Rosjanie szukają winnych po ataku Ukrainy. Straszą "polskimi najemnikami"
Ukraińcy walczą w obwodzie kurskim, niektóre doniesienia mówią o próbach przejęcia miasta Sudża. Kreml stara się w warstwie informacyjnej skonsolidować Rosjan, ale i uspokoić. Szuka też innego winnego. - Mówi się np. o polskich najemnikach, Rosjanie są nimi straszeni - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską ukrainoznawca i ekspert ds. dezinformacji dr Michał Marek.
Ukraińcy 6 sierpnia rozpoczęli operację w obwodzie kurskim. Szybko przejmowali kolejne wsie, a obecnie walki toczą się wokół Sudży. Jak podał Biełsat w poniedziałek po południu "pełniący obowiązki gubernator obwodu kurskiego Aleksiej Smirnow przekazał podczas narady z Putinem, że 28 miejscowości w obwodzie znalazło się pod kontrolą ukraińską".
Rosyjski resort obrony zaczął informować o walkach na granicy i chętnie udostępniał filmy z ostrzeliwania ukraińskich czołgów. Władze ostrożnie dozowały informacje. Na przykład, gdy pojawiały się pierwsze doniesienia o walkach w rejonie bieławskim, jego naczelnik Nikołaj Wołobujew mówił o "niejasnych momentach".
Operacja jest ewidentnie wyzwaniem dla rosyjskiej polityki informacyjnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Strona rosyjska przede wszystkim koncentruje obecnie działania aparatu dezinformacyjnego na komentowaniu sytuacji w obwodzie kurskim. Na tym tle ograniczone są działania dot. innych kierunków narracyjnych, mniej jest np. materiałów o Polsce, choć ta pojawia się w kontekście operacji prowadzonej w obwodzie kurskim. Mówi się np. o polskich najemnikach, Rosjanie są nimi straszeni - Polacy mają atakować i zabijać w obwodzie kurskim - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Michał Marek, założyciel Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa.
Rzeczywiście, od początku walk w obwodzie kurskim pojawiały się informacje o rzekomym uczestnictwie najemników z Polski, Francji oraz Stanów Zjednoczonych. Kanał na Telegramie "Dwaj Majorzy" twierdził nawet, że "450 najemników z polskiej prywatnej kompanii wojskowej" przygotowuje się do wejścia do Rosji.
Portal Readovka opublikował z kolei nagranie z mieszkańcami ewakuowanymi z regionu, którym "powiedziano, że to polscy najemnicy" ich zaatakowali. Należy jednak podkreślić, że informacje o dużych liczbach "polskich najemników" walczących po stronie Ukrainy pojawiają się od 2014 roku i Moskwa nigdy nie przedstawiła żadnych dowodów na to twierdzenie.
Dwa cele Kremla
Informując o obwodzie kurskim, Kreml skupia się na dwóch rzeczach. - Rosja próbuje balansować między mobilizowaniem obywateli a stabilizowaniem nastrojów. Z jednej strony, rzecz dotyczy stymulowania konsolidacji społeczeństwa wokół syndromu oblężonej twierdzy, wokół przekazów takich jak: atakują nas państwa NATO, nowa Trzecia Rzesza naciera. Rosjanie mają stawiać opór, a nie myśleć o nastrojach antyrządowych, co też ma na celu utrzymywanie obecnego poziomu poparcia dla władzy - mówi dr Marek.
- Z drugiej strony, Rosja stara się ukazać sytuację jako złożoną, trudną, ale też nie przesądzającej o całym stanie "operacji specjalnej". Bo na froncie jest dobrze, tylko tu mamy taki "wypadek przy pracy", ale zaraz ci Ukraińcy zostaną stąd wypchnięci - dodaje.
Na czym zależy Ukraińcom?
Jak zauważa ekspert, operacja jest ważna dla Ukraińców ze względów militarnych - Kijów odwraca bowiem uwagę i wymusza na Rosjanach pewne zmiany na froncie. Amerykański Instytut Studiów nad Wojną informował, że w obwodzie kurskim zauważono oddział, który wcześniej działał w obwodzie charkowskim. Z kolei prorosyjskie kanały na Telegramie donosiły o spowolnionej ofensywie w obwodzie donieckim, gdyż część żołnierzy została wycofana, by walczyć pod Kurskiem. Dla Kijowa istotna jest także płaszczyzna informacyjna - ofensywa to okazja, by dotrzeć do tzw. zwykłych Rosjan.
- Strona ukraińska może zakładać, że bardzo ważnym elementem prowadzącym do zwycięstwa jest przerzucenie działań zbrojnych na terytorium Federacji Rosyjskiej. Bo tylko przez przekonanie Rosjan, że sytuacja nie jest taka dobra, jak mówią w telewizjach, przez pokazanie im tragedii wojny, można zmienić ich ocenę sytuacji - mówi dr Marek.
- Miejmy nadzieję, że operacja ukraińska zakończy się wkroczeniem dalej w głąb Rosji, co może uruchomić ważne procesy wewnętrzne w Federacji - dodaje.
Jak zauważa ekspert, Rosjanie z pewnością byli zaskoczeni ukraińską ofensywą, ale nie ma przekonania, że Moskwa zbagatelizowała atak, choć władze wydawały się przekonane, że operacja szybko zostanie zakończona. Kilkakrotnie informowały o rzekomym wycofaniu się Ukraińców.
- Pamiętajmy, że komunikaty wydawane przez władze też są elementem pewnych operacji informacyjnych. Na pewno nie byli przygotowani do takiej operacji, do obrony, można sądzić, że zbagatelizowali, ale to mogła też być kwestia np. błędnych danych wywiadowczych - uważa Michał Marek.
Na czym może polegać rosyjski odwet?
Według źródeł brytyjskiego dziennika "The Times" Rosja może przygotowywać zmasowany atak rakietowy i dronowy w odpowiedzi na działania Ukraińców w obwodzie kurskim. Celem mogą być ważne budynki administracyjne jak np. Pałac Prezydencki czy Rada Najwyższa (parlament).
- Strona rosyjska przekroczyła wszelkie granice, jeśli chodzi o łamanie zasad prowadzenia walki zbrojnej. Można spodziewać się ataków odwetowych np. na obiekty symboliczne jak obiekty sakralne lub historyczne. Przy czym Rosjanie ukażą to jako false flag operation, czyli że to sami Ukraińcy wysadzili dany budynek i próbują zrzucić winę na Moskwę. Rosjanie to przeciwnik, którego stać na wszystko - nawet na najbrutalniejszy krok - mówi dr Marek.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: