Kreml zaczyna się bać. Bo wtedy w telewizji pojawia się ten generał

Występujący w telewizji generał Andriej Gurulew straszył unicestwieniem Francji i Wielkiej Brytanii oraz użyciem największej bomby z czasów ZSRR. Rzecznik Kremla groził, że zachodnie czołgi spłoną w Ukrainie. - Oznacza to, że Rosja obawia się nowej fali zachodnich dostaw uzbrojenia na Ukrainę - tak powrót do propagandowych gróźb w rosyjskiej telewizji interpretuje dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego.

Rosyjska propaganda wzmaga pogróżki. Generał Gurulew postraszył największą bombą z czasów ZSRR
Rosyjska propaganda wzmaga pogróżki. Generał Gurulew postraszył największą bombą z czasów ZSRR
Źródło zdjęć: © Telegram | Andriej Gurulew
Tomasz Molga

17.01.2023 | aktual.: 17.01.2023 20:42

- Kreml chce pokazać, że jest gotowy na wszystko, na scenariusz wojny totalnej. Dzięki temu przekazowi przeciętny Rosjanin ma być zaktywizowany do udziału w tej wojnie, gotów do poświęcenia życia. Po to w rosyjskiej telewizji występują tacy goście jak gen. Gurulew, których zadaniem jest lansowanie najbardziej skrajnych przekazów - mówi Wirtualnej Polsce dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert do spraw Rosji i obserwator rosyjskiej propagandy. Przypomina, że według nieoficjalnych informacji w Rosji za chwilę zacznie się kolejna fala mobilizacji.

Pogróżki generała. Francji nie będzie, zburzyć Londyn

Po tym, jak Francja, Stany Zjednoczone, a ostatnio Wielka Brytania, Niemcy oraz Polska zadeklarowały dalsze dostawy uzbrojenia (m.in. czołgów i wozów bojowych do Ukrainy), rosyjska propaganda wzmogła pogróżki o atomowej zagładzie sojuszników. W telewizji Rossija 1 kilkakrotnie wystąpił emerytowany gen. Andriej Gurulew, polityk i deputowany do parlamentu Federacji Rosyjskiej. - Francja zniknie z powierzchni ziemi, a starczy nam rakiet. Ot, była Francja, nie ma Francji. O Wielkiej Brytanii pół roku temu powiedziałem, że trzeba ją zburzyć z powierzchni ziemi. Musimy pamiętać o Londynie. Jeśli go nie ma, nastąpi zwycięstwo - odgrażał się Gurulew w programie Władimira Sołowiowa.

- Czy powinniśmy zacząć od wznowienia testów broni jądrowej? Jeśli tak, to jak za Chruszczowa, zrzucić matkę Kuzkina na Nową Ziemię, żeby cały glob się zatrząsł - dodał były generał. Nawiązał w ten sposób do odpalenia najsilniejszej bomby w historii ZSRR. Było to w 1961 roku. Chmura-grzyb po eksplozji miała 60 km wysokości, fala sejsmiczna trzykrotnie obiegła kulę ziemską. Udowodniono, że zadawała obrażenia w promieniu 100 km od epicentrum wybuchu. Do końca zimnej wojny bomba nazywana matką Kuzkina lub car-bombą była głównym straszakiem Rosji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Gurulew dodał, że pojawienie się niemieckich czołgów Leopard w Ukrainie będzie sygnałem do wojny. - Wstawaj, kraj jest ogromny, nie ma innej opcji - powiedział, cytując pierwszy wers pieśni o świętej wojnie ojczyźnianej.

To ma wstrząsnąć Rosjanami

Według dr. Wojciecha Siegienia, pogróżki generała w rzeczywistości nie są adresowane do zachodnich społeczeństw. - Sądzę, że przeciętni Francuzi czy Brytyjczycy nie są świadomi tego, co opowiada Gurulew. Jego przekaz ma wstrząsnąć rosyjską prowincją, tam, gdzie znajdują się rosyjskie zasoby mięsa armatniego. Te programy przekonują Rosjan, że w wojnie kraj idzie na całość - mówi dalej dr Siegień.

- Rosyjskie media obiegła niedawno relacja, jak matka odbiera pojemnik z ciałem poległego syna, który poszedł na wojnę jako ochotnik. Powiedziała do kamer, że jest dumna z Putina i jest dumna z syna, któremu kupiła wojskowy ekwipunek. Tak właśnie ma to działać! - dodaje rozmówca WP.

- To, co widzimy w rosyjskiej telewizji to tylko symulacja jakiejś debaty. W praktyce ci różni mówcy mają przydzielone role i wspólnie realizują strategię informacyjną Kremla. Jeśli Putin chce oddziaływać na zachodnią opinię publiczną, używa do przekazu Dmitrija Pieskowa albo szefa MSZ Siergieja Ławrowa, których wypowiedzi są cytowane przez zachodnie media - wyjaśnia.

Czołgi dla Ukrainy. Rosjanie się zagotowali

W poniedziałek Dmitrij Pieskow był pytany m.in. o deklaracje brytyjskiego szefa obrony, który poinformował, że dostarczy Ukrainie czołgi Challenger 2. Wcześniej Polska zadeklarowała przekazanie Leopardów. - Te czołgi płoną i będą płonąć, tak jak pozostałe - odparł rzecznik Władimira Putina. Przekonywał dziennikarzy, że Wielka Brytania, Polska i inne kraje organizujące nową rundę dostaw bardziej zaawansowanego technologicznie sprzętu wojskowego dla Ukrainy, "nie są w stanie zmienić sytuacji".

Rzecz jasna inaczej sprawę komentują zachodni urzędnicy. W poniedziałek sekretarz obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace zapowiedział wysłanie do Ukrainy brytyjskich czołgów, dział samobieżnych, "setek pojazdów opancerzonych", 100 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej. - To nasza odpowiedź (...) Kreml musi uznać, że to ich zachowanie umacnia międzynarodową determinację i że wbrew propagandzie, Ukraina i jej partnerzy skupieni są na obronie Ukrainy. Żadne wsparcie międzynarodowe nie jest atakiem na Rosję ani agresją zorganizowaną przez NATO, nie mówiąc już o wojnie - oświadczył minister Wallace.

W piątek 20 stycznia w amerykańskiej bazie sił powietrznych w Ramstein ma się odbyć kolejne spotkanie sojuszników z NATO, gdzie ministrowie obrony krajów zachodnich będą planować wsparcie wojskowe dla Ukrainy.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie