Rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie. "Tego Iran będzie chciał uniknąć"
W stronę Izraela z terytorium Libanu wystrzelonych zostało przeszło 40 rakiet. Jarosław Kociszewski, dziennikarz specjalizujący się w analizie sytuacji regionu, ocenia jednak, że nie jest to spodziewany odwet Iranu, a akcja może stanowić jedynie "jakąś przygrywkę".
W piątek wieczorem w kierunku północnych terenów Izraela wystrzelonych z Libanu zostało ponad 40 rakiet. Na ostrzał zareagowała izraelska armia, która wystosowała w tej sprawie oficjalny komunikat w swoich mediach społecznościowych.
"Wykryto około 40 obiektów, które nadleciały z terytorium Libanu. Niektóre z nich zostały przechwycone. Reszta spadła na otwartym terenie. W wyniku ostrzału nie odnotowano ofiar. Wcześniej tego samego dnia nasze myśliwce z powodzeniem przechwyciły dwa drony Hezbollahu, które nadleciały z terytorium Libanu" - poinformowały Siły Obronne Izraela (IDF) w komunikacie.
Ostrzał z Libanu pojawia się w momencie, w którym władze USA spodziewają się, że może dojść do irańskiego ataku na Izrael w odwecie za uderzenie na irańską placówkę w Damaszku, o czym w piątek informowała z kolei telewizja CBS News, powołując się na dwóch przedstawicieli administracji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Iran może uderzyć za pomocą ponad setki dronów i dziesiątek rakiet - twierdzi Waszyngton.
Siły USA w gotowści
Sytuację na Bliskim Wschodzie skomentował w mediach społecznościowych Jarosław Kociszewski, dziennikarz, który specjalizuje się w regionie. Ocenia on, że atak z terytorium Libanu "na pewno nie jest to spodziewana odpowiedź irańska, choć może stanowić jakąś przygrywkę".
"Powszechne jest przekonanie, że Iran podjął już decyzję o ataku, natomiast nie wiadomo, czy zrobi to z własnego terytorium, czy wykorzysta milicje Iraku, Syrii, Jemenie i Libanie" - czytamy w opublikowanym w serwisie X wpisie.
Kociszewski wskazuje także na zaangażowanie USA, które jednoznacznie opowiedziały się po stronie Izraela - o czym jeszcze w środę zapewniał Antony Blinken, amerykański sekretarz stanu.
Do ewentualnego wsparcia Izraela w rejon ściągnięto m.in. lotniskowiec USS Dwight Eisenhower, który operuje na Morzu Czerwonym. W pogotowiu pozostaje także amerykański niszczyciel klasy Arleigh Burke.
"Dewastująca odpowiedź"
Zadaniem Kociszewskiego należy się spodziewać "proxy ataku", który nie wyjdzie bezpośrednio z terytorium Iranu, co niosłoby za sobą "dewastującą odpowiedź Izraela". "Izraelczycy jednoznacznie informują Irańczyków, że atak z terytorium Iran na Izrael spowoduje odwet na terytorium Iranu. Jeden z komentatorów ujął to mówiąc, że atak z Iranu będzie przesadą, a Izrael także odpowie w sposób przesadny" - podkreśla.
"Użycie własnego terytorium oznaczałoby użycie pocisków balistycznych dalekiego zasięgu i ogromną eskalację. Obstawiam, że tego Iran będzie chciał uniknąć z dwóch powodów: żeby nie prowokować dewastującej odpowiedzi Izraela i zachować możliwość dalszej eskalacji odstraszającej Izrael przed nadmierną reakcją na ograniczony atak przez proxy" - dodaje.