Rosyjski kolaborant o hangarze z wrakiem tupolewa. Oskarża Ukraińców
Wojska ukraińskie próbowały zaatakować hangar, w którym składowano wrak rozbitego pod Smoleńskiem w 2010 roku polskiego samolotu Tu-154M - twierdzi doradca szefa samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Jan Gagin. Strona ukraińska nie odniosła się jeszcze do rewelacji podawanych przez rosyjskiego kolaboranta.
12.03.2024 | aktual.: 12.03.2024 16:51
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Do zdarzenia miało dojść 21 stycznia tego roku. Ministerstwo Obrony Rosji podało wtedy, że nad obwodem smoleńskim zestrzelono trzy ukraińskie drony. Dzień wcześniej zniszczono jeszcze jeden ukraiński bezzałogowiec.
- Według moich informacji z kilku źródeł, reżim w Kijowie podjął próbę wysadzenia i podpalenia hangarów, w których przechowywano fragmenty polskiego samolotu, który rozbił się w 2010 roku - powiedział rosyjskiej państwowej agencji RIA Novosti doradca szefa Donieckiej Republiki Ludowej Jan Gagin.
Dodał, że na podstawie badań szczątków dronów i ich tras stwierdzono, że celem ataku miał był właśnie hangar w obwodzie smoleńskim, w którym znajdował się wrak samolotu, na pokładzie którego zginął prezydent Polski Lech Kaczyński.
Dlaczego Ukraińcy mieliby chcieć to zrobić? Zdaniem rosyjskiego kolaboranta była to próba "destabilizacji sytuacji w Rosji".
- Ukraiński reżim uważał, że może twierdzić, że Rosja próbuje zniszczyć pozostałe dowody, aby nie było możliwe ponowne zbadanie incydentu. Widzę tu wyłącznie próbę fałszywej prowokacji, by przede wszystkim jeszcze raz przypomnieć polskiemu społeczeństwu o tej tragedii, stawiając Rosję w roli jej sprawcy - powiedział Gagin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katastrofa smoleńska
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka.
W 2011 r. Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Według Komisji, ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Innego zdania jest były szef podkomisji smoleńskiej powołanej przez rząd PiS Antoni Macierewicz. Bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego stwierdził w 2022 r., że "przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP".
Czytaj także:
Źródło: RIA Novosti, PAP