Ten rozkaz Rosji zaskoczył świat. "Kompletnie niezrozumiała decyzja"
Decyzja o poddaniu przez Rosjan Chersonia jest zaskakująca - przyznają zgodnie polscy generałowie, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska. - Jeśli te informacje się potwierdzą, Rosjanie stracą w ten sposób możliwość rozwijania większej ofensywy w tej wojnie - ocenia były szef BBN gen. bryg. Stanisław Koziej. - Poczekajmy na realizację tej decyzji, bo absolutnie nie wierzę w słowa Rosjan - mówi z kolei były wiceszef MON gen. broni Waldemar Skrzypczak.
Rosyjskie władze wojskowe ogłosiły w środę po południu wycofanie rosyjskich wojsk z okupowanego Chersonia na południu Ukrainy. Armia ma zająć pozycje na wschodnim brzegu Dniepru.
Decyzję ogłosił głównodowodzący sił rosyjskich w Ukrainie Siergiej Surowikin. - Decyzja o przeniesieniu obrony na lewy brzegu Dniepru nie jest łatwa. jednocześnie uratujemy życie naszych żołnierzy i zdolność bojową - przekazał wojskowy.
Decyzja niemal natychmiastowo została zaaprobowana przez ministra obrony Siergieja Szojgu. Jak wyjaśniono, "manewr wojsk zostanie przeprowadzony w najbliższym czasie".
Rosjanie uciekną z Chersonia? "Być może jest to zmyłka"
O znaczenie niespodziewanych ruchów rosyjskich wojsk w Ukrainie Wirtualna Polska zapytała gen. bryg. Stanisława Kozieja, profesora nauk wojskowych, byłego wiceszefa MON, w latach 2010-2015 szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz gen. broni Waldemara Skrzypczaka, byłego wiceszefa MON i dowódcę Wojsk Lądowych.
- Jeśli te informacje się potwierdzą, Rosjanie stracą w ten sposób możliwość rozwijania większej ofensywy w tej wojnie. Jeśli nie są w stanie utrzymać przyczółka, to znaczy, że tracą inicjatywę na południowym froncie. To jest bardzo ważny moment, bo może oznaczać to, że bitwę nad dolnym Dnieprem zaczyna wygrywać Ukraina - komentuje Koziej
- Patrząc wyłącznie z perspektywy rosyjskiej propagandy, taki manewr faktycznie lepiej byłoby wykonać w blasku fleszy, mówiąc o rzekomej ochronie żołnierzy niż ponieść kolejną klęskę na polu bitwy i uciekać pokonanym - ocenia Koziej. Jak dodaje, po realizacji tej decyzji dla Rosjan najważniejsze będzie utrzymanie pozycji na linii wschodniej Dniepru.
Obaj generałowie podkreślają jednak, że trzeba poczekać na faktyczną realizację środowych zapowiedzi. - Być może jest to pewnego rodzaju zmyłka. Mowa o bardzo dużym terytorium. Część żołnierzy może pozostać na niektórych pozycjach - mówi były szef BBN.
Doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak podkreślał, że "Jest zbyt wcześnie, by mówić o rosyjskim wycofaniu się z Chersonia". Bo pewne rosyjskie siły pozostają w Chersoniu. Dodał, że Ukraina nie zwraca uwagi na rosyjskie oświadczenia. - Słowa i działania są rozbieżne - powiedział ukraiński polityk.
- Ta decyzja, jeśli jest prawdziwa, mnie cieszy, ale jest kompletnie niezrozumiała z punktu widzenia wojskowego. Nie oddaje się miasta bez walki. Na przyczółku chersońskim znajduje się ok. 20 tys. żołnierzy - ocenia gen. Skrzypczak.
Były wiceszef MON zwraca również uwagę na wypowiedź rosyjskiego dowódcy, który mówił, że dla nich "życie i zdrowie rosyjskiego personelu wojskowego jest zawsze priorytetem". - Poczekajmy na realizację tej decyzji o wycofaniu, bo absolutnie nie wierzę w słowa Rosjan. Zasłanianie się rzekomym ratowaniem życia i zdrowia żołnierzy jest kuriozalne, jeśli chodzi o tę armię. Widzieliśmy już jak traktują swoich ludzi. Musimy poczekać dwa-trzy dni, aby zobaczyć czy Rosjanie faktycznie zamierzają się wycofać, i jakie konsekwencje będą się z tym wiązać - podsumowuje wojskowy w rozmowie z WP.
Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski