Rozmowy pokojowe. "Azerbejdżan nigdy nie straci Karabachu"
5 października w Hiszpanii mają spotkać się liderzy Armenii i Azerbejdżanu. - Mają to być rozmowy pokojowe. Podejrzewam, że kwestia Karabachu nie będzie dyskutowana, ponieważ prezydent Azerbejdżanu uważa, że to sprawa wewnętrzna jego kraju. Jeżeli odejdą wszyscy Ormianie, to skończy się tzw. problem karabachskich Ormian i ich bezpieczeństwa, bo ich nie będzie. Azerbejdżan odzyskuje pełną kontrolę nad swoim terytorium. Tam będzie dyskutowana kwestia pokoju. Chodzi o korytarz na południu Armenii, deblokadę dróg, które prowadzą przez południową prowincję. To jest dla Armenii potężny problem, ponieważ nie chce się zgodzić na eksterytorialny korytarz, który połączy Azerbejdżan z Turcją. Nie może się zgodzić, by korytarz nie był przez nią kontrolowany, a Azerbejdżan chce mieć nad nim samodzielną kontrolę. Nie wiadomo jak zachowa się Rosja. Być może dojdzie do obalenia premiera Paszyniana i zostanie przywrócony tzw. klan karabachski, czyli prorosyjska poprzednia władza. Tam nie ma lidera. Nie jest powiedziane, że nie można go wykreować. - komentowała w programie "Newsroom WP" Stasia Budzisz, ekspertka ds. Europy Środkowo-Wschodniej. Komu w tej sytuacji powinna kibicować Polska? - Zależy na co zwracać uwagę. Jeżeli uznajemy Krym za ukraiński, a Abchazję i Osetię Południową za część Gruzji, to uznajemy Karabach za część Azerbejdżanu. On nigdy nie stracił z mapy Górskiego Karabachu. On był pod kontrolą Ormian, a część terenów Azerbejdżanu była przez Armenię przez prawie 30 lat okupowana. Nam się opłaca rozmawiać z Azerbejdżanem. Armenia nie ma tam dużego znaczenia jeśli chodzi o gospodarkę. USA siedzi w Armenii i stara się część wpływów przejąć. Iran bardzo nie chce, by ten eksterytorialny korytarz powstał i odciął go od szlaków komunikacyjnych. Cały czas proponuje Armenii wsparcie dyplomatyczne i militarne. Tam może wydarzyć się wszystko - dodała.