Rosjanie ustawiają się jak kaczki na strzelnicy. Spektakularne uderzenie w okręty?
Rosjanie raz za razem udowadniają, że są zdolni do wszystkiego. Po to, aby wydobyć z morza amerykańskiego drona, wysłali ponadstuletnią "Kommunę" i zgrupowali inne okręty, a wszystko tuż pod nosem ukraińskiej artylerii. Czy Kijów skorzysta z okazji, by znów upokorzyć Flotę Czarnomorską?
18.03.2023 13:45
Nie milkną echa strącenia amerykańskiego bezzałogowca MQ-9 Reaper przez rosyjskiego Su-27 nad Morzem Czarnym. Maszyna z USA spadła do morza, a uszkodzony myśliwiec wrócił do bazy. Kremlowskie dowództwo zaprzeczyło, że w ogóle doszło do zderzenia, choć to jawne kłamstwo. Gdy Pentagon pokazał nagranie zarejestrowane przez pokładową głowicę optoelektroniczną, Rosjanie zamilkli.
Za to bardzo ochoczo informowali wcześniej, że planują wydobycie "zestrzelonego bezzałogowca". Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew stwierdził, że Rosja podejmie próbę odzyskania amerykańskiego drona szpiegowskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według Kremla wrak został już zlokalizowany przy pomocy podwodnych bezzałogowców. Amerykanie twierdzą jednak, że jego wydobycie będzie praktycznie niemożliwe, ze względu na dużą głębokość, na jakiej znajduje się rozbita maszyna. Jednak na wszelki wypadek zdalnie usunęli oprogramowanie i wszelkie dane wrażliwe.
Lep na muchy?
Koncentracja rosyjskich okrętów u brzegów Krymu nie uszła uwadze Ukraińców. Zwłaszcza że okręty podczas operacji wydobycia wraku będą niczym kaczki na strzelnicy. W dodatku w zasięgu ukraińskich rakiet przeciwokrętowych. Do zatopienia "Moskwy" Ukraińcy użyli pocisków Neptun wystrzelonych z okolic Odessy.
R-360 Neptun to najnowszy ukraiński system rakietowy przeznaczony do zwalczania okrętów, który trafił na uzbrojenie w 2020 roku. Posiada dwuzakresową głowicę samonaprowadzającą z aktywnym radarem, dzięki której może namierzać i niszczyć cele odległe o ponad 100 km.
Zobacz także
Na początku lata 2022 r. Dania i Stany Zjednoczone dostarczyły Ukrainie pociski manewrujące Harpoon o zasięgu 220 km. Kompletne wyrzutnie zostały zdjęte z okrętów, umieszczone na kilku ciężarówkach.
Okręty rosyjskiego zespołu bez problemu będą operowały w zasięgu Harpoonów i Neptunów. "Kommuna", która będzie zmuszona do rzucenia kotwicy nad wrakiem Reapera, będzie stanowiła kuszący cel. Podobnie, jak fregaty rakietowe, które zapewne będą osłaniały operację. Zdaje się, że strącenie Reapera tak naprawdę wpędziło Rosjan w więcej problemów, niż korzyści.
Wzrost napięcia?
Ukraińscy urzędnicy ostrzegli w środę, że strącenie drona sygnalizuje zamiar prezydenta Rosji Władimira Putina "rozszerzenia konfliktu". "Celem tej taktyki all-in jest zawsze podnoszenie stawki" - napisał w mediach społecznościowych sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow.
Amerykanie z kolei tonują emocje i traktują całą sprawę zaskakująco miękko. Gen. Milley, powiedział, że nie ma wątpliwości, iż przechwycenie i nękanie bezzałogowca przez rosyjskie odrzutowce było zamierzone, ale Pentagon nie jest pewien, czy rosyjski samolot celowo go staranował. Amerykanie zrzucają to na karb niskiego wyszkolenia rosyjskich pilotów.
Wcześniej rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price, powiedział, że incydent był prawdopodobnie niezamierzony, a szefowie sztabów obu państw mieli sobie to wyjaśnić podczas rozmowy telefonicznej. Dodał przy tym, że do Departamentu Stanu został wezwany ambasador Federacji Rosyjskiej, aby złożył wyjaśnienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorsze jednak jest to, że Amerykanie w zasadzie nie posiadają możliwości odzyskania wraku. Turcja zablokowała dostęp do cieśniny Bosfor i Dardanele dla okrętów wojennych, odkąd rozpoczęła się pełnoskalowa rosyjska inwazja na Ukrainę.
Amerykańska Marynarka Wojenna nie ma obecnie żadnych okrętów wojennych na Morzu Czarnym. John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego, powiedział, że wrak może nie nadawać się do odzyskania, a ponadto nie jest pewien, czy w ogóle uda się go odzyskać.
Miękka gra?
Dziennik "The Wall Street Journal" wezwał administrację Joe Bidena do stanowczej reakcji, pisząc, że najlepszą odpowiedzią będzie wysłanie kolejnej broni dla Ukrainy. Zajęcia twardego stanowiska domagają się zwłaszcza republikańskie media.
Pentagon jednak cały czas tonuje bojowe nastroje prawicowych jastrzębi i działa zgodnie z protokołem, który został wypracowany w przypadku podobnych incydentów. Te wywodzą się jeszcze z czasów zimnej wojny i służą głównie deeskalacji.
W grudniu 2022 roku i w lutym tego roku doszło do incydentów w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad Morzem Południowochińskim z udziałem chińskich i amerykańskich samolotów. W obu przypadkach strony wyraziły swoje protesty kanałami dyplomatycznymi. Tak samo zachowano się w przypadku zderzenia nad Morzem Czarnym. Z tą różnicą, że nastąpiła gradacja. W przypadku Chin wystarczyła nota dyplomatyczna. Teraz do Departamentu Stanu został wezwany ambasador.
W Pentagonie rozpoczęto analizy kosztów i korzyści z misji prowadzonych tuż przy wybrzeżach okupowanego Krymu. Amerykanie podkreślają, że nie chcą jeszcze bardziej nadwyrężać napiętych już relacji z Rosją.
Szukali pretekstu?
Politycy i dziennikarze zaczęli poszukiwania drugiego dna w kolizji. Pojawiły się spekulacje, że Rosjanie w ten sposób chcieli "zaprosić" Amerykanów do rozmów. Nie wydaje się to prawdą. Byłoby to zupełnie niepotrzebne. Obie strony utrzymują stosunki dyplomatyczne i takimi kanałami cały czas się porozumiewają.
Z drugiej strony amerykańska prawica, skupiona wokół Donalda Trumpa, oskarża prezydenta Bidena o celowe sprowokowanie kolizji, co pozwoliłoby Stanom Zjednoczonym wejść do wojny przeciwko Federacji Rosyjskiej.
Wyciągnąć Reapera
Dla Rosjan Reapery nie są wielką tajemnicą. W czerwcu 2019 roku Huti zestrzelili egzemplarz należący do CIA, który trafił do Iranu, a stamtąd wszelkie dane zostały zapewne przekazane Kremlowi. W listopadzie 2019 roku wagnerowcy zestrzelili kolejną sztukę nad Syrią, a wrak trafił do Moskwy.
Ten kolejny wrak pozbawiony kluczowego oprogramowania niewiele da Rosjanom. Mimo to w rejonie na południe od Krymu, koncentrują znacznie siły. Według ukraińskich źródeł na Morzu Czarnym w dyżurze bojowym znajduje się już 21 rosyjskich okrętów, w tym cztery mogące przenosić rakiety manewrujące Kalibr.
W przypadku planów odzyskania wraku ważniejsze jednak jest, że w składzie Floty Czarnomorskiej znajduje się okręt ratowniczy "Kommuna". To prawdopodobnie on zlokalizował wrak Reapera przy pomocy podwodnego robota Seaeye Panther Plus. "Kommuna" jest żywą legendą. To najstarszy na świecie okręt znajdujący się w ciągłej służbie. Został zwodowany 17 listopada 1913 roku w Petersburgu jako "Wołchow". Przez lata wydobywał dziesiątki wraków, w tym okręty podwodne i samoloty.
W 2018 roku przeszedł gruntowną modernizację, podczas której został wyposażony w bezzałogowce, m.in. ratowniczy AS-28, i nowe systemy łączności. Remont udowodnił, że ponad 100 lat temu carskie Zakłady Putiłowskie wykonały swoją robotę znakomicie - kadłub jest w dobrym stanie. To "Kommuna" w grudniu 2022 roku badała wrak krążownika rakietowego "Moskwa". Teraz w eskorcie korwet i okrętów minowych bada wrak Reapera.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski