Siewierodonieck jak Mariupol? "Będą chcieli domknąć Ukraińców w kotle"
Ważą się losy Siewierdoniecka na wschodzie Ukrainy. Rosjanie okrążyli ukraińskie wojska w kotle, zamykając krąg niemal w dwóch trzecich. Nieoficjalnie mówi się, że miasto ma być zdobyte do niedzieli. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, są przekonani, że podobnie jak w Mariupolu, Rosjanie będą prowadzić tam działania na całkowite wyniszczenie ukraińskiej armii.
Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców. W ostatnich dniach rosyjskie wojska uszkodziły już około 90 proc. zabudowy mieszkaniowej Siewierodoniecka, a w mieście przebywa aktualnie 12-13 tys. cywilów, którzy kryją się w piwnicach i schronach.
Nieprzerwany ostrzał. Rosjanie pewni swego
- Od kilku dni miasto w obwodzie ługańskim jest nieustannie w ogniu. Trwają nieprzerwane ostrzały dzielnic mieszkaniowych i infrastruktury Siewierodoniecka, zaatakowano również zakłady chemiczne Azot - poinformował na antenie Radia Swoboda szef administracji Siewierodoniecka Ołeksandr Striuk.
Z kolei jak przekazał na Telegramie Igor Girkin, emerytowany pułkownik wywiadu wojskowego GRU, przed laty minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, rosyjskie dowództwo jest przekonane o zbliżającym się sukcesie zajęcia Siewierdoniecka.
"W wielu jednostkach i formacjach walczących w tamtym rejonie Sił Zbrojnych Ukrainy straty wynoszą ok. 40-50 proc., a w niektórych nawet 60 proc., co nie może nie wpływać na ich skuteczność i stabilność. Całe ukraińskie zgrupowanie w rejonie Siewierodonieck-Łysiczańsk jest teraz naprawdę w "torbie". Zaopatrzenie jest możliwe tylko po drogach, które są pod ostrzałem. Walczącym tam jednostkom kijowskim przypadnie los garnizonu Mariupol, który obecnie chce zyskać na czasie" – twierdzą Rosjanie.
Według płk. rez. Piotra Lewandowskiego, weterana z Iraku i Afganistanu, Siewierodonieck jest praktycznie stracony przez Ukraińców.
- Tak jak w pewnym momencie wiadomo było, że Mariupol jest stracony. To, że tam się toczyły walki, nie zmieniało położenia tego miasta, które de facto operacyjnie zostało opanowane przez Rosjan. Siewierodonieck co prawda będzie wiązał nadal znaczne siły po stronie rosyjskich wojsk, ale wszystko wskazuje, że też padnie ich łupem – mówi Wirtualnej Polsce płk rez. Piotr Lewandowski. Jego zdaniem, obrona miasta przez Ukraińców wynika z taktyki walki o każde miasto.
- Mają za sobą masakrę w Buczy czy Irpieniu. Ale w przypadku Siewierodoniecka to za chwilę będzie również martwe miasto jak Mariupol – ocenia wojskowy.
"Drugi Mariupol?". Ukrainy na to nie stać
Z kolei według dr. Jacka Raubo, specjalisty w zakresie bezpieczeństwa i obronności, eksperta portalu Defence24.pl, decyzja o zamknięciu się w Siewierodoniecku, w kotle, będzie dla ukraińskich żołnierzy tragiczna.
- Na drugi Mariupol – jeżeli chodzi straty wśród ukraińskiej armii - ich nie stać. Tam są 2-3 doborowe jednostki, znajdujące się w coraz mniej komfortowym położeniu. Ukrainę czekają teraz jedne z najtrudniejszych dni w tej wojnie. Rosjanie mają zdolności militarne do prowadzenia działań na długi okres, nawet przy znacznych stratach – mówi WP dr Jacek Raubo.
Jego zdaniem, obecnie jesteśmy coraz bliżej sytuacji, w której Ukraina może przegrać bitwę o Donbas.
- I będzie zmuszona do wycofania się do miejsc, w których nie będzie mogła oddziaływać na obwód ługański i doniecki. Po zajęciu Siewierodoniecka i Lisiczańska przez Rosjan ukraińskiej armii będzie ciężko na nowo "przeformatować" linie obronne. Rosjanie nie dość, że prowadzą intensywny ostrzał artyleryjski w tamtym rejonie, to nękają ich cały czas również "na zapleczu". Zarówno przy pomocy uderzeń ogniowo-artyleryjskich, jak i śmigłowców szturmowych – komentuje ekspert portalu Defence24.pl.
Według wojskowych analityków Rosjanie mieli ściągnąć na front zapasy z wojskowych magazynów. Ich zdaniem, zmasowane użycie artylerii przez Rosjan robi ogromną różnicę na polu bitwy i zmusza Ukraińców do wyboru: albo wysokie straty własne odniesione pod ostrzałem artyleryjskim, albo odwrót. Najczęściej wybierane jest to drugie.
Straty wśród ukraińskiej armii. "Wojna na wyniszczenie"
Pojawiają się również głosy, że Rosjanie będą prowadzić swoje działania w rejonie Siewierodoniecka obliczone na całkowite wyniszczenie ukraińskich formacji.
- Informacje o stratach wśród ukraińskiej armii są bardzo niepokojące. Jeśli wśród 400 ukraińskich jeńców okazuje się, że pochodzą oni z pięciu różnych brygad, to oznacza, że w tamtym rejonie brygady walczą już kompaniami. W rejonie Siewierodoniecka są one mocno przemieszane i niestety, ale tam straty muszą być olbrzymie. A to oznacza utratę zdolności bojowej jednostek zawodowych. Nie zastąpi ich obrona terytorialna. Oni mogą co najwyżej "utrzymywać" teren. Ale do działań ofensywnych potrzeba wojsk operacyjnych – uważa płk Piotr Lewandowski.
I jak podkreśla, w rejonie Siewierodoniecka, walczą dla ukraińskiej armii doborowe formacje, które nabierały doświadczenia w ATO, czyli Operacji Antyterrorystycznej prowadzonej w Donbasie.
- Dlatego te straty będą bardzo trudne do uzupełnienia. A jednostki ukraińskie są tam mocno niszczone. Przy stratach ok. 30 proc., kolejne straty zaczynają rosnąć skokowo. To upośledza zdolność jednostki do prowadzenia działań. Formacja jest gorzej zorganizowana i zaczyna gorzej walczyć. Przy 50-60 proc. strat jednostka powinna być absolutnie wycofana z frontu. Ale czym ją zastąpić, skoro walczyli tam najlepsi z najlepszych? – pyta płk Piotr Lewandowski.
W podobnym tonie wypowiada się dr Jacek Raubo.
- Kluczowe dla dalszego rozwoju wydarzeń mogą być straty po ukraińskiej stronie. Są już wyczerpani i zmęczeni. Muszą notorycznie odpierać ataki znacznie większych jednostek przeciwnika i walczą już kolejny miesiąc. A jeżeli utrzymują długi czas linię obrony, która jest rażona ogniem artyleryjskim, to łatwiej mogą popełnić błąd. Rosjanie nie zwracają na to uwagi – uważa dr Jacek Raubo.
Jego zdaniem, wojna na wyniszczenie zaczęła się, kiedy Rosjanie podjęli decyzję o skróceniu działań na kierunku Kijowa i Charkowa i skupili się na działaniach w Donbasie.
- Ich próba zajęcia Siewierodoniecka to kolejny etap wyniszczających, bezwzględnych działań. Rosjanie nie podejmują tam operacji mobilnej, nowoczesnej z użyciem techniki, tylko przesuwają się systematycznie do przodu z użyciem artylerii i przewagi liczebnej. Będą chcieli "domknąć kocioł" i wypchnąć bądź zlikwidować Ukraińców – ocenia dr Jacek Raubo.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski