Rosyjskie służby postawione w stan gotowości. Rusza operacja "Anakonda"
Od północy w czwartek w Rosji obowiązuje operacja "Anakonda". Rosyjski kanał VCHK-Ogpu, którego źródła zbliżone są do służb bezpieczeństwa, poinformował, że "Moskwa jest przekonana, że drony, które zaatakowały stolicę i szereg innych regionów, zostały wystrzelone z terytorium Federacji Rosyjskiej".
Jak podaje kanał, w Moskwie tworzone są grupy agentów, policjantów okręgowych i funkcjonariuszy policji drogowej, aby obsadzić ich na kluczowych stanowiskach. Ich zadaniem będzie przeszukiwanie samochodów w kluczowych miejscach w poszukiwaniu dronów.
Plan "Anakonda". Kreml reaguje po ataku dronow
Podobne zdarzenia zaobserwowano już w środę na północy regionu moskiewskiego. "Od czwartku pracownicy będą wystawiani w regionach południowych. Szczególna uwaga zostanie zwrócona na zagraniczne tablice rejestracyjne". Służby są również nastawione na dokładną kontrolę dokumentów kierowców i pasażerów - dane po kontroli natychmiast mają trafić do TsORI (Centrum Informacji Operacyjno-Wywiadowczej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To kolejny dowód na to, jaką panikę wywołał wtorkowy atak dronów. Kreml - co nie dziwi - oskarżył o to Ukrainę, która wciąż nie przyznaje się do incydentu. Rosyjskie media od rana informowały o "ataku dronów" w Moskwie i tamtejszym obwodzie. Część maszyn miała zostać zestrzelona, a część uderzyć w budynki mieszkalne w stolicy.
Brednie Putina i perfidne oskarżenia
Zbrodniarz wojenny, którego rakiety codziennie spadają na ukraińskie miasta, zabijając niewinnych ludzi stwierdził, że "to nie Rosja rozpętała wojnę w 2014 roku". - Reżim kijowski rozpętał wojnę w Donbasie. I nie używamy tych środków, którymi posługują się Ukraińcy. Kolejnym potwierdzeniem tego jest atak na obiekty pokojowe w Moskwie - bredził Putin.
Atak dronów nazwał "próbą zastraszenia". - Prowokują nas do lustrzanego odbicia działań, zobaczymy, co z tym zrobić - bredził Putin. Pracę moskiewskiego systemu obrony powietrznej nazwał "normalną i zadowalającą". Wtrącił jednak, że "jest nad czym popracować".