Rosjanie przeprowadzili "operację" na zatopionym krążowniku Moskwa

Rosjanie zabrali z wraku okrętu Moskwa ciała poległych, sprzęt i dokumenty - informuje przedstawiciel ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Wadym Skibicki. Operacja miała trwać co najmniej dwa tygodnie.

Rosjanie przeprowadzili "operację" na zatopionym krążowniku Moskwa
Rosjanie przeprowadzili "operację" na zatopionym krążowniku Moskwa
Źródło zdjęć: © East News | Zhang Jiye
oprac. KKŁ

24.05.2022 23:39

"W przedsięwzięciu wzięło udział od pięciu do siedmiu statków. Były to jednostki ratownicze, łodzie i holowniki, które wywoziły ciała oraz usuwały znajdujący się tam sprzęt wojskowy. Zabrano wszystko to, co tam zostało i nie powinno znaleźć się w posiadaniu innego państwa" - dodał Skibicki, cytowany przez portal Krym.Realii, czyli krymski projekt Radia Swoboda.

Wojna w Ukrainie. Cios w chlubę Floty Czarnomorskiej

Moskwa była flagową jednostką Floty Czarnomorskiej i jednym z najważniejszych okrętów wojennych Rosji. Jak poinformowało 14 kwietnia wieczorem ministerstwo obrony Rosji, jednostka zatonęła podczas holowania w warunkach sztormu. Wcześniej armia ukraińska podała, że okręt został trafiony dwiema rakietami manewrującymi Neptun. Wersję tę potwierdziły Stany Zjednoczone.

Według Kremla na krążowniku zginął zaledwie jeden żołnierz, a 27 innych uznano za zaginionych. Faktyczna liczba poległych była prawdopodobnie znacznie wyższa. W ocenie rosyjskiego opozycjonisty Ilji Ponomariowa potwierdzono informacje o uratowaniu tylko 58 osób spośród 510-osobowego personelu okrętu.

Dramat matek marynarzy. Naciska na nie władza

W poniedziałek niezależne rosyjskie wydawnictwo "Nowaja Gazieta Europa" podało, że matki marynarzy z Rosji, którzy zginęli na krążowniku Moskwa, są zmuszane do "dobrowolnego" podpisywania dokumentów. Pisma mają potwierdzać śmierć ich dzieci w wyniku "katastrofy".

Jak podkreśliły rozmówczynie "NGE", dowództwo marynarki wojennej długo przekazywało rodzinom sprzeczne doniesienia na temat losu synów, unikając jednoznacznego potwierdzenia, co naprawdę wydarzyło się na okręcie.

- Później dostałam zawiadomienie z komendantury wojskowej, w którym stwierdzono, że syn zaginął w wyniku katastrofy. Następnie przysłali gotowe oświadczenie, napisane za mnie. Miałabym przyznać, że ciała mojego syna nie odnaleziono z powodu katastrofy. Zapraszali do podpisania tego oświadczenia i mówili, że są świadkowie, którzy widzieli tego dnia syna na pokładzie krążownika, ale nikt nie zauważył, gdzie zniknął. (...) Powiedziałam, że niczego nie podpiszę - relacjonowała matka marynarza.

- Cała załoga krążownika opierała się na wojskowych z poboru - dodała matka innego z marynarzy, zaprzeczając oficjalnej wersji Kremla. Rosyjskie władze utrzymują, że zdecydowaną większość żołnierzy uczestniczących w inwazji na Ukrainę stanowią zawodowi wojskowi.

Przeczytaj też:

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie