"Rosjanie przelicytowali". Ukraiński przełom na froncie

To może być kluczowy moment ukraińskiego natarcia na Zaporożu. Żołnierzom udało się dokonać przełomu i przełamać pierwszą linię obrony Rosjan na ważnym południowym odcinku, w kierunku Werbowe. Eksperci są zgodni: teraz ukraińska armia musi poszerzyć ofensywę.

W tej chwili ukraińskie wojska znajdują się między pierwszą a drugą linią obrony Rosjan na południu
W tej chwili ukraińskie wojska znajdują się między pierwszą a drugą linią obrony Rosjan na południu
Źródło zdjęć: © Facebook | Ministerstwo Obrony Ukrainy, Wirtualna Polska
Sylwester Ruszkiewicz

Jak informuje amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW), ukraińska armia wysunęła się na pozycje bliżej wioski Werbowe, położonej na południowy wschód od strategicznego miasta Orichiw, omijając rowy przeciwczołgowe i przeszkody. A ukraińscy żołnierze działają już 1300 metrów za tzw. "linią Surowikina" na Zaporożu.

To pierwsza linia obrony rosyjskiej, obejmująca rozległą sieć fortyfikacji, w tym pola minowe i "zęby smoka", czyli rowy i zapory przeciwczołgowe. Wzięła ona nazwę od nazwiska generała Siergieja Surowikina, byłego dowódcy armii rosyjskiej walczącej na Ukrainie.

Przypomnijmy, że 28 sierpnia Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy ogłosił zdobycie po krwawych i wyczerpujących walkach miejscowości Robotyne. Strona rosyjska od razu zaprzeczyła, informując potem o odbiciu tych terenów. W środę szef władz okupacyjnych Jewgienij Bałicki przyznał jednak, że rosyjskie wojsko utraciło kontrolę nad wsią i wycofało się na wzgórza. Według ISW po zdobyciu Robotyne Siły Zbrojne Ukrainy przygotowują się teraz do ataku na drugą linię obrony armii rosyjskiej w Zaporożu. A do przełamania jest jeszcze trzecia. 

Kontrofensywa ukraińska na południowym odcinku frontu
Kontrofensywa ukraińska na południowym odcinku frontu© ISW, Wirtualna Polska | Twitter

"Włamanie" w rosyjskie pozycje

Według płk. rez. Piotra Lewandowskiego przebicie się przez pierwszą linię obrony na odcinku to sukces, ale na razie na poziomie taktycznym.

- Jak wynika z wypowiedzi dowódców ukraińskich zgrupowań w tamtym rejonie, 60 proc. sił rosyjskich było zaangażowanych do obrony pierwszej linii i do kontrataków w pasie przesłaniania. Druga linia obrony jest obsadzona w liczbie ok. 20 proc., trzecia linia podobnie. Pokonanie pierwszej linii obrony to "włamanie" w rosyjskie pozycje – mówi WP płk rez. Piotr Lewandowski, weteran misji wojskowych w Iraku i Afganistanie, wykładowca w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej.

I jak dodaje, przełamanie pierwszej linii obrony nie oznacza, że 60 proc. rosyjskich sił w całości zostało zlikwidowane.

– Rosjanie ponieśli duże straty, ale na tym obszarze przełamania, który liczy sobie ok. 2 kilometrów. Pytanie, co zrobi reszta rosyjskich sił. Jeżeli nie będą kontratakować, to oznacza, że nie mają sił. I Ukraina będzie miała szansę poszerzyć "włamanie" z poziomu taktycznego do poziomu operacyjnego, czyli takiego, który nie będzie mógł być ostrzeliwany bezpośrednim ogniem artyleryjskim. Jeżeli z tego zrobi się 15-20 kilometrów, będziemy mówić o sukcesie operacyjnym. I Ukraina ewidentnie do tego dąży – ocenia były wojskowy.

Armia Putina "przelicytowała"

Czy Rosjanie faktycznie nie mają sił? Według rosyjskiego dowódcy batalionu Aleksandra Chodakowskiego jego żołnierze znajdowali się w "ekstremalnym stresie fizycznym i psychicznym", broniąc południowo-wschodnich regionów. Z raportu ISW wynika, że Chodakowski wyraził wątpliwości, czy "wyczerpane rosyjskie jednostki będą w stanie odeprzeć przyszłe ataki ukraińskiej ofensywy na tych odcinkach frontu".

Jak przypomina płk rez. Piotr Lewandowski, Rosja przerzuciła tam elitarną 76. dywizję desantowo-szturmową, która walczyła pod Kreminną.

- Ale nie wiadomo, w jakim stanie tam przybyła. Część drogą powietrzną, a część transportem kołowym. Upłynie więc trochę czasu, zanim ze sprzętem i logistyką wejdą na front. Wygląda na to, że przygotowują się do mocnej obrony, albo zorganizowanego kontrataku. To jednak za mało, by ukraińskie włamanie powstrzymać – ocenia rozmówca Wirtualnej Polski.

W jego ocenie, Rosjanie "przelicytowali" rozpoczynają działania ofensywne na północy frontu na linii Kupiańsk-Swatowe-Kreminne. Ich uderzenia okazały się być nieskuteczne. Jeśli mieli popełnić błąd, to popełnili go właśnie tam. Zaangażowali siły, których nie bardzo mogą użyć na południu. I to jest szansa dla Ukrainy na odcinku zaporoskim – komentuje płk rez. Piotr Lewandowski.

Zdaniem gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, to ważne, że ukraińska armia przerwała pierwszą linię obrony.

- Dalszy przebieg natarcia będzie zależał od tego, czy uda się ukraińskiej armii poszerzyć wyłom. Jeśli będzie nadal wąskie "włamanie", będą mieli problem z wprowadzeniem kolejnych jednostek, by pójść dalej. Jeśli oskrzydlą natarcie, będzie im łatwiej. Wyjdą wówczas na tyły pierwszej linii rosyjskiej, którą przełamali – mówi WP gen. Stanisław Koziej.

I jak ocenia, Rosjanie zapewne zdają sobie z tego sprawę, więc na skrzydłach będą trwały w najbliższym czasie zażarte walki.

- Zobaczymy czy zorganizowali sprawnie tzw. ryglowe pozycje obronne (rozbudowuje się je między pozycjami zasadniczymi, przygotowane w kształcie leja lub klina, mogą rozcinać lub kanalizować ruch nacierającego nieprzyjaciela – przyp. red.). Czy mieli dużo czasu? Mieli. Czy przewidzieli, że w tym miejscu dojdzie do przełamania i przygotowali odpowiednio wcześniej umocnioną obronę? Niekoniecznie.

Według generała Oleksandra Tarnawskiego, ukraińskiego dowódcy w regionie Zaporoża, Ukraińcy nadal poruszają się w kierunku okupowanych przez Rosjan miast Tokmak i Melitopol nad Morzem Azowskim. Wielkość terytorium już odzyskanego nie została jeszcze ujawniona. Celem jest dotarcie do oddalonego o około 90 kilometrów Morza Azowskiego i odseparowanie od siebie wojsk rosyjskich. Z kolei rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu przyznał, że sytuacja w obwodzie zaporoskim jest trudna, bowiem Ukraina walczy tam rezerwami strategicznymi, szkolonymi przez Zachód.

Jak zauważa płk rez. Piotr Lewandowski, pierwotnie przełamanie rosyjskich linii obronnych miało być początkiem natarcia na Tokmak, a poszło w stronę Werbowe.

- Efekt byłby znacznie większy, gdyby teraz z kierunku Wełykiej Nowosiłki rozpoczęły się działania ofensywne. To zagroziłoby okrążeniem dużej części zgrupowania rosyjskiego. Pamiętajmy jednak, że Tokmak jest ufortyfikowany do poziomu twierdzy i będzie trudno go odbić z rosyjskich rąk. Wystarczy spojrzeć na walki o Robotyne, które jest znacznie mniejsze i gorzej ufortyfikowane – przypomina ekspert.

Podobnego zdania jest gen. Stanisław Koziej.

- Myślę, że Ukraińcy nie będą starać się za wszelką cenę zdobywać dużych miejscowości. Są to cele strategiczne, wyznaczające generalny kierunek natarcia. Muszą je obchodzić. Jeśli uwikłają się w walkę o dobrze ufortyfikowane miasta, to utkną. Muszą iść między Tokmakiem i Melitopolem. I próbować podejść pod te miejscowości, by skutecznie ogniem artyleryjskim dezorganizować rosyjski węzeł komunikacyjny i logistyczny – mówi były szef BBN.

I jak podkreśla, obecnym celem Ukrainy będzie skruszenie rosyjskiej obrony.

- Tak, żeby podejść blisko wybrzeża przy Morzu Azowskim w kierunku Krymu. Ukraina musi teraz robić wszystko, by utrudniać przerzucanie żołnierzy, wzdłuż linii przyfrontowych. Najważniejsze, że wojska ukraińskie mają szanse powodzenia. Muszą próbować przebijać się dalej na południe i równocześnie powstrzymywać ogniowy napór w kierunku "włamania". Tak, żeby stworzyć sobie wystarczającą przewagę – ocenia gen. Koziej.

Zdaniem płk. rez. Piotra Lewandowskiego, główne pytanie brzmi: czy ukraińska artyleria będzie w stanie uzyskać taką przewagę ogniową nad rosyjskim ostrzałem, by posuwać piechotę do przodu.

- W ukraińskiej kontrofensywie uczestniczą dwa korpusy zmechanizowane – 18 brygad, trzy pancerne brygady i brygada artylerii. Wprowadzono też niedawno korpus ofensywy – 9 świeżo sformowanych brygad Gwardii Narodowej. W sumie na Zaporożu Ukraińcy mają ok. 30 brygad, czyli ok. 150 tysięcy żołnierzy. I mają 2,5 -krotną przewagę nad Rosjanami – wylicza były wojskowy.

Jednak jak przypomina, ukraińska ofensywa jest bardzo krwawa. - Nie znamy dokładnych strat. Moim zdaniem, stracili już nie mniej niż 10 proc. z podstawowych brygad. To dlatego Ukraina atakuje na południowym odcinku małymi grupami szturmowymi, a nie naciera masą żołnierzy. Ma to swój plus. Małe grupy utrzymują stały napór na Rosjan, którzy są coraz bardziej wyczerpani. Na razie ukraińskie postępy wyglądają nieźle. A mogą wyglądać jeszcze lepiej – puentuje płk rez. Piotr Lewandowski

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiezaporożeofensywa
Wybrane dla Ciebie