HistoriaRosjanie walczyli w powstaniu warszawskim po obu stronach

Rosjanie walczyli w powstaniu warszawskim po obu stronach

Rosjanie byli najliczniejszą po Polakach i Żydach narodowością walczącą w powstaniu warszawskim. Walczyli nie tylko przeciw Niemcom, ale często również przeciw własnym rodakom. W wojskach Hitlera tłumiących powstanie Rosjanie stanowili jedną czwartą wszystkich żołnierzy. - Ofiary Rosjan na Ochocie szacuje się na 10 tys. zamordowanych warszawiaków. Majątek pomordowanych został zrabowany przez ich oprawców. Najbardziej obłowił się dowódca Kamiński, który miał kilka waliz wypełnionych złotem i kamieniami szlachetnymi - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla WP.PL

Rosjanie walczyli w powstaniu warszawskim po obu stronach
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

28.08.2014 10:52

1 sierpnia 1944 roku rozpoczęło się powstanie warszawskie. Trwało 63 dni: o wolną Polskę walczyło blisko 50 tys. żołnierzy, po stronie niemieckiej do boju rzucono o połowę mniej ludzi. Jednak w walkach - po obu stronach barykad - brali udział żołnierze z niemal całej Europy. W szeregach Warszawskiego Korpusu Armii Krajowej walczyło kilkuset Żydów, swoją własną formację - 535. pluton na Czerniakowie - mieli Słowacy, w innych oddziałach byli reprezentanci Wielkiej Brytanii, Australii, Południowej Afryki, a także Azerowie, Belgowie, Czesi, Francuzi, Grecy, Gruzini, Holendrzy, Ormianie, Włosi, Słowacy, Ukraińcy, Węgrzy, a także Rosjanie.

Jednak dużo więcej Rosjan walczyło po stronie Adolfa Hitlera. Dla zrozumienia liczebnego wymiaru udziału Rosjan w zwalczaniu powstania warto przypomnieć sobie, jak wyglądały hitlerowskie siły rzucone przeciwko Warszawie. W Śródmieściu odciętych było kilka tysięcy Niemców: żołnierzy, uzbrojonych urzędników, policjantów, żandarmów. Kolejnych 5 tys. blokowało dojście do miasta od zachodu: od Wilanowa na południu, poprzez Okęcie, aż do Bielan na północy. Podobne siły - ale byli to zaprawieni w bojach frontowi żołnierze - stacjonowały na Pradze, na wschodnim brzegu Wisły. Po wycofaniu się z Pragi to właśnie oni - fachowo, precyzyjnie, brutalnie i szybko - zadali w końcu września decydujące ciosy, które doprowadziły do kapitulacji Warszawy.

Najważniejsze były jednak oddziały próbujące przebić się do odciętych w Śródmieściu Niemców od zachodu, po obu stronach przecinającej Warszawę średnicowej linii kolejowej. Na północ od niej - na Woli - walczyła złożona z kryminalistów brygada SS dowodzona przez Oskara Dirlewangera, a na południu - na Ochocie - złożona z Rosjan brygada Bronisława Kamińskiego. To właśnie te dwie formacje odpowiadają za zbrodnie na ludności cywilnej, rabunki, gwałty, masowe morderstwa. Trzeba jednak pamiętać, że rzeź rozpoczęli nie kryminaliści, ani nie Rosjanie, a regularne oddziały policji i formacje rezerwy, przybyłe z III Rzeszy i składające się ze "zwykłych" Niemców: kochających ojców, mężów, synów.

Rzeź Ochoty

4 sierpnia 1944 roku o godzinie 10 rano na Ochotę przybyły pierwsze oddziały rosyjskie. Stanowiły część sił dowodzonych przez Bronisława Kamińskiego. Ich droga do Warszawy była długa. Zaczęła się w zachodniej Rosji, gdzie na wydartych Armii Czerwonej ziemiach Niemcy organizowali złożone z miejscowej ludności oddziały kolaborantów. Jednym z najważniejszych był ten stworzony przez Kamińskiego. Liczył blisko 10 tys. ludzi i nazwany został Rosyjską Ludową Armią Wyzwoleńczą, w rosyjskim skrócie - RONA (tej policyjnej i bandyckiej formacji nie należy mylić z organizacją wojskową generała Andrija Własowa, nazwaną Rosyjską Armią Wyzwoleńczą, noszącą skrót ROA.) Wraz z odwrotem wojsk niemieckich na zachód, razem z nimi uciekała RONA Kamińskiego. Przeszła przez Białoruś i wschodnią Polskę biorąc udział w walce z partyzantami oraz rabując, gwałcąc i mordując ludność cywilną.

Bronisław Kamiński, dowódca RONA - rosyjskich formacji walczących po stronie nazistów fot. Bundesarchiv

Podobnie wyglądała aktywność Rosjan Kamińskiego w Warszawie. Chociaż mieli oni walczyć przeciwko powstańcom, to ich celem była przede wszystkim ludność cywilna. Luźne grupy Rosjan wpadały do domów, rozbiegając się po mieszkaniach, wyrzucając lokatorów, strzelając do starców i tych, którzy nie mogli samodzielnie opuścić pomieszczeń. Następnie podwładni Kamińskiego rabowali co się dało, a wizytę kończyli z reguły podpaleniem budynku. Kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Ochoty spędzono do obozu przejściowego, stworzonego naprędce na pobliskim targowisku warzywnym.

Jeden z mieszkańców Ochoty tak wspominał pobyt w tym miejscu: "Zaczęła się piekielna noc. Pijane grupy rozwydrzonych mołojców deptały po ludziach, szukając młodych kobiet i dziewczyn. Potem wlekli je pod mur i tam w nieludzkim wrzasku, śmiechu i wyciu, gwałcono je (nawet po jedenastu na jedną dziewczynę). Po tym, półnagie leżały, nieraz z nogami opartymi o mur, zastrzelone przeważnie strzałem w brzuch lub piersi."

Szlak "bojowy" Rosjan wiódł następnie przez Instytut Radowy (szpital onkologiczny), gdzie wymordowali pacjentów oraz personel medyczny, a później walczyli o teren Wodociągów. Tu już przyszło im walczyć z żołnierzami AK i... nie dali sobie rady. Ponieśli krwawe straty, a niemieccy dowódcy uznali, że brygada RONA nie nadaje się do walki, a jedynie do rabunków. Rosjan przerzucono zatem do Puszczy Kampinoskiej. Tam w nocy z 2 na 3 września oddział Armii Krajowej por. Adolfa Pilcha "Doliny" rozbił jeden z batalionów RONA, zdobywając wiele broni, amunicji i żywności.

Ofiary Rosjan na Ochocie szacuje się na 10 tys. zamordowanych warszawiaków. Majątek pomordowanych został zrabowany przez ich oprawców. Najbardziej obłowił się dowódca Kamiński, który miał kilka waliz wypełnionych złotem i kamieniami szlachetnymi. Stało się to zresztą przyczyną jego zguby - zdobyczą nie chciał się podzielić ze swoimi niemieckimi przełożonymi, którzy wezwali go do Łodzi, a po drodze upozorowali wypadek drogowy. Śmiertelny.

Ukraińcy w Warszawie

Przez wiele lat za zbrodnie Rosjan na Ochocie obwiniano Ukraińców. Było kilka przyczyn tego stanu rzeczy. W dużym stopniu winni temu są sami Ukraińcy, którzy rok przed powstaniem warszawskim zaczęli mordować Polaków na Wołyniu. Przed bestialstwem Wołyniacy uciekali na zachód Polski - także do Warszawy - niosąc wieść o krwawych ukraińskich zbrodniach. Gdy więc RONA zaczęła siać śmierć i zniszczenie na Ochocie, Polacy łatwo uwierzyli w to, że mówiący wschodniosłowiańskim językiem bandyci są Ukraińcami. W dodatku dowództwo Armii Krajowej w swoich raportach i rozkazach Rosjan Kamińskiego określała także jako Ukraińców - w zamieszaniu walk o taki błąd było bardzo łatwo.

Po zakończeniu wojny sprawa nie została wyjaśniona. W Polsce władzę przejęli komuniści, a ich mocodawcami byli przede wszystkim Rosjanie z Moskwy. Zarówno komuniści warszawscy, jak i moskiewscy krzewili przyjaźń polsko-rosyjską, a o wszelkie rosyjskie zbrodnie oskarżano innych. Wsparcie dostali z najmniej spodziewanej strony, bo od historyków ze świata kapitalistycznego, którzy bezmyślnie powtarzali rewelacje stalinowskiej propagandy. Mit o Ukraińcach mordujących warszawiaków - zapoczątkowany jeszcze w czasie wojny - został w czasach PRL utrwalony tak skutecznie, że powtarzany jest do dziś.

Ukraińcy także wzięli udział w walkach w Warszawie po stronie niemieckiej. Było ich jednak niewielu i nie mieli zbyt wielu okazji do mordowania polskiej ludności cywilnej. Podstawową grupę Ukraińców stanowili w Warszawie "hiwisi" - ochotnicy służący w niemieckich siłach zbrojnych, przede wszystkim jako kierowcy, zaopatrzeniowcy, wszelkiego rodzaju pomocnicy. Stanowili oni około 2 proc. personelu Wehrmachtu, więc wśród 30 tys. Niemców walczących w Warszawie musiało ich być kilkuset. Ukraińcy stanowili - po tym jak zwolniono strażników narodowości polskiej - również personel więzienia na Pawiaku. Jedna kompania policyjna - przez wiele lat powszechnie uważana za ukraińską - stacjonowała także w "dzielnicy niemieckiej" zablokowanej przez Armię Krajową. Byli to jednak nie Ukraińcy, a Białorusini - z 13. batalionu ochronnego.

Największym ukraińskim zgrupowaniem walczącym przeciwko Powstaniu był dowodzony przez Pawła Diaczenkę 400-osobowy "Ukraiński Legion Samooborony", zwany też patetycznie "Legionem Wołyńskim", a przez Niemców dużo mniej szumnie: "31. batalionem ochronnym". Został sprowadzony do Warszawy w połowie września i działał na tyłach niemieckich wojsk walczących na Czerniakowie, wyjątkowo tylko biorąc udział w walkach. Nie ma zbyt wielu relacji o działaniu tej formacji w Warszawie: przyszło jej bowiem zabezpieczać ulice zrujnowane przez działania bojowe i opuszczone przez ludność cywilną.

Podwójny kordon

Rosjanie brali udział nie tylko w rzezi Ochoty. Byli również obecni na Woli, gdzie kilka "wschodnich batalionów" walczyło i mordowało u boku niemieckich kryminalistów Dirlewangera oraz "zwykłych" Niemców z policji i wojska. Wśród owych wschodnich batalionów przeważały oddziały składające się z Azerów i Turkmenów, ale były także i rosyjskie.

Żołnierze 1/111 Batalionu Azerbejdżańskiego biorącego udział w rzezi Woli fot. Bundesarchiv

Formacje rosyjskie broniły również dostępu do Warszawy oddziałom Armii Krajowej, próbującym przyjść z odsieczą powstaniu. Na peryferiach miasta stały oddziały kozackie, złożone przede wszystkim z Rosjan mieszkających nad Donem, w południowej Rosji. Ich lista jest bardzo długa, a znajdują się wśród nich oddziały zarówno piechoty, jak i kawalerii: 209. kozacki batalion ochronny, cały 3. pułk Kozaków pułkownika Bondarenki, a także 580. dywizjon kawalerii Osttruppen i dwa kozackie dywizjony kawalerii (IV/57 i 69.) oraz 572. batalion piechoty pułkownika Zinowiewa. Działały one przede wszystkim w Puszczy Kampinoskiej, ale zdarzało im się walczyć także na Żoliborzu, najbardziej wówczas wysuniętej na północ dzielnicy Warszawy.

Po wojnie niemal wszyscy żołnierze rosyjscy walczący po stronie Niemców zostali wydani Związkowi Sowieckiemu. Większość oficerów dostała kary śmierci, a szeregowi zostali wysłani do łagrów na Syberię. Doszło wówczas do paradoksalnej sytuacji, że w 1944 roku przeciwko polskim żołnierzom walki prowadzili Rosjanie niezależnie od tego, czy walczyli po stronie Hitlera, czy Stalina. Żołnierze Armii Czerwonej także dostali bowiem rozkaz, żeby uniemożliwić żołnierzom AK przyjście z pomocą Warszawie i zwalczali wszelkie próby odsieczy. Najbardziej znany jest los 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, a najbardziej gorzki jest fakt zamienienia przez ludzi Stalina hitlerowskiego obozu koncentracyjnego na Majdanku w komunistyczny łagier dla Żołnierzy AK.

Po obu stronach barykady

Rosjan można jednak znaleźć także wśród powstańców. Stanowili oni drugą - po Żydach - grupę narodowościową w Warszawskim Korpusie Armii Krajowej. Nie licząc tych, którzy po rewolucji bolszewickiej w Rosji w 1917 roku znaleźli w Polsce swoją drugą ojczyznę i uważali się za Polaków - była ich blisko setka. Większość z nich uciekła z niemieckich obozów jenieckich. Około 20 kolejnych uwolniono już w czasie powstania z więzienia na ulicy Daniłowiczowskiej. Wśród rosyjskich żołnierzy powstania warto wymienić Grigorija Siemionowa, odznaczonego Krzyżem Walecznych za swoją postawę bojową - wziął m.in. do niewoli dwóch Niemców i zdobył broń, poległ niestety w walkach o Stare Miasto. Porucznik Wiktor ps. "Inżynier" był z kolei bojowym dowódcą jednego z plutonów walczących na Żoliborzu. Większość spośród Rosjan, którzy przyłączyli sie do powstania, zginęła w walce. Wiedzieli, że ich los jest przesądzony niezależnie od tego, czy trafią w ręce Wehrmachtu i SS, czy Armii Czerwonej i NKWD.

Należy też pamiętać i o tych Rosjanach, którzy nieśli pomoc powstaniu, walcząc w Armii Czerwonej, czasem nawet nosząc polskie mundury. Gdy we wrześniu 1944 roku Stalin został zmuszony do okazania przynajmniej pozorów dobrej woli i zezwolił żołnierzom polskim dowodzonym przez Zygmunta Berlinga na próbę sforsowania Wisły, wśród "Kościuszkowców" także walczyli i ginęli Rosjanie.

Po stronie niemieckiej było ich jednak znacznie więcej. W sierpniu 1944 roku liczba Rosjan walczących w Warszawie lub blokujących miasto sięgała niemal 10 tys. Stanowiło to niemal jedną czwartą sił rzuconych przez Hitlera przeciwko warszawiakom.

dr Tymoteusz Pawłowski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
historiażydzirosjanie
Zobacz także
Komentarze (0)