Rosyjska prasa łączy Wałęsę, SB i KGB
• Według rosyjskich mediów polska Służb Bezpieczeństwa w latach 70. XX wieku ściśle współpracowała z KGB
• Takie stwierdzenia pojawiły się na portalu Gazeta.ru
• Portal poinformował o opublikowaniu przez IPN dokumentów mających świadczyć o współpracy byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy z aparatem bezpieczeństwa PRL
• Media w USA: akta "Bolka" pogłębiają polityczne podziały w Polsce
23.02.2016 | aktual.: 23.02.2016 10:38
W tekście zatytułowanym „KGB wróciło do Europy” znalazło się sformułowanie - „w poniedziałek IPN opublikował dokumenty świadczące o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa komunistycznej Polski i odpowiednio, z KGB”. Dalej portal, powołując się na wypowiedź szefa IPN Łukasza Kamińskiego stwierdza, że „laureat pokojowej nagrody Nobla w 1975 roku podpisał dokumenty o współpracy z polskimi służbami specjalnymi, które w tamtym czasie ściśle współpracowały z KGB”.
Gazeta.ru cytuje też wypowiedź emerytowanego generała Federalnej Służby Bezpieczeństwa, następczyni KGB Aleksandra Michajłowa, który nie dziwi się, że w latach 70. XX wieku radzieckie służby „próbowały wyjść na Wałęsę”, ponieważ jak tłumaczy, w tamtym okresie państwa Układu Warszawskiego współpracowały ze sobą nie tylko w kwestiach wojskowych, ale również w sprawach bezpieczeństwa.
Portal przypomina, że w przeszłości podobne zarzuty o różnego rodzaju związki z radziecką bezpieką padały już wobec wielu europejskich polityków. Wymienia między innymi: kanclerz Niemiec Angelę Merkel, byłego premiera Włoch Romano Prodiego i obecnego szefa NATO Jensa Stoltenberga.
Przypomina także o podejmowanych w przeszłości przez KGB próbach zwerbowania obecnego premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Na końcu tekstu, cytowany przez Gazetę.ru generał FSB Aleksandr Michajłow stwierdza, że udowodnienie takim osobom kontaktów z bezpieką jest praktycznie niemożliwe. Po pierwsze, gdy znajdą się one na szczytach władzy nie dają się już kontrolować, a po drugie rosyjskie służby niszczą dokumenty, które mogłyby skompromitować czołowych polityków innych krajów.
Media w USA: akta "Bolka" pogłębiają polityczne podziały w Polsce
Tematem Lecha Wałęsy żyją także media w USA. Na wstępie swej korespondencji z Warszawy "New York Times" zauważa, że były prezydent Lech Wałęsa, lider Solidarności i laureat Pokojowej Nagrody Nobla zapewnia, że dokumenty zostały sfałszowane.
Dziennik podkreśla, że znalezione w domu gen. Czesława Kiszczaka dokumenty, w tym ten w którym Wałęsa miał zgodzić się na współpracę z SB pod pseudonimem Bolek, nie zostały zbadane przez grafologa, by ustalić, czy rzeczywiście jest to pismo Wałęsy. Dziennik dodaje też, że decyzja prezesa Instytut Pamięci Narodowej (IPN) Łukasza Kamińskiego, by udostępnić dziennikarzom te akta została oceniona przez wielu komentatorów w Polsce, w tym byłych działaczy Solidarności, jako "polityczna" i "kontrowersyjna".
Dziennik przypomina, że Wałęsa od ponad 20 lat "walczy z podobnymi oskarżeniami" i "został oczyszczony z zarzutów współpracy przez specjalny sąd w 2000 roku". Gazeta cytuje też najnowszą wypowiedź Wałęsy na swym blogu: "Tak przegrałem, ale tylko w tym miejscu gdzie prawie wszyscy uwierzyli że jednak jakaś zdradziecka agenturalna współpraca z SB 46 lat temu incydentalnie krótko ale była, i na krótko zostałem złamany. To nieprawda Dziękuję zdradziliście mnie nie ja Was".
"Wall Street Journal" zaznacza z kolei swoją relację od stwierdzenia, że zdaniem IPN, udostępnione dokumenty "pokazują, że Lech Wałęsa był płatnym informatorem tajnej policji w latach 1970., zanim poprowadził ruch Solidarność, który pomógł obalić komunizm w Europie".
"WSJ" pisze, że z dokumentów wynika, że Wałęsa, pod pseudonimem Bolek, dostarczył odpłatnie tajnej policji informacji, które potencjalnie mogły zaszkodzić jego kolegom ze Stoczni Gdańskiej, kolebki Solidarności. Gazeta przypomina, że w swej książce wydanej w 2011 roku żona Wałęsy pisała, że przynosił on do domu dodatkowe pieniądze, mówiąc, że pochodzą z wygranej na loterii.
Dziennik podkreśla jednocześnie, że Wałęsa, który pracował w stoczni jako elektryk i był liderem protestów na początku lat 80., a w 1981 roku został uwięziony, zapewnia, że nie był szpiegiem komunistów.
"Kontrowersje wokół dokumentów tylko pogłębiają podziały polityczne w Polsce, gdzie centrowa opozycja uznaje go (Wałęsę) za ojca wolności i względnego dobrobytu w kraju, podczas gdy rządzący obóz twierdzi, że legenda Wałęsy oparta jest na kłamstwie o jego przeszłości" - pisze "WSJ".
"Washington Post" i inne media, zamieściły na swych stornach internetowych depeszę agencji Associated Press, w której też zwrócono uwagę, że decyzja IPN, by "otworzyć te akta tak szybko i umożliwić dziennikarzom ich zobaczenie zanim zbadają je historycy, wzbudziła wielkie kontrowersje".
"Obrońcy Wałęsy oskarżają władze o próbę zniszczenia dziedzictwa człowieka uważanego za jednego z największych bohaterów narodowych. Wiele osób broni go, w tym byli działacze Solidarności, którzy przypominają, że policja używała brutalnych metod, by zmusić krytyków reżimu do podpisywania zgody na współpracę, jako narzędzia szantażu w przyszłości, niezależnie od tego czy współpracowali czy nie" - pisze AP.
Zobacz również: IPN ujawnia część akt znalezionych w domu gen. Kiszczaka