Rosja twierdzi, że zdobyła miasto Pokrowsk. Gen. Polko: Porażkę ponosimy na całkiem innym froncie
W dniu przyjazdu do Moskwy amerykańskich negocjatorów Steve'a Witkoffa i Jareda Kushnera Rosja ogłosiła zdobycie ukraińskiego Pokrowska. Ukraińskie dowództwo stanowczo temu zaprzecza, informując, że rosyjscy żołnierze jedynie wykorzystali gęstą mgłę, by na krótko "podnieść flagę" w jednej z dzielnic i stworzyć pozory przejęcia miasta.
- Większą stratą niż nawet hipotetyczna utrata Pokrowska są szkody wyrządzone w sferze wojny niekinetycznej. Rosja rozbija spójność NATO, a amerykańska administracja wyciąga z międzynarodowej izolacji Władimira Putina. Polityka Steve'a Witkoffa i narracja administracji Donalda Trumpa, które skłaniają Ukrainę ku kapitulacyjnym ustępstwom, przyniosły więcej szkód niż pożytku. Właściwie przyniosło to same szkody - mówi dla Wirtualnej Polski gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM i przed laty zastępca szefa BBN.
Generał odnosi się do sprzecznych doniesień na temat sytuacji w ukraińskim Pokrowsku. We wtorek rosyjskie media informowały, że sam Putin odwiedził stanowisko dowodzenia Połączonej Grupy Sił i przyjął raporty o zdobyciu przez Rosjan Pokrowska oraz Wołczańska. Ukraińskie dowództwo zaprzecza tym informacjom, wskazując, że były to działania wyłącznie propagandowe.
"W Pokrowsku trwają operacje poszukiwawczo-szturmowe i eliminacja wroga w mieście. Rosjanie, wykorzystując gęstą mgłę, podjęli kolejną próbę 'podniesienia flagi' w jednej z dzielnic miasta, aby propagandziści mogli wykorzystać to jako dowód przejęcia kontroli nad całym Pokrowskiem. Następnie pospiesznie uciekli, a oczyszczanie grup wroga jest w toku" - czytamy w raporcie ukraińskiego Dowództwa Operacyjnego "Wschód".
"Można się spodziewać wszystkiego". Eksperta przed spotkaniem w Moskwie
Dowództwo podkreśliło, że próby stworzenia przez rosyjskich okupantów propagandowych obrazów rzekomej kontroli nad miastem prowadzą do znacznych strat w rosyjskich oddziałach.
Bitwa o Pokrowsk. Co dalej?
Według analityków serwisu DeepState, rosyjscy okupanci próbują rozproszyć się wokół Pokrowska oraz okolic i przejąć fizyczną kontrolę nad tym obszarem. Sytuacja pozostaje krytyczna dla Ukrainy, ale - jak twierdzi ukraińska agencja UNIAN - bitwa o Pokrowsk i Myrnohrad trwa nadal.
- W takich sytuacjach kluczowa jest ocena dowódców z pola walki: czy warto jeszcze walczyć i poświęcać ludzi, czy są realne szanse utrzymania pozycji, czy też rozsądniej jest się wycofać. Nie trzeba wygrać wszystkich bitew, aby ostatecznie wygrać wojnę - zaznacza gen. Polko.
Pytany o cenę utrzymania kontroli nad Pokrowskiem, odpiera: - Nawet jeśli Pokrowsk udałoby się obronić lub odbić za cenę bardzo dużych strat, to może się okazać, że gra nie jest warta świeczki. Ukraina nie walczy mięsem armatnim - tak walczy Rosja.
Jak dodaje, utrata terenu na danym odcinku frontu nie musi jeszcze oznaczać strategicznej porażki. - Prawdziwym przełomem na korzyść Rosji byłaby realizacja zapisów z projektu porozumienia, które zakładają oddanie przez Ukrainę Donbasu wraz z pasem umocnień opartym o kluczowe miasta, takie jak Kramatorsk i Słowiańsk. To dramatycznie pogorszyłoby położenie wojsk ukraińskich i otworzyłoby Rosjanom drogę w głąb terytorium Ukrainy - podkreśla gen. Polko.
Obrona za wszelką cenę oznaczałaby kolejny "Bachmut"
W podobnym tonie wypowiada się dla WP analityk wojskowy ppłk rez. Maciej Korowaj, oceniając, że z militarnego punktu widzenia rozwój sytuacji wokół Pokrowska był w dużej mierze przewidywalny i mógł wpisywać się w ukraiński plan operacyjny.
- Ukraińcy nie mają dziś wystarczających zasobów, aby w takich warunkach długo i sztywno utrzymywać pozycje. Próba obrony za wszelką cenę oznaczałaby stworzenie kolejnego Bachmutu (słynna krwawa bitwa toczona od sierpnia 2022 r. do maja 2023 r. - red.), a nie o to chodzi, by wytracać ludzi na takich zasadach - zaznacza.
Jak wyjaśnia, miasto było bronione do momentu, gdy Rosjanie zaczęli angażować tam bardzo duże siły i środki, często kosztem innych kierunków działań.
- Z militarnego punktu widzenia w pewnym momencie można to po prostu odpuścić, zachowując ludzi i zdolności bojowe na przyszłe działania, zamiast wiązać się w wyniszczającą walkę pozycyjną - podsumowuje ppłk rez. Korowaj.
Trudna sytuacja dotyczy nie tylko Pokrowska: rosyjskie wojska stopniowo przesuwają linię frontu również w innych odcinkach wschodniej Ukrainy, zwiększając presję na ukraińską obronę.
Konrad Muzyka, analityk z Rochan Consulting, oszacował, że Rosja zajęła w listopadzie ponad 700 km kw., co czyni ten okres drugim najgorszym miesiącem od stycznia 2024 r. pod względem utraconego przez Ukrainę terytorium. Potwierdza to skalę i tempo obecnej ofensywy Rosjan.
Rosjanie dokonują postępów, w tle toczą się negocjacje
Rosjanie rzucają na szalę wszystkie dostępne siły na froncie, dokonując kolejnych postępów terytorialnych, podczas gdy w tle toczą się przygotowania do ewentualnego rozejmu. We wtorek do Moskwy dotarli wysłannicy Donalda Trumpa: Steve Witkoff, główny amerykański negocjator ds. Ukrainy, i Jared Kushner, zięć amerykańskiego prezydenta.
"Wysłannicy" mają spotkać się z prezydentem Putinem. Amerykańskie media, m.in CNN, odnotowały, że Witkoff jako kolega biznesowy Trumpa czy Kushner będący zięciem prezydenta ani nie są dyplomatami, ani nie zajmują stanowisk publicznych w administracji.
Jednocześnie, jak wynika z opracowań DeepState, trudna sytuacja na froncie nie ogranicza się do Pokrowska. Na kierunku Pokrowsk-Myrnohrad koncentruje się ponad jedna trzecia rosyjskich ataków, a przeciwnik zajął tam łącznie 56,5 km kw., co stanowi jedynie około 11 proc. wszystkich listopadowych postępów.
Jednak znacznie większe zdobycze Rosjanie uzyskali w rejonie Hulajpola w obwodzie zaporoskim. W sumie w listopadzie zajęli ok. 505 km kw. terytorium Ukrainy, niemal dwukrotnie więcej niż we wrześniu (259 km kw.) i wyraźnie więcej niż w październiku (267 km kw.). Łącznie przeprowadzili niemal 6 tys. akcji szturmowych, najwięcej w tym roku. Ukraina podkreśla jednak, że mimo skali natarć aktywność przeciwnika na innych odcinkach frontu nie wskazuje na przełom operacyjny.
Tomasz Mogla, dziennikarz Wirtualnej Polski