Rosja upomina Turków. Tak jej odpowiedzieli
Turecki minister obrony Hulusi Akar powiedział w czwartek swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi Siergiejowi Szojgu, podczas rozmowy telefonicznej, że Ankara będzie nadal odpowiadać na "zagrożenia pochodzące z północnej Syrii". Wcześniej Moskwa zwróciła się do Turcji o powstrzymanie ofensywy wojskowej na syryjskich terenach.
Według komunikatu tureckiego ministerstwa obrony Akar powiedział Szojgu, iż "priorytetem dla Turcji jest trwałe zapobieganie zagrożeniom terrorystycznym, płynącym z północnej Syrii" i dodał, że należy przestrzegać wcześniejszych porozumień w tej sprawie.
W środę rosyjski negocjator Aleksander Ławrientiew oświadczył, że Turcja powinna powstrzymać się od ofensywy lądowej na pełną skalę w Syrii, ponieważ takie działania mogą wywołać eskalację przemocy.
"Zdeterminowani jak nigdy wcześniej"
W środę prezydent Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że Turcja ma prawo rozwiązać swoje problemy w północnej Syrii i przeprowadzić tam ofensywę lądową przeciwko kurdyjskim bojownikom. - Jesteśmy zdeterminowani jak nigdy wcześniej, by zapewnić bezpieczeństwo naszej południowej granicy - mówił.
Erdogan zapowiedział przy tym, że turecka armia "w najbardziej dogodnym momencie" rozpocznie na północy Syrii ofensywę lądową. Jak dodał, ataki lotnicze na kurdyjskie pozycje to "dopiero początek", a działania militarne Ankary w sąsiednich państwach pomogą "zapewnić integralność terytorialną" Syrii oraz Irakowi.
Bombardowania Kurdów
Tureckie lotnictwo od kilku dni atakuje w północnej Syrii pozycje Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) oraz Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) - ugrupowania Kurdów uważanego przez Ankarę za odpowiedzialne za zamach bombowy w Stambule z 13 listopada. Kurdowie z kolei przeprowadzają ataki odwetowe wzdłuż syryjskiej granicy.
Licząca, według różnych szacunków, od około 30 do nawet 45 mln osób społeczność Kurdów zamieszkuje głównie terytorium Turcji (14-20 mln), ale także m.in. Iranu (8-12 mln), Iraku (5-9 mln) i Syrii (1,5-3,5 mln).
Źródło: PAP