicie - twierdzi.

Zdaniem generała dostawy zachodniej broni powinny obejmować nowoczesny sprzęt mający zasięg w głąb Federacji Rosyjskiej.

- Ukraina ma wszelkie prawo bronić się, bowiem została zaatakowana. Także przy pomocy systemów sięgających terytorium Rosji. W świetle prawa międzynarodowego i Karty Narodów Zjednoczonych, każde państwo ma prawo do samoobrony przy użyciu wszelkich środków, jakie posiada. Zachód nie powinien ograniczać tego prawa. Jeśli Ukraina chce je otrzymać, to powinno być zielone światło. Dla wszystkich rodzajów broni - argumentuje gen. Koziej.

W ocenie wojskowego, jeżeli Rosja atakuje infrastrukturę krytyczną i obiekty wojskowe na terytorium Ukrainy, Kijów może odpowiedzieć tym samym.

- To normalna obrona przed agresorem i element działań wojennych. Jeżeli jednak Ukraina wybierałaby obiekty cywilne, to jej działanie byłoby przestępstwem i łamaniem prawa międzynarodowego. To odpowiedzialność Kijowa. Przecież nie zakładamy, że Ukraina będzie się bronić w sposób przestępczy – ocenia b. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Obrona powietrzna w akcji. Tak wyglądało strącanie rosyjskich rakiet

"Niszczyć pociski, Zachód nie powinien się wahać"

W podobnym tonie wypowiada się gen. bryg. (rez.) pil. dr hab. Jan Rajchel, pilot wojskowy klasy mistrzowskiej.

- Systemy obrony powietrznej powinny być natychmiast wzmocnione. Bez tego Polska nie będzie miała swobody działań swojej armii - zarówno obronnych, jak i zaczepnych. Jeśli rakieta leciała w kierunku terytorium Polski i NATO, to w normalnej sytuacji powinna być zestrzelona. Dlatego nowoczesny system powinien być rozmieszczony na całej granicy wschodniej, z uwzględnieniem granicy z Białorusią - uważa gen. Jan Rajchel.

- System powinien znajdować się w stałej gotowości bojowej, wykrywając wszelkiego rodzaju zdarzenia. Wszystkie pociski, które zostały wystrzelone z powietrza czy z lądu, np. z terenu Białorusi, a zbliżające się do naszego pasa granicznego, powinny być bezwzględnie niszczone. 

Według wojskowego - po zmasowanym ostrzale rosyjskich rakiet - Ukraina powinna otrzymać kompleksową dostawę nowoczesnego sprzętu z Zachodu.

- Takie wzmocnienie powinno nastąpić już dawno, po pierwszym okresie wojny. Kiedy okazało się, że Ukraińcy nie poddali się i skutecznie walczą. Obecnie – po incydencie w Przewodowie – nikt na Zachodzie nie powinien wahać się w tej kwestii. Teraz, jeśli NATO dostarczy zaawansowane i nowoczesne uzbrojenie, minie kolejnych kilka miesięcy na przeszkolenie ukraińskich żołnierzy. To minimum pół roku, kiedy osiągną gotowość bojową – komentuje gen. Rajchel.

I jak dodaje, Ukraina powinna zostać również wzmocniona samolotami. Także z Polski. Generał widzi jednak w realizacji tej decyzji pewne zagrożenia.

- W przypadku Polski, jeśli oddamy im nasze MIG-29, to co będziemy w zamian mieli na naszym niebie? To jedyne typowe samoloty myśliwskie w naszych siłach powietrznych, którymi dysponujemy. Samoloty F-16 wykonują w pewnym zakresie podobne zadania, ale to nie są typowe samoloty obrony myśliwskiej. Reasumując – musimy myśleć o swoim bezpieczeństwie, w kontekście tego, co się stało przy granicy z Ukrainą. Jeśli mamy oddać MIG-i, to musi być to zrównoważone otrzymaniem sił i sprzętu od NATO – ocenia as myśliwski.

Strefa zakazu lotów nad Ukrainą? "III wojna światowa"

Zdaniem ekspertów, mimo incydentu nie będzie możliwe utworzenie tzw. strefy no fly zone nad Ukrainą, o którą władze w Kijowie proszą od wybuchu wojny.

- Powtarzamy codziennie: zamknijcie niebo nad Ukrainą. Zamknijcie je dla wszystkich rosyjskich pocisków, dla rosyjskich samolotów bojowych, dla wszystkich ich terrorystów - mówił w marcu prezydent Wołodymyr Zełenski.

NATO konsekwentnie odmawiało, bowiem w przypadku wprowadzenia strefy, musiałoby zestrzeliwać rosyjskie samoloty i pociski. Dla Sojuszu byłaby to w praktyce wojna na dużą skalę.

- Utworzenie strefy zakazu lotów to już poważniejszy problem. O ile organizacja strefy przeciwrakietowej jest w pełni zasadna, możliwa i pożyteczna, to strefa zakazu lotów - nawet nad Ukrainą naddnieprzańską - oznacza użycie własnych środków powietrznych i "wymiatanie" wszystkiego, co w niej się pojawi - wskazuje gen. Koziej.

- A to skutkowałoby bezpośrednim wprowadzeniem sił NATO w przestrzeń Ukrainy. Spodziewam się, że pomysł nie uzyskałby konsensusu w ramach Sojuszu. Gdyby z kolei był rozważany przez grupę państw, np. w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ, zarówno Rosja, jak i Chiny zablokowałyby taki projekt. Jest to mało realne.

W podobnym tonie wypowiada się gen. Jan Rajchel.

- Ustanowienie strefy "no fly zone" oznaczałoby bezpośrednie wejście Sojuszu do wojny. W efekcie mielibyśmy konflikt na skalę III wojny światowej. Nie ma w tym zakresie regulacji prawnych umożliwiających takie działania. Poza tym ustanowienie strefy zakazu lotów objęłoby swoim zasięgiem również ukraińskie samoloty, które nie mogłyby bronić terytorium swojego kraju - ocenia wojskowy.

Kluczem do zwiększenia bezpieczeństwa, w ocenie rozmówców Wirtualnej Polski, jest rozmieszczenie na wschodniej flance NATO większej liczby systemów obrony przeciwrakietowej wraz z tysiącami kolejnych żołnierzy Sojuszu.

- Te systemy powinny sięgać w głąb Ukrainy, na tyle daleko, by odpowiednio szybko reagowały na pociski lecące w pobliże granicy z Polską. To powinna być wysunięta garda NATO - podsumowuje gen. Koziej.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainieukrainarosja
Zobacz także