"To wstęp do resetu". Ekspert tłumaczy, o co chodziło w ofercie biznesowej od Putina
To skomplikowana, ale koronkowo wykonana operacja Rosjan wobec administracji USA, której zwieńczeniem miałby być reset w relacjach - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Michał Sadłowski z Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską. Odnosi się do doniesień medialnych, jak "bankier Putina" miał kusić przedstawicieli Donalda Trumpa możliwością udziału w wielomiliardowych projektach gospodarczych w Rosji.
Według opisywanego przez media scenariusza, najpierw administracja USA miałaby nakłaniać Ukrainę do zawarcia porozumienia pokojowego na warunkach korzystnych dla Kremla. Następnie, w zamian za stopniowe cofanie sankcji, rosyjscy oligarchowie otwieraliby amerykańskim inwestorom drzwi do kluczowych projektów - zwłaszcza w sektorze energetycznym. W grę miały wchodzić udziały w przedsięwzięciach związanych z wydobyciem ropy i gazu, a nawet potencjalny powrót do tematów związanych z infrastrukturą przesyłową, taką jak Nord Stream.
Ten swoisty "język handlu" - jak opisuje to "The Wall Street Journal" - miałby stać się fundamentem nowego otwarcia w relacjach Moskwa-Waszyngton, którego ceną mogłyby się okazać ustępstwa kosztem Ukrainy.
- W taktyce Kremla nie ma niczego nowego. Rosja zawsze działała w ten sposób, szczególnie za czasów Władimira Putina. Od lat próbowała przyciągać zachodni biznes, także ten ściśle powiązany ze strukturami państw Zachodu, traktując to jako jedno z narzędzi realizacji własnych celów politycznych - zauważa dr Michał Sadłowski z Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską Fundacji IPW (instytucja ta zajmuje się analizą rosyjskiej polityki).
Rozmowy USA-Ukraina. Trump odniósł się do afery korupcyjnej
Ekspert podkreśla, że taka strategia szczególnie nasiliła się po wprowadzeniu sankcji, bo Kreml starał się w ten sposób wyłamywać poszczególne państwa, spółki czy wielkie koncerny z jednolitego frontu sankcyjnego.
- Wobec Donalda Trumpa jednym z fundamentów tej taktyki jest właśnie oferta otwarcia rosyjskiego rynku i przedstawianie wizji ogromnych możliwości dla amerykańskiego biznesu. Rosja proponuje dostęp do części swojej gospodarki jako argument, który ma zadziałać na wyobraźnię i przekonać do politycznego zbliżenia - podkreśla dr Sadłowski.
Biznesowa oferta dla Amerykanów
Zdaniem naszego rozmówcy już sam skład rosyjskiej delegacji, biorącej udział w rozmowach, wiele sugerował. Liderem był Kiryłł Dmitrijew, specjalny przedstawiciel prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. inwestycji zagranicznych, a także jeden z szefów kluczowego funduszu, odpowiedzialnego za inwestycje zagraniczne w Rosji i rosyjskie inwestycje poza jej granicami. Wsławił się "wyliczeniami", że na sankcjach amerykańska gospodarka traci setki milionów dolarów.
- Głównym zadaniem Dmitrijewa było przede wszystkim przekonanie strony amerykańskiej, w tym takich osób jak Steve Witkoff, że Rosja jest krajem o ogromnym, niewykorzystanym potencjale i że na kontraktach z Moskwą można "zarobić fortunę". Ten przekaz nie jest przypadkowy, lecz stanowi starannie skalkulowany element szerszej strategii - zwraca uwagę Michał Sadłowski.
- W tle chodzi oczywiście o stopniowe rozmontowanie reżimu sankcyjnego i m.in. ponowne uruchomienie wielkich projektów energetycznych, które miałyby znów pracować na rynek zachodni. Celem jest także skłonienie Amerykanów do większego zrozumienia - lub przynajmniej akceptacji - rosyjskiej polityki. W rosyjskich kręgach decyzyjnych od dawna spekulowano, że powrót Donalda Trumpa do władzy to sygnał do przygotowania bardzo konkretnych propozycji biznesowych - mówi dalej ekspert od rosyjskiej polityki.
Przecieki w sprawie rozmów pokojowych
Dr Sadłowski podkreśla jednocześnie, że do wszelkich doniesień medialnych na tym etapie negocjacji należy podchodzić z dużą ostrożnością.
- Tak naprawdę nie wiemy, co rzeczywiście leży dziś na stole negocjacyjnym. Trwa proces rozmów, a w jego trakcie - jak już wielokrotnie widzieliśmy - wykorzystywane są niemal wszystkie chwyty: od kontrolowanych i niekontrolowanych przecieków, po selektywne przekazywanie informacji i manipulację przekazem medialnym, by ukształtować określony obraz sytuacji po jednej lub drugiej stronie - podkreśla nasz rozmówca.
W ubiegłym tygodniu ujawniono m.in. nagrania z rozmowy Steve'a Witkoffa z doradcą Putina.
- Jak dotąd nie sprawdziły się czarnowidztwa tych, którzy od początku twierdzili, że Donald Trump "sprzeda" Ukrainę. Na razie nic takiego się nie wydarzyło - komentuje. - W dalszym ciągu, na razie, nadrzędnym celem amerykańskiej polityki pozostaje zachowanie odrębnej, suwerennej Ukrainy, niezależnej od Rosji. Kijów pozostaje w zachodniej strefie wpływów i nikt formalnie nie zamierza oddawać go Kremlowi. Oczywiście trwa twarda gra o przyszły kształt Ukrainy, a na stole, zarówno po stronie amerykańskiej, jak i rosyjskiej, leżą konkretne choć niejawne propozycje rozwiązań - podsumowuje.
Wrócił nawet temat Nord Stream 2
W sobotę "The Wall Street Journal" napisał, że potencjalną ofertą ze strony Rosji mogłoby być dopuszczenie wybranych amerykańskich firm i inwestorów do najbardziej dochodowych i strategicznych projektów surowcowych. Bliscy Putinowi oligarchowie - w tym Giennadij Timczenko, Jurij Kowalczuk oraz bracia Arkadij i Borys Rotenbergowie - mieli wysłać swoich przedstawicieli na rozmowy z amerykańskimi przedsiębiorcami w sprawie udziałów w projektach surowcowych.
Według cytowanego przez "WSJ" zachodniego urzędnika struktur bezpieczeństwa, oferowano m.in. koncesje na wydobycie gazu na Morzu Ochockim i w kilku innych lokalizacjach, a także dostęp do złóż metali ziem rzadkich w rejonie Norylska oraz na Syberii.
Gazociągiem Nord Stream 2 ma być zainteresowany amerykański inwestor i darczyńca kampanii Trumpa - Stephen Lynch. Dziennik twierdzi również, że wicedyrektor koncernu ExxonMobil negocjował w Katarze z Igorem Sieczinem, szefem Rosnieftu, możliwość powrotu do projektu Sachalin-2, wstrzymanego w 2022 r. po nałożeniu sankcji.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski