Czyja rakieta spadła na Polskę? "Są materiały filmowe"
We wtorek na terenie Polski doszło do wybuchu. Polskie służby, NATO oraz przedstawiciele USA twierdzą, że był on spowodowany najprawdopodobniej przez pocisk wystrzelony przez siły ukraińskie w obronie przeciwko rosyjskiej rakiecie. Zaprzecza temu Wołodymyr Zełenski, który utrzymuje, że w Przewodowie spadła rosyjska rakieta. Teraz głos w tej sprawie zabrał szef BBN Jacek Siewiera i szef BPM Jakub Kumoch.
17.11.2022 | aktual.: 17.11.2022 13:04
Szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch na antenie TVN24 odniósł się do działań śledczych po wybuchu w Przewodowie w województwie lubelskim. Prezydencki minister podkreślił, że tego dnia Rosja dokonała zmasowanego ataku na Ukrainę i to ten kraj ponosi odpowiedzialność "za wszystko, co spada".
- Dzisiaj wiele wskazuje na to, że jedna z rakiet (wystrzelonych - przyp. red.) do zestrzelenia rosyjskiej rakiety nie trafiła w cel, nie zadziałał system autodestrukcyjny i ta rakieta niestety doprowadziła do tragedii - wyjaśnił Kumoch.
Rakieta na terenie Polski. Przedstawiciele władz tłumaczą
Prezydencki minister dodał, że na miejscu tragedii pracuje polsko-amerykańska ekipa. Kumoch na antenie TVN24 mówił także o dowodach, które posiadają śledczy.
- Szczątki rakiety, głębokość leja, eksperci obliczają kierunek, z którego przyleciała rakieta, nawet ilość zużytego przez nią paliwa - kontynuował szef BPM. Komuch podkreślił również, że są "materiały filmowe". - Nie chciałbym opowiadać o ich treści, bo widziałem w trybie niejawnym - podkreślił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ale premier taką informację podał, takie materiały są. To są nasze normalne zdjęcia z granicy, gdzie pewne rzeczy widać. Widać strzały nad Ukrainą, widać walki nad Ukrainą, w pewnym momencie, w bardzo bliskim czasie, widać pewną sekwencję zdarzeń - wyjaśnił prezydencki minister. Jakub Kumoch oświadczył również, że Ukraińcy wkrótce mogą otrzymać dostęp do miejsca śledztwa.
Jacek Siewiera o rozdźwięku ws. wybuchu w Przewodowie
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego na antenie RMF FM został zapytany m.in. o to, kto nie ma racji ws. pochodzenia rakiety, która spadła na terytorium Polski. Przypomnijmy, że NATO, USA oraz polskie służby twierdzą, że była to ukraińska rakieta wystrzelona w ramach obrony przeciwko rosyjskimi pociskami. Innego zdania są przedstawiciele Ukrainy, m.in. Wołodymyr Zełenski, który w czwartek zaczął jednak łagodzić swój przekaz (już po porannej rozmowie w RMF FM).
- Cały materiał dowodowy, który został zgromadzony po stronie natowskiej, amerykańskiej i nasz, wskazuje, że mamy do czynienia z rakietą systemu S-300, wystrzeloną przez ukraińską obronę przeciwlotniczą - przekazał Jacek Siewiera.
Na pytanie Roberta Mazurka, dlaczego prezydent Ukrainy "twardo mówi, że nie ma wątpliwości, że nie był to pocisk ukraiński", odpowiedział, że "Wołodymyr Zełenski reprezentuje kraj, który toczy wojnę".
- Wojnę, która w ostatnich dniach miała najcięższy okres, jeśli chodzi o ataki i wykorzystanie środków napadu powietrznego, od początku jej wybuchu. To normalne, że w takich warunkach pewne hipotezy, które wydają się oczywiste z punktu widzenia obrony państwa, wydają się oczywiste również dla głowy tego państwa - kontynuował.
Prezydent i premier o wybuchu w Przewodowie
Andrzej Duda przekazał, że we wtorek obserwowaliśmy zmasowany atak Rosji przeciwko Ukrainie. - Bombardowane były także obszary przy granicy z Polską. Winę za starcie ponosi strona rosyjska. Nic nie wskazuje na intencjonalny atak na Polskę - wskazał prezydent.
Głowa państwa podkreśliła, że nie ma dowodów na to, że była to rakieta rosyjska. - Jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta ukraińskiej obrony - dodał Duda.
- Materiały zebrane przez nasze służby i sojuszników z dużym prawdopodobieństwem wskazują na to, że w Przewodowie wybuch nastąpił na wskutek zestrzelenia i zniszczenia rosyjskiej rakiety. Rakieta radziecka, wyprodukowana w ZSRR, będąca w posiadaniu Ukraińców, spadła na terytorium Polski - przekazał z kolei Mateusz Morawiecki.
Premier podkreślił, że większość zebranych dowód wskazuje na to, że "być może uruchomienie art. 4 tym razem nie będzie niezbędne, ale ten instrument jest cały czas w naszych rękach i decyzję w tej sprawie oczywiście podejmiemy".
Źródło: TVN24, RMF FM, Wiadomości WP