Rosja uderza serią rakiet. Paraliż Lwowa
Od rana w Ukrainie wyły syreny alarmowe. Najpierw zagrożenie ogłoszono tylko na wschodzie kraju, a potem na całym jego terytorium. Eksplozje było słychać w rejonie Odessy, Białogrodu nad Dniestrem, Sum i Żytomierza i we Lwowie, który przez wiele godzin był sparaliżowany, bo w większości miasta nie było prądu. W rejonie Kijowa działała obrona powietrzna, na miasto spadło jednak kilka rakiet. W kierunku Ukrainy wystrzelono łącznie 69 pocisków.
Pierwsze doniesienia mówiły o 120 pociskach skierowanych w kierunku Ukrainy. Ostatecznie Rosjanie zaatakowali 69 rakietami.
Od rana pojawiały się doniesienia o wybuchach w Kijowie, Charkowie, Lwowie, a także obwodach odeskim, żytomierskim, połtawskim, mikołajowskim i sumskim. Większość komunikatów dotyczyła skutecznych działań ukraińskich sił obrony powietrznej.
Obrona powietrzna Lwowa nie zdołała jednak uchronić miasta przed wszystkim pociskami. Część z nich spadła na obiekty cywilne, a inne na obiekty infrastruktury krytycznej. Na skutek uszkodzeń elektrowni i sieci energetycznych nie kursowały tramwaje, a w 90 proc. budynków było prądu. Na skutek kłopotów z dostawami energii elektrycznej w wielu częściach miasta nie było też wody.
Ataki na obiekty cywilne
Poinformowano również o pierwszych przypadkach uderzeń w obiekty cywilne. W stolicy odłamki zestrzelonego pocisku trafiły w dwa domy mieszkalne, zakład przemysłowy i plac zabaw dla dzieci. Według wstępnych doniesień dwie osoby zostały ranne - przekazały na władze Kijowa.
Odłamki rakiety spadły również na dom w miejscowości Stepowe w obwodzie odeskim. Nie można wykluczyć również ofiar w Charkowie, prawdopodobnie ostrzelanym z wyrzutni rakietowych S-300 - oznajmili wiceszef biura prezydenta Ukrainy Kyryło Tymoszenko i gubernator obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow.