Ruszyły szczepienia przeciw COVID-19 dla dzieci
W czwartek wystartowały szczepienia przeciwko COVID-19 dla dzieci w wieku od 5 do 11 lat. E-skierowanie jest wystawiane automatycznie, gdy dziecko ukończy 5. rok życia. Rodzice i opiekunowie mogą zarejestrować dzieci na szczepienie m.in poprzez infolinię 989, e-Rejestrację i punkty szczepień.
Szczepienie wykonywane jest preparatem Pfizera w dostosowanej do wieku dawce pediatrycznej. Przed podaniem szczepionki dziecko przejdzie kwalifikację przeprowadzoną przez lekarza. Może to zrobić również rezydent i lekarz stażysta. Co istotne - schemat szczepienia jest dwudawkowy przy zachowaniu rekomendowanego odstępu co najmniej 21. dni między dawkami.
Co gdy dziecko choruje?
W przypadku, gdy dziecko cierpi na zaburzenia odporności to wówczas otrzyma trzy dawki szczepionki - dwie w odstępie 21 dni oraz dawkę dodatkową, która zostanie podana 28 dni po zakończeniu szczepienia podstawowego.
Chodzi o dzieci cierpiące na ciężkie zaburzenia odporności, które są w trakcie leczenia przeciwnowotworowego, immunosupresyjnego, po przeszczepach narządów lub komórek macierzystych w ciągu ostatnich 2 lat.
Dotyczy to także dzieci z umiarkowanymi lub ciężkimi zespołami pierwotnych niedoborów odporności, zakażonych HIV, leczonych dużymi dawkami kortykosteroidów lub innych leków biologicznych, które mogą hamować odpowiedź immunologiczną oraz dializowanych z powodu niewydolności nerek.
"Dzieci też umierają na tę chorobę"
O szczepienie najmłodszych apeluje prof. Małgorzata Polz-Dacewicz z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie "Zamykanie się w domu nie spowoduje zwiększenia odporności" - powiedziała w rozmowie z Polską Agencją Prasową. I dodała, że dzieci też umierają na tę chorobę.
Profesor Małgorzata Polz-Dacewicz, kierownik Zakładu Wirusologii z Laboratorium SARS UM w Lublinie podkreśliła, że szczepienia dla dzieci przeciw COVID-19 "zostały już zatwierdzone przez odpowiednie gremia naukowe, w związku z tym są bezpieczne". "Szczepionka dla dzieci ma mniejszą dawkę, niż ta dla dorosłych, i - naprawdę - nie ma się czego obawiać. Faktycznie dzieci przechodzą zakażenie koronawirusem łatwiej i lżej klinicznie, ale mogą być tymi osobami, które bezobjawowo się zakażając, rozsiewają wirusa. Dlatego trzeba szczepić" – zaapelowała.
Rodzice zainteresowani szczepieniami
Prof. Polz-Dacewicz przyznała, że kontaktuje się z wieloma rodzicami, którzy są zainteresowani szczepieniami i bardzo chętnie podchodzą do tematu i szczepią swoje dzieci.
"Przejście na nauczanie zdalne nie spowoduje wśród dzieci zwiększenia odporności. Jeżeli my się zamkniemy w domu, to wiadomo, że nie narazimy się na zakażenie, ale w końcu z tego domu trzeba wyjść i nie mając odporności natychmiast ulegniemy zakażeniu. Kiedy dzieci pójdą w środowisko dziecięce, a przecież w przedszkolu, czy w szkole są też dorośli, to mogą ulec zakażeniu" – podkreśliła.
"Dzisiaj obserwujemy dość dużą liczbę zakażeń i największą w czwartej fali pandemii liczbę zgonów. Jak wielokrotnie już o tym mówiłam, będziemy mieć do czynienia z epidemią pełzającą. Może nie będzie tak gwałtownie rosła liczba zakażeń, ale będzie się utrzymywała na dość wysokim poziomie przez dłuższy czas. I taką sytuację obserwujemy w tej chwili" – powiedziała.
Profesor zaznaczyła także, że wciąż konieczne jest przestrzeganie zaleceń sanitarnych, bez względu na to z jakim typem wirusa mamy do czynienia. "Podstawa to higiena rąk, mycie, dezynfekcja, dystans społeczny i noszenie maseczek".
"Poprzez szczepienia ochronne nabywamy odporność, tego nie zapewni nam nauczanie zdalne. Absolutnie nie można stosować izolacji zamiast szczepień ochronnych. Od dawna wiadomo, że szczepionki chronią przed ciężkim przebiegiem, przed rozwojem ciężkiej postaci klinicznej choroby, z dalszymi tego konsekwencjami. A konsekwencje, bez względu na wiek, są nieraz bardzo ciężkie i nieraz kończą się tragicznie. Małe dzieci, młodzież też niestety umierają. Dlatego, w trosce o własne dzieci i o własne zdrowie, trzeba siebie oraz dzieci zaszczepić" – podsumowała.