Ryszard Czarnecki: szybka pomoc po nawałnicach. "Nie stawiajmy nikogo pod ścianą"
Pomoc finansowa ludziom dotkniętym kataklizmem jest udzielana szybciej niż za poprzednich rządów - powiedział Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS. Zaapelował też o zakończenie dyskusji o błędach popełnionych przez służby po nawałnicach sprzed dwóch tygodni.
- Można wskazywać winę chociażby konkretnych samorządowców z Chojnic, którzy otrzymali informację o zbliżającej się nawałnicy i nie rozesłali jej dalej, bo komputery były już wyłączone - mówił Czarnecki na antenie TOK FM. - Ale nie stawiajmy nikogo pod ścianą. Cieszmy się, że pomoc dociera teraz tak szybko - przekonywał.
Europoseł nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy wojewoda pomorski Dariusz Drelich powinien zostać odwołany za słowa o żołnierzach, których "nie powinno się wysyłać do zamiatania liści". - To nie są moje kompetencje - stwierdził. W podobny sposób skomentował pytanie o możliwe zmiany w rządzie Beaty Szydło. - Nie jestem duchem świętym, ale nie słyszałem, żeby takie zmiany były rozważane - powiedział Czarnecki.
Poproszony o ocenę doniesień dotyczących inwigilacji przez służby lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru stwierdził, że policja chciała politykowi zapewnić tylko bezpieczeństwo w okresie dużych demonstracji w Warszawie. - Co by się działo, gdyby panu Petru choć włos spadł z głowy w okresie tamtych manifestacji? Policjanci go chronili - mówił. Uznał, że jeśli byłoby to konieczne to w podobnej sytuacji służby powinny śledzić też Jarosława Kaczyńskiego.
Uznał jednak, że Nowoczesna celowo nagłaśnia sprawę policyjnych nagrań z obserwacji Petru. - To ucieczka do przodu, bo nie musi się tłumaczyć ze spadków w sondażach - mówił europoseł PiS.
Polityk odniósł się również do nieudanych zabiegów polskiej dyplomacji o wizytę w Polsce prezydenta Francji. Emmanuel Macron podczas podróży w naszej części Europy ominie Polskę i Węgry. - Oczywiście, to jest niedobre. Macron postępuje według klasycznych technik negocjacyjnych. Polska jest liderem jeśli chodzi o pracowników delegowanych i przez to stanowi twardy orzech do zgryzienia dla Francji i Niemiec. W negocjacjach trzeba wybrać najsłabszych i Macron to robi - jadąc do Rumuni - bo broni francuskich interesów - mówił Czarnecki.
- Ja zarzutów mu nie stawiam, na jego miejscu zrobiłbym identycznie - bym ominął państwa, właśnie Polskę i Węgry, w tej kolejności, które delegują najwięcej ludzi do krajów starej Unii - przyznał, zaznaczając, że "to by zdarzyło się za każdego rządu".