Rosjanie przegrywają bitwę o Donbas? "Piłeczka jest po stronie Putina"
Obserwując kontrofensywę ukraińskich wojsk, wielu ma nadzieję, że jest coraz bliżej zwycięstwa Ukrainy nad Rosją. Pojawiają się pytania, czy jest szansa, że Rosjanie już przegrali bitwę o Donbas. Eksperci, z którymi rozmawiała WP, mówią, że wiele zależy teraz od tego, co zrobi Władimir Putin. - Uważam, że zdecyduje się na jakąś formę eskalacji, bo jest wyznawcą właśnie eskalacyjnego wychodzenia z kłopotów, takiego prowadzenia wojny. Nie wycofuj się, nie przeczekuj, wzmacniaj swój wysiłek wojenny - taki ma cel - mówi gen. Stanisław Koziej.
14.09.2022 06:55
Po licznych sukcesach kontrofensywy ukraińskiej pojawiają się pytania, czy można już mówić o przegranej Rosji w bitwie o Donbas. Żołnierze rosyjscy w tym regionie - jak mówią źródła - wykonują paniczne ruchy. Nasi eksperci są jednak zgodni - za wcześnie, by mówić jednoznacznie o zwycięstwie Ukrainy w tym regionie.
Rosja już przegrała bitwę o Donbas? "Piłeczka jest po stronie Putina"
- Bitwa o Donbas trwa. Cały obwód ługański jest w rękach Rosjan, połowa donieckiego. Nie można powiedzieć, że bitwa o Donbas została rozstrzygnięta - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Stanisław Koziej.
W jego ocenie, "Rosjanie mają tam wystarczające siły, aby się skutecznie bronić". - Została wytrącona jedna z możliwości rozwijania tej operacji w Donbasie - z rejonu Izium, ataku z północy. Operacja w Donbasie miała bowiem dotychczas dwa kierunki uderzenia - właśnie z północy i z południowego-wschodu. Po kontrataku ukraińskim z północy zagrożenie tym atakiem zostało wyeliminowane. Na tym polega sukces ukraiński. W zasadzie Ukraina wykazała, że Rosja nie ma możliwości kontynuowania operacji w Donbasie i musi przejść do obrony - podkreśla generał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Będzie przewrót na Kremlu? Prof. Marciniak: Po Putinie może przyjść ktoś jeszcze gorszy
Płk Andrzej Kruczyński, weteran GROM i uczestnik misji w Bośni, Kosowie oraz Iraku, mówi w rozmowie z WP, że "rosyjska armia nadal funkcjonuje, ma zasoby i to całkiem spore". - Kwestia tego, jakie będą decyzje. Czy będzie wprowadzony pobór. Oni są w stanie podesłać na pierwszą linię frontu nie dziesiątki, a setki tysięcy żołnierzy. Ukraina nie mogłaby tego zrobić, ale za to wola walki i siła po stronie Ukrainy jest ogromna - zaznacza.
Gen. Koziej dodaje, że teraz "piłeczka jest po stronie Putina". - Wszystko zależy, jaką podejmie decyzję. Oceniam, że nie ma możliwości osiągania swoich celów politycznych, jakie sobie założył, bez przeprowadzenia powszechnej mobilizacji, która dałaby zwiększenie armii rosyjskiej w Ukrainie. Albo włączenia do wojny Białorusi czy użycia broni nuklearnej. To są trzy opcje eskalacyjne - mówi.
- Uważam, że zdecyduje się na jakąś formę eskalacji, bo jest wyznawcą właśnie eskalacyjnego wychodzenia z kłopotów, takiego prowadzenia wojny. Nie wycofuj się, nie przeczekuj, wzmacniaj swój wysiłek wojenny - taki ma cel. Eskalacja może nastąpić jesienią, co jest bardzo trudne, ale decyzje mogą być podjęte. Fizyczna eskalacja może mieć miejsce w przyszłym roku, po zgromadzeniu sił. Chyba że zdecyduje się na użycie broni jądrowej, co może zrobić w każdej chwili - dodaje gen. Koziej.
Zimno, ciemno, bez jedzenia. Taką taktykę ma Putin?
Doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak powiedział, że "Ukraina potrzebuje więcej obrony przeciwlotniczej, aby chronić infrastrukturę krytyczną przed Rosją".
Te słowa odnoszą się do bestialskich ataków w odpowiedzi na sukcesy kontrofensywy ukraińskiej. W niedzielę w całej Ukrainie został ogłoszony alarm powietrzny. Kilkanaście minut po godz. 18 na kilka obwodów spadły rosyjskie rakiety. Jak podawały wówczas ukraińskie media, powołując się na władze obwodowe, prądu nie było m.in. w obwodach połtawskim, sumskim, charkowskim, dniepropietrowskim, odeskim (częściowo) i donieckim. Jeden z pocisków uderzył w Charkowską Elektrociepłownię-5. Wybuchł potężny pożar.
W niedzielę tę sytuację skomentował również Podolak. "Celowe uderzenia na krytyczną infrastrukturę cywilną (w szczególności na największą Charkowską Elektrociepłownię-5) — to przejaw terroryzmu Federacji Rosyjskiej i chęci masowego pozostawienia ludności cywilnej bez prądu i ciepła. Tchórzliwa 'odpowiedź' na ucieczkę własnej armii z pola bitwy" - napisał doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Sam prezydent również zabrał głos w tym temacie. Napisał w swoim wpisie w mediach społecznościowych bezpośredni przekaz do Rosjan: "Czytajcie mi z ust: Bez gazu czy bez was? Bez was. Bez prądu czy bez was? Bez was. Bez wody czy bez was? Bez was. Bez jedzenia czy bez was? Bez was. Zimno, głód, ciemność i pragnienie nie są dla nas tak straszne i śmiertelne jak wasze "przyjaźń i braterstwo". Ale historia postawi wszystko na swoim miejscu. A my będziemy mieli gaz, światło, wodę i jedzenie… i bez was!".
W opinii ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, uderzenia w infrastrukturę krytyczną świadczą o słabości Putina.
- Putin gra na czas. W sensie militarnym nie ma już możliwości rozwijania operacji ofensywnej, musi się bronić - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Koziej. I podkreśla, że "ma czas, by dotrwać do zimy, kiedy te działania wojskowe będą - z obu stron - utrudnione". A potem do wiosny. - Ma kilka miesięcy na wzmocnienie zgrupowania w Ukrainie. A być może i na podjęcie jakichś innych, ważnych decyzji, na przykład wprowadzenia powszechnej mobilizacji - podkreśla.
I dodaje, że "w czasie zimy będzie wykorzystywał możliwości niszczenia infrastruktury ukraińskiej, powodujące utrudnienia przeżycia ludności, zwłaszcza w regionach na wschód od Dniepru, które są najbardziej narażone na oddziaływania rosyjskie".
Zobacz także
"Ktoś podpowiedział Putinowi, żeby nękać społeczeństwo"
- Putin, jego oficerowie i armia zostali zapędzeni w kozi róg - stwierdza z kolei płk Kruczyński. Jak podkreśla, "sukcesów nie ma, są spektakularne porażki".
I dodaje: - Ktoś mu podpowiedział, żeby nękać społeczeństwo i swoją frustrację ulokować w tych miejscach - uszkadzając infrastrukturę, zakłócając przepływ energii, ciepła, wody.
- To może być bolesne, ale Ukraina nie takie rzeczy widziała i nie z takimi problemami miała do czynienia. Myślę, że są w stanie się z tym uporać i te problemy przezwyciężyć - zaznacza.
"Ukraińcy chcą ich zniszczyć w największym stopniu jak się da"
Płk Kruczyński w niedzielę wrócił z Ukrainy. Jak opowiada WP, miał tam możliwość przysłuchiwania się konferencji, gdzie była m.in. ukraińska para prezydencka, premier, a także kilkaset osób z każdego zakątku świata. - To napawało optymizmem, jaka energia z nich tryskała. Mają wszystko przemyślane - ocenia ekspert.
Dodaje, że "prezydent Zełenski nie wnika w to, co robi armia, bo od tego ma ludzi". - Wszyscy wiedzą, co mają robić. Jeśli nadal będzie wsparcie Europy, świata, dostawa amunicji, Ukraina zrobi swoje. Niesamowitym wysiłkiem, bo po ich stronie są straty - codziennie ginie kilkanaście, kilkadziesiąt osób. Ale się trzymają - ocenia.
- Usłyszałem w Ukrainie ciekawe stwierdzenie. Oni nie chcą, by Rosja bezboleśnie się wycofała. Ukraińcy chcą ich zniszczyć w największym stopniu, jak się da. Zniszczyć sprzęt, siłę żywą. Mówią, że gdyby dali im możliwość wycofania się, jakby Rosjanie wrócili do siebie i wylizali rany, jest więcej niż pewne, że po dwóch-trzech latach na nowo stanęliby u bram i atakowali Ukrainę. Ukraińcy mają jedyną, niepowtarzalną szansę: teraz albo nigdy zaprowadzić porządek z nieprzyjacielem - zaznacza płk Kruczyński.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski