Runęły dachy w Zabrzu i Nidzicy
Dach nieużytkowanej hali fabrycznej runął rano w Zabrzu. Prawdopodobnie wewnątrz nie było ludzi, jednak na miejsce dojeżdżają ratownicy z psami, które dokładnie przeszukają gruzowisko. W nocy zawaliła się natomiast hala mieszcząca warsztat naprawczy ciężarówek w Nidzicy.
07.02.2006 | aktual.: 07.02.2006 14:44
Strażacy przeszukali już zabrzańskie rumowisko przy pomocy kamery termowizyjnej. Nikogo nie znaleźli. Aneta Gołębiowska ze śląskiej straży pożarnej powiedziała, że dach, który runął, miał powierzchnię 1600 m kw. Część zawaliła się już 27 stycznia (dzień przed tragiczną katastrofą hali Międzynarodowych Targów Katowickich), o czym nie zostaliśmy poinformowani, teraz zawaliła się reszta - powiedziała. Kierownik firmy, do której należy hala zapewniał, że wewnątrz nie było żadnych pracowników, jednak nie można stanowczo wykluczyć, że nie było w niej np. zbieraczy złomu.
Jak powiedział rzecznik zabrzańskiej policji Marek Wypych, do czasu zawalenia się części dachu w ubiegłym tygodniu, w hali były produkowane konstrukcje stalowe. Po pewnym czasie - w tej chwili nie potrafię powiedzieć po jakim - otrzymaliśmy informację o zawaleniu się części dachu - powiedział. Teren był zabezpieczony i pilnowany przez dozorcę. Prawdopodobieństwo, że ktokolwiek mógł tam przebywać, jest bliskie zeru - zaznaczył Wypych. Na miejscu, poza strażakami, jest nadzór budowlany, prokurator i Państwowa Inspekcja Pracy.
Nidzica
Pod ciężarem śniegu zawalił się także dwustumetrowy dach hali mieszczącej warsztat naprawczy ciężarówek w Nidzicy (Warmińsko-Mazurskie). W chwili katastrofy w budynku nie było ludzi, znajdowała się tylko kabina ciężarówki Scania, która nie została zniszczona. Na miejscu zebrała się komisja, która ustali oficjalne przyczyny wypadku.
Rzeczniczka warmińsko-mazurskiej policji Anna Siwek poinformowała, że do katastrofy doszło najprawdopodobniej w nocy z poniedziałku na wtorek, a policja została powiadomiona we wtorek ok. godz. 7.00. Hala o powierzchni 11 metrów na 48 metrów pochodziła z lat 70. i została samowolnie przerobiona przez dzierżawcę na warsztat.
Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego Leopold Ażgin uważa, że bardziej niż śnieg do katastrofy przyczyniła się nieodpowiedzialność właściciela hali, który - bez oceny ekspertów - podniósł dach budynku, tak by mogły do niego wjeżdżać ciężarówki. Doprowadziło to do naruszenia konstrukcji hali.
Prokurator, który bada okoliczności katastrofy zdecydował, by inne hale, które znajdują się w pobliżu zawalonego budynku zostały z powodu zagrożenia zamknięte.
W nocy na Warmii i Mazurach spadło od kilku do kilkunastu centymetrów śniegu.