Rozebrał się w trakcie przesłuchania, pomawiał śledczych. Chce zostać sędzią KRS
Mariusz Lewiński przez lata "walczył z patologią w wojskowym wymiarze sprawiedliwości". Składał na sędziów doniesienia, które potem okazywały się bezpodstawne. Lewiński jest związany z "Niezłomnymi", którzy przez kilka miesięcy koczowali w namiotach pod Sądem Najwyższym.
Lewiński jest podpułkownikiem Wojska Polskiego w rezerwie i sędzią wojskowym w stanie spoczynku. Był też prezesem sądu garnizonowego w Krakowie - został dysycplinarnie odwołany z tej funkcji za zwłokę w pisaniu uzasadnień. Była to jedna z wielu "dyscyplinarek" które zostały wszczęte wobec Lewińskiego. Część z nich była wynikiem oskarżeń wobec sędziów i prokuratorów, które rozpowszechniał nie mając ku temu żadnych podstaw.
Teraz podpułkownik chciałby zostać członkiem Krajowej Rady Sądownictwa. Do obsadzenia jest 15 miejsc, zgłoszonych zostało 18 kandydatur. To miałaby być dla Lewińskiego szansa na "walkę z patologią", która dostrzega w polskim systemie sądownictwa. Tę walkę rozpoczął 10 lat temu, kiedy polscy żołnierze wrócili z Afagnistanu i musieli stanąć przed obliczem sądu. W 2007 roku żołnierze ostrzelali wioskę Nangar Khel w wyniku czego zginęli cywile.
Lewiński zarzucał, że w Warszawie źle wyznaczano sędziów do rozpatrywania tych spraw. Składom orzekającym przewodzili sędziowie garnizonowi, co według podpułkownika sprawiało, że wydawane postanowienia były nieważne. Wątpliwości, co do prowadzenia rozpraw mieli też inni sędziowie, koniec końców jednak nie udowodniono żadnych nieprawidłowości. W tym samym okresie Lewiński usłyszał zarzut nadużywania służbowego samochodu. Stracił przez to immunitet. Uważał, że to "zemsta przełożonych za skarżenie się na innych sędziów".
Podpułkownikowi pomagał Adam Bodnar, wówczas pracujący jako prawnik w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Dla rozgrywek personalnych nie można ludziom łamać całego życia zawodowego - mówił wtedy Bodnar "Gazecie Wyborczej". Nie udało się jednak obronić racji Lewińskiego. Po tym zdarzeniu Lewiński swoje energię skierował na walkę o sprawiedliwość w sądach.
Składał kolejne doniesienia, przychodził na sprawy sądowe. To okres, kiedy często trafiał na przesłuchania ze względu na wspomniane bezpodstawne oskarżenia. Na jednym z przesłuchań miał zdjąć buty, spodnie i... milczeć. Podejrzewano, że postępowania dyscyplinarne zostaną umorzone ze względu na niepoczytalność. Sąd orzekł jednak, że Lewiński jest poczytalny.
Kandydat do KRS pomagał też działaczom ruchu "Solidarni 2010" i "Niezłomni", za które odpowiada Adam Słomka. To człowiek, który w maju ubiegłego roku został wyniesiony przez policję z Sądu Najwyższego za wykrzykiwanie, że sędziowie to zbrodniarze. Teraz Słomka wspiera kandydaturę Lewińskiego.