RPO: zacząłem słuchać Radia Maryja
Zacząłem słuchać Radia Maryja. Nie jestem słuchaczem, ale słucham z obowiązku – przyznał w „Sygnałach Dnia” Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.
Sygnały Dnia: Panie doktorze, wczoraj pierwsza tura czy pierwsze spotkanie okrągłego stołu w sprawie Rospudy, w sprawie drogi, która ma przecinać Rospudę. Do pana pytanie, panie doktorze: jak to wygląda? Z jednej strony jest ekologia, natura, a z drugiej strony ludzie żyjący w koszmarnych warunkach w mieście, tiry przetaczające się przez małe miasteczko. Czy ci ludzie są gdzieś w optyce rzecznika praw obywatelskich?
Janusz Kochanowski:Ja występowałem w tej sprawie w odpowiednim czasie i wojewódzki sąd administracyjny wstrzymał, jak pan może pamięta, na mój wniosek, ale ja występowałem nie dlatego, abym chciał opowiedzieć się po jednej z tych stron, po prostu mnie wiedzy na ten temat nie starcza, ja taką wiedzą nie dysponuję. Ja tylko występowałem z jednego punktu widzenia, mianowicie że alternatywne rozwiązania nie były dostatecznie rozważane czy w ogóle nie były rozważane. Występowałem więc tylko z punktu widzenia formalnoprawnego i swój efekt osiągnąłem, dlatego że w pewnym momencie na mocy decyzji wojewódzkiego sądu administracyjnego prace zostały wstrzymane.
A to jest prawo człowieka, prawo obywatelskie, by żyć w warunkach przyzwoitych?
- No, oczywiście, a poza tym to zdrowie i życie, przecież tam i życie jest zagrożone. Ale proszę mi pozwolić, że ja się uchylę od rozstrzygania, po której stronie leży racja. Moim zadaniem jest domaganie się, aby pewne procedury zostały zachowane. Weźmy kolejkę na Kasprowy Wierch, ucieknę, dam niebezpieczny przykład – też się zwróciłem o to, aby stwierdzić, czy zachowane zostały procedury. Obawiam się, że nie. Nie jestem od tego, aby orzekać, czy kolejka powinna być taka czy inna, czy obwodnica powinna pójść w tę, czy w inną stronę. Nie mam wiedzy i nie pretenduję do tego, ale jestem od tego, żeby domagać się przestrzegania pewnych procedur prawnych i to zrobiłem.
To jeszcze o jedną sprawę drażliwą chciałem zapytać pana doktora. Panie doktorze, jak pan patrzy na ten cały szum medialny, czasami można odnieść wrażenie, że histerię wokół toruńskiej rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka, te próby doprowadzenia do zamknięcia tej rozgłośni. Czy pańskim zdaniem jest traktowana jak równy podmiot? Cofanie dotacji?
- Wie pan, tu jest chyba coś zupełnie innego. Ja też obserwuję ze zdumieniem, nawet od pewnego czasu zacząłem słuchać tego radia. Ja nie jestem słuchaczem Radia Maryja, ale słucham z obowiązku i przyznam się, że... Zwłaszcza jak podróż służbową mam, więcej czasu, wtedy proszę o nastawienie i słuchamy. I jak dotychczas w tych fragmentach godzinnych, godzin kilkanaście nic nie zauważyłem. Mi się wydaje, że tu jest inny problem – walka o dusze. I o wpływy.
Czy pan interpretuje, panie doktorze, te wszystkie działania wokół rozgłośni, no i szkoły także, jako walkę o wpływy, jako chęć pozbycia się konkurenta?
- Ja tak to... Zastanawiam się nad tą straszną burzą z tego powodu. No przecież ludzie nastawieni modlitewnie mając określone poglądy, mają też prawo do czegoś, co akurat nam nie odpowiada, z tego nie korzystamy, ale... Poza tym więcej powiem. Użyję złego słowa, ale tu nie przychodzi mi inne do głowy – pewna sfera ludzi zapomnianych w okresie transformacji, no, znalazła kogoś, kto się nimi zajął, użyję tego słowa, bo nie mam... zagospodarował te sfery ludzi. I potem się mówi i jakoś tak się określa ich. No, to coś nie jest tak ani ze względu na szacunek do człowieka, ani ze względu na założenia liberalnej demokracji i potrzebę pluralizmu. Każdy ma do tego prawo.