Rosja zamknie granice. Podano datę
Rosyjskie władze najprawdopodobniej zamkną granice dla mężczyzn w wieku poborowym. Niezależny portal Meduza podał datę, kiedy zakaz ma wejść w życie.
Rosja wprowadzi zakaz wyjazdu z kraju dla mężczyzn podlegających służbie wojskowej po zakończeniu pseudoreferendów na ukraińskich okupowanych terytoriach - pisze w niedzielę niezależny portal Meduza, powołując się na źródła.
Źródło zbliżone do administracji prezydenta Rosji twierdzi, że najpewniej 28 września władze zamkną granice dla mężczyzn w wieku mobilizacyjnym.
Zakaz wyjazdu z Rosji. Podano datę
Drugi rozmówca, również zbliżony do Kremla, podkreśla, że zakaz wejdzie w życie po tzw. referendach, które mają zakończyć się wieczorem 27 września.
Według niego wprowadzone zostanie coś na kształt "wiz wyjazdowych". By wyjechać z Rosji, mężczyźni będą musieli otrzymać pozwolenie od wojskowej komendy uzupełnień.
Od piątku władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy przeprowadzają pseudoreferenda aneksyjne. Głosowania na okupowanych terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego mają potrwać do wtorku.
Mobilizacja całej wsi
We wsi Tiumieniewo w obwodzie kemerowskim w Rosji zmobilizowani na wojnę z Ukrainą zostali wszyscy mężczyźni - napisała niezależna Nowaja Gazieta. Jewropa, powołując się na źródło. Rozmówca portalu poinformował o zmobilizowaniu 59 osób.
"Dzisiaj chodzili po podwórzach i rozdawali wezwania. W poniedziałek trzeba stawić się na komendzie wojskowej" - przekazał w sobotę rozmówca "Nowej Gaziety. Jewropy". Według niego w okolicznych wioskach na Syberii jest praktycznie taka sama sytuacja.
Portal pisał też wcześniej o tym, że w liczącej ok. 300 mieszkańców miejscowości Kisliakowka w Kraju Krasnodarskim nad Morzem Czarnym tylko jednego dnia zmobilizowano 22 mężczyzn. Wszyscy z nich są w wieku ponad 40 lat, mają doświadczenie wojskowe.
Według portalu Meduza Rosja planuje zmobilizować 1,2 mln ludzi, głównie spoza dużych miast. Oficjalnie władze mówią o 300 tys. osób.