Rosja znosi limit wieku dla nowych żołnierzy. "Putinowi kończą się zasoby"

Dowództwo rosyjskiej armii robi wszystko, by zwiększyć liczbę żołnierzy walczących w Ukrainie. W ostatnich dniach w Rosji zmieniono przepisy, by otworzyć drogę do rekrutacji większej liczby cywilnych ochotników. Zniesiono też limit wieku dla żołnierzy zawodowych. - To kolejny przykład, że Rosjanie desperacko starają się pozyskać "nowe mięso armatnie" - mówią nam eksperci.


Władimir Putin podpisał ustawę umożliwiającą zaciąganie do sił zbrojnych osób powyżej 40. roku życia PAP/EPA.
MIKHAIL METZEL / SPUTNIK / KREMLIN POOL
Władimir Putin podpisał ustawę umożliwiającą zaciąganie do sił zbrojnych osób powyżej 40. roku życia PAP/EPA. MIKHAIL METZEL / SPUTNIK / KREMLIN POOL
Źródło zdjęć: © PAP
Sylwester Ruszkiewicz

Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał ustawę umożliwiającą zaciąganie do sił zbrojnych osób powyżej 40. roku życia. Wcześniej w armii obowiązywały limity wiekowe 18-40 lat dla Rosjan i 18-30 lat dla obcokrajowców.

- To sygnał świadczący o tym, że na Kremlu dostrzeżono poważne problemy z pozyskaniem nowych zasobów ludzkich dla rosyjskiej armii. To kolejny przykład, że Rosjanie desperacko starają się pozyskać "nowe mięso armatnie". Przy czym widać, że Rosjanie nie są chętni wspierać działania zbrojne w Ukrainie. Tego rodzaju działania podważają przekazy propagandowe Kremla o masowym poparciu dla sił zbrojnych i masowej gotowości Rosjan do udziału w wojnie - mówi Wirtualnej Polsce Michał Marek, ekspert z Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa.

Specjaliści techniczni z umiejętnością obsługi broni

Jak wynika z nowych przepisów, specjaliści mieliby być potrzebni do obsługi broni o wysokiej precyzji, a "doświadczenie pokazuje, że stają się nimi w wieku 40-45 lat". Według brytyjskiego BBC, rosyjska propaganda przedstawia zmianę wieku poborowych jako działanie mające na celu rekrutację większej liczby specjalistów technicznych.

Po zmianach możliwe będzie również zatrudnienie większej liczby medyków, inżynierów i specjalistów od łączności.

- Jeśli faktycznie to mają być medycy czy specjaliści techniczni, to wiek 40 plus nie powinien być tutaj przeszkodą. Mieli absurdalne prawo, więc widząc, co się dzieje w Ukrainie, postanowili je zmienić. Ale jeśli celem Putina ma być wysłanie ich na pierwszą linię frontu, to tacy "żołnierze" są nieprzydatni - ocenia gen. Roman Polko, były szef jednostki specjalnej GROM.

Zdaniem wojskowego, Kreml powinien oddać dowódcom swobodę działania co do rekrutacji cywilów. Tymczasem to Putin i jego otoczenie kreują politykę personalną w armii.

- Szukają za wszelką cenę "mięsa armatniego", żeby móc je przerzucać na front. Po trzech miesiącach wojny już nie przebierają, tylko wypychają jak leci. Jeśli Putin wcześniej wysyłał na front przestępców, bandytów czy najemników z Syrii, to 40-latek tak samo dla niego będzie nieistotny z punktu widzenia ludzkiego życia. Wstawi go do czołgu i wyśle na wojnę po to, żeby "masa robiła swoje" - uważa gen. Roman Polko.

"Idą na wojnę po śmierć, a nie zmienić swoje życie"

Oprócz tego dowództwo rosyjskiej armii robi wszystko, by zmusić żołnierzy do walki w Ukrainie. Według ukraińskiego wywiadu wojskowego, rodziny oficerów otrzymały zakaz opuszczania Rosji. Ponadto, jeśli ich bliscy służący w armii odmówią wykonywania rozkazów, całą rodzinę może czekać przymusowe przesiedlenie na rosyjski Daleki Wschód.

- Rosjanie, w swojej masie, popierają wojnę, ale nie chcą już bezpośrednio w niej uczestniczyć. Osobami, które popierają decyzje Putina ws. Ukrainy, wydają się być przede wszystkim kobiety. Z kolei mężczyźni widzą ryzyko, że mogą sami trafić na front. Nie popierają więc jego polityki, uważając, że jest to realne zagrożenie dla ich życia. To pokazuje, że poziom poparcia Rosjan jest przejaskrawiony i mocno przesadzony. To, co mówią rosyjskie propagandowe media, nie odpowiada rzeczywistości - ocenia Michał Marek, który prowadzi badania z zakresu rosyjskich działań dezinformacyjnych w przestrzeni medialnej krajów Europy Wschodniej i Centralnej.

Z kolei gen. Roman Polko podkreśla, że bogaty i wykształcony Rosjanin nie garnie się specjalnie do armii.

- Tam idą ludzie z prowincji, spod granicy z Azją, o niskim statusie społecznym, szukający poprzez armię możliwości zarobku i wyjścia z nędzy. Tyle że zasoby żołnierzy z tamtych rejonów już się kończą. A po drugie, na prowincji już zobaczyli, że na wojnę w Ukrainie można iść jedynie po śmierć, a nie żeby zmienić swoje życie. Stąd też powszechna mobilizacja byłaby dla Putina przyznaniem się do klęski. A także źle odebrana przez Rosjan, co mogłoby zachwiać jego pozycją na Kremlu. Stąd też rozpaczliwe próby szukania kogokolwiek, żeby wypełnić "masę" w rosyjskiej armii - mówi nam były szef GROM-u.

W podobnym tonie wypowiada się Michał Marek. - Mieliśmy przykład poboru wśród mężczyzn w okupowanych obwodach ługańskim i donieckim, którzy mocno się sprzeciwiali. Nie chcieli iść na front, bo to oznaczało wyrok śmierci. Kreml nie dba o ich życie i ich los, realizuje taktykę "zalewania frontu masą ludzi" i niezważania na straty. Tak próbuje wywierać nacisk na Ukraińców i przełamywać front. Będzie to wywoływało coraz większy opór, szczególnie wśród ludności na okupowanych terenach w Donbasie - mówi.

Powszechna mobilizacja? "Putin popełnił błąd"

Zdaniem ukraińskich i zachodnich ekspertów wojskowych, Rosja poniosła w tej wojnie znaczące straty. Według Ukrainy Rosja straciła około 30 tysięcy żołnierzy, podczas gdy rząd Wielkiej Brytanii szacuje liczbę ofiar na około 15 tysięcy.

- Rosji kończą się już możliwości ściągania na front kolejnych żołnierzy. Kreml wpadł w pułapkę przekazów propagandowych o swojej potędze, o tym, że jest to tylko "operacja specjalna", a nie wojna. Przez takie działania Putin ograniczył sobie możliwość ogłoszenia powszechnej mobilizacji. Teoretycznie mogą ją ogłosić, jeśli nastąpi zmiana polityki informacyjnej. Tyle że blisko po 100 dniach wojny mężczyźni mają już świadomość, co się dzieje na froncie. Skutek będzie taki, że mobilizacja również może nie przynieść zamierzonego efektu i może ona przebiegać nie w taki sposób, jakiego Kreml oczekiwał. Przed wojną mogli zorganizować o wiele więcej rezerw aniżeli teraz. Młodzi mężczyźni w Rosji po ponad trzech miesiącach od wybuchu wojny nie chcą być skazywani na śmierć – uważa Michał Marek.

W opinii gen. Polko, jeśli na froncie pojawią się w armii rosyjskiej nowi żołnierze, to nie z pobudek patriotycznych.

- Zasoby rosyjskiej armii mocno się uszczupliły, a wojna może potrwać jeszcze wiele miesięcy. A przecież to, co udało się Putinowi zdobyć czy ewentualnie uda, będzie trzeba jeszcze utrzymać. A jaką motywację ma rosyjski żołnierz? Jeśli się pojawią na froncie, to najpewniej niespełnieni frustraci, którzy będą szukać łupów i dokonywać kradzieży. O pobudkach patriotycznych nie ma mowy - kończy generał.

Czytaj też:

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie