Rosji grozi destabilizacja lub rozpad? Ekspert: dopóki Kreml ma fundusze, może spać spokojnie
• "Foreign Affairs" wieszczy destabilizację, a być może nawet rozpad Rosji
• Według amerykańskiego magazynu kraj przeżywa trzy poważne kryzysy
• To już kolejny raz, gdy "FA" przewiduje problemy dla rządów Putina
• Tymczasem, wg Roberta Chedy, dopóki Kreml ma fundusze, może spać spokojnie
• Jak zaznacza ekspert, rezerw starczy do przyszłego roku
• Co potem? "Rosja jest krajem nieobliczalnym"
01.02.2016 | aktual.: 01.02.2016 17:54
Według ostatniej analizy amerykańskiego magazynu "Foreign Affairs" właśnie "gasną światła dla reżimu Putina", a Rosję może czekać nawet rozpad. To niepokojące wieści również dla Zachodu, który także mógłby odczuć skutki najgorszych scenariuszy przewidzianych dla Rosji. Co ciekawe, "FA" już rok temu wieszczył poważne problemy dla rządów Putina. Wirtualna Polska poprosiła więc o komentarz polskiego eksperta ds. Rosji Roberta Chedę, czy włodarz Kremla ma się czego bać?
Przewidywania "FA"
Według amerykańskiego politologa ukraińskiego pochodzenia Alexandra J. Motyla, który jest autorem tekstu o Rosji w "Foreign Affairs", rządy Putina ściągnęły na kraj trzy kryzysy. Pierwszy dotyczy gospodarki - uzależnionej od spadających obecnie cen surowców energetycznych. Także Krym i regiony Donbasu opanowane przez prorosyjskich separatystów obciążają budżet Rosji. Należałoby do tego jeszcze dodać wydatki na prowadzenie operacji lotniczych w Syrii, gdzie Moskwa wspiera prezydenta Baszara al-Asada.
Jako drugi kryzys Motyl wymienia "dezintegrację systemu politycznego" stworzonego przez obecnego prezydenta Rosji, czyli rządów scentralizowanych i autorytarnych. Zdaniem amerykańskiego eksperta przedstawiciele biurokracji dbają bardziej o interesy swoje niż państwa, a regionalne elity są coraz mniej oddane Kremlowi. Ostatni kryzys, przed którym stoi Rosja, to schyłek samego przywództwa Putina jako "filaru rosyjskiego systemu". Motyl wyśmiewa przy tym kult macho Putina.
Właśnie z tych powodów publicysta "FA" przewiduje, że Rosję czekają poważne kłopoty. "Putin, który twierdzi, że ratuje Rosję, stał się jej najgorszym wrogiem. USA, Europa i sąsiedzi Rosji muszą się przygotować na najgorsze" - ocenia Motyl.
Czym jest owo "najgorsze"? Politolog przestrzega przed głęboką destabilizacją państwa, a być może nawet jego rozpadem. I ponownie kreśli kilka możliwych scenariuszy - rewolucję, przewrót pałacowy i wybuchy przemocy. Według pierwszego scenariusza do masowych protestów mogłoby dojść w samej Moskwie lub "nierosyjskich regionach, jak Tatarstan, Baszkiria, Jakucja, Dagestan, Inguszetia". Inna opcja to wewnętrzny przewrót władzy lub "promowanie niepodległości" obszarów, które nie są etnicznie rosyjskie. Trzeci scenariusz, opisany przez Motyla, zakłada, że siły zbrojne, podminowane sytuacją na Ukrainie i w Syrii, będą zbyt słabe, by stłumić wybuchy niezadowolenia i przemocy.
"Dopóki Kreml ma pieniądze..."
Co ciekawe, niemal rok temu Alexander J. Motyl również oceniał, że dni Władimira Władimirowicza są policzone. Opisywał wówczas podobne scenariusze utraty przez niego władzy, czyli kolorową rewolucję, przewrót siłowików na Kremlu lub wystąpienia na "nierosyjskich obszarach" Rosji (czytaj więcej)
.
Choć Rosja faktycznie przeżywa poważne kłopoty gospodarcze, Putin władzy nie stracił. Czy więc powtarzane przewidywania zachodnich publicystów mają po prostu "dłuższy termin ważności", czy też są zwyczajnie nietrafne?
- Dopóki Kreml ma pieniądze na gaszenie lokalnych protestów i wkładanie ich do kieszeni finansowych grup okołokremlowskich, sytuacja nie wymknie się spod kontroli - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Robert Cheda. Polski ekspert przyznaje, że choć rośnie niezadowolenie Rosjan, dotkniętych kryzysem ekonomicznym, "nie przekłada się to na gotowość protestowania przeciwko samemu Putinowi". - Nie ma ani osoby, ani programu, wokół którego Rosjanie mogliby się zjednoczyć - tłumaczy Cheda. Co więcej, w ocenie eksperta rosyjskie władze realizują także strategię "zderzaków" dla społecznego niezadowolenia, odsuwając głosy krytyki od samego Putina. Takimi "zderzakami" są regionalne elity czy rząd, wobec których Rosjanie mają większe pretensje, ale też polityka zagraniczna. Cheda przypomina w tym kontekście o pogarszających się relacjach z Turcją. Jak przypomina ekspert, tureckim przewoźnikom właśnie zabroniono wjazdu do Rosji, a w piątek rosyjskie lotnictwo naruszyło przestrzeń powietrzną Turcji. - Nie wiem, (…) czy
to nie jest celowe eskalowanie sytuacji przez Kreml, by osiągnąć powtórkę efektu krymskiego i ukraińskiego, czyli dać ludziom igrzyska zamiast chleba, jednocześnie przerzucając winę za złą sytuację na Zachód - wyjaśnia, dodając, że napięta sytuacja także chwilowo podnosi ceny ropy.
Co jednak, gdy skończą się wszystkie rezerwowe fundusze Kremla? Co ma nastąpić - jak podaje ekspert - do końca tego roku. - Tego przewidzieć nie można, Rosja jest krajem nieobliczalnym. Jeśli wybucha tam protest, którego zachodnia politologia nie jest w stanie przewidzieć, to może być on anarchiczny i niszczący dla samej Rosji i w tym momencie dopiero mogą ujawnić się czynniki odśrodkowe - mówi ekspert.
Polski analityk podkreśla więc, że już od połowy tego roku trzeba się bacznie przyglądać sygnałom wysyłanym z Moskwy i zachowaniu rosyjskich władz. Jak wylicza ekspert, należy obserwować: czy w otoczeniu Putina pojawi się ktoś, kto mógłby go zastąpić; czy pojawią się regionalni liderzy, którzy mogliby przyciągnąć do siebie rosyjską prowincję; jak zachowa się Kaukaz Północny w obliczu zmniejszenia finansowego wsparcia; jaka będzie zagraniczna polityka Rosji i czy Kreml zacznie działać na rzecz uspokojenia sytuacji międzynarodowej i zdjęcia sankcji, czy będzie ją eskalował, licząc, że uspokoi w ten sposób sytuację wewnętrzną?
Trzeba więc będzie odpowiedzieć na sporo pytań, by zacząć z większą pewnością przewidywać przyszłość Rosji.
Jednego jednak Cheda jest pewien: Putin stanie się obciążeniem dla systemu dopiero, gdy skończą się fundusze Kremla. Do tego czasu rosyjskie władze mogą spać spokojnie.