Dotarli do dokumentu. Bunt w armii Putina

Rosyjscy żołnierze kontraktowi coraz częściej odmawiają udziału w wojnie w Ukrainie. Według obrońców praw człowieka, doświadczają z tego powodu przemocy i nieludzkich warunków więziennych.

Rosjanom już nie chce się walczyć. "Doświadczają przemocy"Rosjanom już nie chce się walczyć. "Doświadczają przemocy"
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaminski

Rosyjscy żołnierze coraz częściej odmawiają udziału w tzw. operacji specjalnej, jak Rosja nazywa swoją inwazję na Ukrainę - raportują obrońcy praw człowieka. Żołnierze kontraktowi, którzy nie chcą już walczyć w Ukrainie lub chcą wyjechać ze względów rodzinnych, spotykają się z odmową.

Jak mówią Deutsche Welle krewni i aktywiści, żołnierze są przetrzymywani w obozach i więzieniach w kilku miejscach samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, czyli na terenach, które znajdują się w Ukrainie, ale nie są kontrolowane przez Kijów.

Rosyjscy mężczyźni w wieku od 18 lat mogą podpisać tymczasowy kontrakt z ministerstwem obrony, aby przez określony czas zarabiać na życie w wojsku. Wielu z nich zrobiło to jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę. Do ostatniej chwili nie wiedzieli, dokąd zostaną wysłani. Ci kontraktowi żołnierze walczą obecnie u boku sił zawodowych w Ukrainie.

Kilkoro rodziców żołnierzy z Rosji udało się do Donbasu, aby walczyć o uwolnienie swoich synów. Z informacji DW wynika, że udali się do Brianki, gdzie według doniesień medialnych w obozie przebywa ponad 200 takich żołnierzy. Ich rodzice organizują tam czuwania od rana do nocy. Mężczyźni są przetrzymywani w byłej kolonii karnej, jak dowiedziała się Deutsche Welle od byłego rosyjskiego żołnierza. Sam był więziony w Briance, ale później został zwolniony.

Skarga do Prokuratury Generalnej. Dziennikarze dotarli do dokumentu

Rosyjscy żołnierze przetrzymywani są podobno także w czterech innych miejscach w kontrolowanym przez Rosję regionie, w tym w Popasnej, Ałczewsku, Stachanowie i Krasnym Ługu. Tak wynika ze skargi członków Rosyjskiej Rady Praw Człowieka do Prokuratury Generalnej.

Deutsche Welle dotarła do tego dokumentu. Wynika z niego, że do obrońców praw człowieka zgłosili się krewni sześciu żołnierzy, którzy odmówili udziału w wojnie i byli więzieni w tych miastach, ale także na froncie w okolicach Switłodarska. Dowództwo wojskowe odrzuciło wszystkie ich prośby, ale nie odesłało do koszar w Rosji.

Według autorów skargi, w tym znanego reżysera Aleksandra Sokurowa i dziennikarza Nikołaja Swanidze, żołnierze skarżą się na warunki przetrzymywania i oskarżają swoich przełożonych o wywieranie na nich presji psychicznej. "Chodzi o przestępstwa wobec członków armii, o nielegalne przetrzymywanie, tortury i nieludzkie traktowanie" - czytamy w skardze.

Ucieczka z aresztu

Obrońca praw człowieka i koordynator organizacji "Obywatele i Armia", Sergiej Kriwenko, powiedział Deutsche Welle, że warunki przetrzymywania żołnierzy zależą od miejsca ich zatrzymania. - Na początku lipca pojawiły się informacje, że część z nich jest przetrzymywana w dołach - mówi Kriwenko. Krewni mówili również, że zatrzymani byli bici.

Matka żołnierza w Briance, która chciała pozostać anonimowa ze względów bezpieczeństwa, powiedziała, że jej syn dzwonił do niej regularnie, najwyraźniej z ogólnej linii, z której inni żołnierze również dzwonili do swoich rodzin. Według rozmówcy Deutsche Welle, żołnierze byli rano zabierani "do pracy". Nie wiadomo, o jaką pracę chodziło.

Sergiej Kriwenko powiedział, że jednemu więźniowi udało się uciec z aresztu w Briance i przedostać do Rosji. - Jeśli żołnierz kontraktowy w ciągu dziesięciu dni wróci do koszar, w których stale stacjonuje, nie jest to traktowane jako dezercja i nieuprawnione opuszczenie jednostki - wyjaśnia obrońca praw człowieka.

Powrót na front

Niektórzy wojskowi zostali podobno poddani tak dużej presji, że wycofali się z decyzji i wrócili do swoich misji bojowych. Tak powiedzieli Deutsche Welle rodzice innego żołnierza kontraktowego, przetrzymywanego w Briance. Oni również nie chcieli podać swojego nazwiska, bo bali się o swojego syna.

- Początkowo żołnierze mówili, że w żadnym wypadku nie wrócą na wojnę i niczego nie podpiszą. Nagle jednak dowiadujemy się, że wracają na front, nie powiadamiając rodziców - informuje Sergiej Kriwenko.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Kryzys na rynku nieruchomości w Kijowie. "Ludzie chcą kupić za 60 proc. wartości"

Samo opublikowanie takiej informacji może skutkować karą. Deutsche Welle zna przypadek, w którym mężczyźnie nie pozwolono pójść na urlop, ponieważ jego rodzice skontaktowali się z dziennikarzami. Z tego powodu wszyscy krewni uwięzionych żołnierzy kontraktowych, z którymi rozmawiała DW, chcieli pozostać anonimowi.

- Aby skłonić żołnierza do powrotu na front, grozi się też postępowaniem karnym - wyjaśnia Aleksandra Garmaszapowa, szefowa amerykańskiej Fundacji Wolna Buriacja. Fundacja została założona w marcu 2022 roku w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę przez przeciwników wojny w autonomicznej Republice Buriacji wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej, jak również członków diaspory buriackiej. Fundacja opowiada się za tym, aby Buriaci sami decydowali o swojej przyszłości w wolnych wyborach.

"Poważne naruszenie rosyjskiego prawa"

Na początku lipca Fundacja Wolna Buriacja poinformowała, że około 500 żołnierzy kontraktowych z Buriacji odmówiło walki na Ukrainie i chce wrócić do domu. Według zablokowanej przez rosyjskie władze gazety "Werstka", takich żołnierzy jest podobno łącznie 1793.

Pierwsze odmowy żołnierzy co do dalszego udziału w "operacji specjalnej" miały miejsce już pod koniec marca - mówi Sergiej Kriwenko z organizacji "Obywatele i Armia". W tym czasie pierwsze jednostki rosyjskie zostały wycofane z okolic Kijowa w celu reorganizowania do operacji na wschodzie Ukrainy. Żołnierze następnie szukali kontaktu z działaczami na rzecz praw człowieka, aby pomogli im rozwiązać kontrakty z rosyjską armią.

Obrońca praw człowieka Sergiej Kriwenko przyznał, że jest coraz więcej przypadków odmowy służby przez wojskowych. - Są oni przetrzymywani w więzieniach w tzw. Ługańskiej Republice Ludowej, aby nie opuszczali strefy walk - powiedział. - Jest to poważne naruszenie rosyjskiego prawa. Żołnierz nie może być aresztowany i przetrzymywany bez sądu. Może go osądzić tylko rosyjski sąd na terytorium Rosji - dodał.

Siergiej Satanowski, Deutsche Welle

Czytaj też:

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Eksplodujące paczki w Europie. Śledczy z Litwy i Polski rozbili grupę
Eksplodujące paczki w Europie. Śledczy z Litwy i Polski rozbili grupę
Ałła Pugaczowa przemówiła. Rozwścieczyła rosyjskie elity
Ałła Pugaczowa przemówiła. Rozwścieczyła rosyjskie elity
Trump zachwycony księżną Kate. Kamery wyłapały, co jej powiedział
Trump zachwycony księżną Kate. Kamery wyłapały, co jej powiedział
Tak Rosja "promuje się" za granicą
Tak Rosja "promuje się" za granicą
Zełenski ujawnił koszty wojny. Mówi o dwóch planach
Zełenski ujawnił koszty wojny. Mówi o dwóch planach
Prawomocny wyrok dla "Małej Emi". Za hejtowanie sędziego Żurka
Prawomocny wyrok dla "Małej Emi". Za hejtowanie sędziego Żurka
Odszedł z Polski 2050. W partii nie kryją zaskoczenia
Odszedł z Polski 2050. W partii nie kryją zaskoczenia
Trump w Wielkiej Brytanii. Protesty już od pierwszych minut
Trump w Wielkiej Brytanii. Protesty już od pierwszych minut
Kolorowe ziemniaki. Nowa era w polskim rolnictwie
Kolorowe ziemniaki. Nowa era w polskim rolnictwie
MSWiA chce przedłużenia kontroli na granicy z Niemcami i Litwą
MSWiA chce przedłużenia kontroli na granicy z Niemcami i Litwą
Chcą ścigać Żurka. "Możliwość popełnienia przestępstw"
Chcą ścigać Żurka. "Możliwość popełnienia przestępstw"
Zaskakujące porozumienie. Sikorski i Nawrocki lecą razem do USA
Zaskakujące porozumienie. Sikorski i Nawrocki lecą razem do USA