"Foreign Affairs" wieszczy upadek Putina: jego dni są policzone
Dni rosyjskiego prezydenta Władimira Putina są już policzone - ocenia na łamach magazynu "Foreign Affairs" Alexander J. Motyl, amerykański politolog ukraińskiego pochodzenia. Dlaczego i jak włodarz Kremla może stracić władzę?
Motyl przyznaje, że podczas 15 lat swoich rządów jako prezydent i premier, Putin zdobył ogromną popularność. Udało mu się m.in. rozprawić z czeczeńska rebelią czy poprawić standard życia przeciętnego Rosjanina. "A potem, tuż po Igrzyskach Olimpijskich w Soczi, wszystko zepsuł" - pisze amerykański ekspert, mając na myśli aneksję Krymu.
Teraz Putin jest na straconej pozycji. W ocenie Motyla, za sukcesem jego władzy stały bowiem wysokie ceny surowców energetycznych. Co więcej, rosyjski przywódca zbudował swoją autorytarną pozycję, otaczając się lojalistami, którzy też korzystali z państwowego dobrobytu. Tymczasem ceny ropy gwałtownie spadły. Z powodu toczącego się konfliktu na Ukrainie Zachód nakładał też na Rosję kolejne pakiety sankcji. Wszystko to coraz dotkliwiej odbija się na rosyjskiej gospodarce. Jak przewiduje politolog, Putin będzie w końcu zmuszony do przykręcenia państwowego kurka.
Magazyn "Foreign Affairs" opisuje kilka możliwości odsunięcia od władzy prezydenta Rosji. To ewentualny przewrót tzw. siłowików, czyli grup związanych z instytucjami służb bezpieczeństwa, którzy zaczną tracić przez politykę Putina (choć Motyl przyznaje, że te same struktury mogą też "zmiażdżyć opozycję"). Kolejna opcja to kolorowa rewolucja, czyli masowe protesty w Moskwie przeciwko władzom. Warto przypomnieć, że już w 2012 r. po wyborach prezydenckich w rosyjskiej stolicy doszło do demonstracji opozycji. Wystąpienia zakończyły się starciami z OMON-em, a niektórzy aresztowani dostali potem wyroki łagrów. Wtedy jednak rosyjska gospodarka była w dobrej kondycji.
Motyl pisze o jeszcze jednej możliwości nie tyle upadku, co osłabienia rządów Putina - wystąpieniach w "nierosyjskich regionach Rosji", np. na Kaukazie. Tamtejsza ludność może powoływać się na prawo do samostanowienia, podobnie jak to uczyniła Moskwa wobec Krymu. W maju doszło tam do podważanego na Zachodzie referendum za oddzieleniem się od Ukrainy.
Ekspert przyznaje, że odpowiedź na pytanie, kto zastąpi Putina to zgadywanie. Uważa jednak, że każdy następca będzie lepszy, bo nawet popierający twardy kurs polityk będzie musiał "posprzątać bałagan" po poprzedniku.
Politolog podkreśla jeszcze jedną istotną rzecz: Zachód powinien zacząć współpracować z sąsiadami Rosji. "Kiedy zmurszała rosyjska tama pęknie, a jest to nieuchronne, tylko silne i stabilne nierosyjskie państwa będą mogły zatrzymać powódź" - konkluduje ekspert.
Źródła: "Foreign Affairs", WP.PL.