Wołodymyr Zełenski i Andrij Jermak © East News | Blondet Eliot

Jermak, negocjacje i spiski. Tak Zełenski rozpętał kryzys zakończony rewolucją

Tatiana Kolesnychenko

Ostatnie trzy tygodnie były dla Ukrainy szalonym rollercoasterem. Afera korupcyjna, kolejna próba przymuszenia do kapitulacji, a w końcu polityczne trzęsienie ziemi - zwolnienie Andrija Jermaka. Mimo burz, w Kijowie dziś czuć lekką ulgę i ostrożny optymizm.

Piątek 28 listopada miał być zwyczajnym dniem. Grafik Andrija Jermaka wypełniały przygotowania do wyjazdu. Nazajutrz szef biura prezydenta znowu miał stanąć na czele ukraińskiej delegacji i wyruszyć na Florydę, by kontynuować negocjacje z Amerykanami.

Dzień potoczył się jednak w zupełnie niespodziewanym kierunku. O szóstej rano przy punkcie kontrolnym w rządowym kwartale, pojawili się detektywi Narodowego Antykorupcyjnego Biura (NABU) oraz Specjalistycznej Antykorupcyjnej Prokuratury (SAP). Według portalu "Ukraińska Prawda" ochrona wojskowa nie chciała ich przepuścić. Dopiero po kilku napiętych rozmowach telefonicznych przedstawicielom NABU i SAP udało się przekroczyć punkt kontrolny.

Detektywi nie weszli jednak do siedziby biura prezydenta, gdzie na drugim piętrze mieści się gabinet Jermaka. Zamiast tego przeszukali jego znajdujące się w pobliżu mieszkanie, przejęli dwa laptopy oraz kilka telefonów.

Rozmowy USA-Ukraina. Trump odniósł się do afery korupcyjnej

Tymczasem w ukraińskich mediach emocje sięgały zenitu. Komentatorzy nie mogli przypomnieć, by kiedykolwiek w historii Ukrainy przeszukanie przeprowadzano u tak wpływowej osoby. Co więcej, z przecieków wynikało, że NABU i SAP były gotowe postawić Jermakowi zarzuty w związku z operacją "Midas", dotyczącą wielkiej afery korupcyjnej w sektorze energetyki.

Ale póki u Jermaka trwało przeszukanie, jego losy tak naprawdę ważyły się w biurze Zełenskiego. Tam właśnie trwało spotkanie, na które stawili się Wasyl Malyuk, szef Narodowej Służby Bezpieczeństwa (SBU), Mychajło Fiodorow, wicepremier oraz dyrektorzy NABU i SAP Semen Krywonos i Ołeksandr Kłymenko.

O czym rozmawiali? Według jednych źródeł rozmowa kręciła się wokół dylematu: jak walczyć z korupcją, ale nie osłabiać negocjacyjnych pozycji Ukrainy. Inni twierdzą, że prezydent już był zdecydowany, a spotkanie tak naprawdę było potrzebne, by dobić targu. SBU miałoby zrezygnować z postawienia zarzutów Krywonosowi. W zamian SAP odstąpiłby od zarzutów dla Jermaka.

Późnym popołudniem detektywi opuścili rządowy kwartał, a prezydent wziął pauzę do namysłu.

"W związku z negocjacjami z USA nie chcę spekulacji i plotek" - powiedział Zełenski, ogłaszając dymisję Jermaka, swojego "wiceprezydenta", szarą eminencję, najbliższego współpracownika, człowieka, który nie został wybrany w wyborach, ale zgromadził w swoich rękach władzę dorównującą tylko samemu prezydentowi.

Miejsce na dworze

- Nie dymisja, tylko zwolnienie. Inicjatywa nie wyszła od Jermaka. Decyzję podjął Zełenski - poprawia Julia Zabelina, ukraińska dziennikarka polityczna.

Według mediów zwolnieniu towarzyszyła półgodzinna scena, pełna łez, krzyków, obelg i oskarżeń. Inne źródła twierdzą, że histerii nie było, ale zaskoczenie już tak.

- Jermak oczekiwał, że po wszystkim, co razem przeszli, prezydent będzie go bronił. Wcześniej Zełenski deklarował: "Z Jermakiem przyszedłem do władzy, z nim odejdę" - mówi Zabelina.

Tuż po opublikowaniu taśm w ramach operacji "Midas", mimo wielkiej presji, Zełenski wciąż trzymał się tego zdania.

- Wtedy, żeby odwrócić uwagę od wewnętrznych problemów, zlecił, by jego biuro natychmiast zaktywizowało negocjacje pokojowe - mówi Zabelina.

Rustem Umierow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy skontaktował się ze Stevem Witkoffem i poleciał do Miami na spotkanie z nim. Nie wiedział, że Witkoff wraz z zięciem Trumpa Jaredem Kushnerem prowadzą rozmowy z wysłannikiem Rosji Kiriłłem Dmitrijewem.

Ten według "The Wall Street Journal" kusił ich wizją wielkich biznesów, które USA i Rosja mogłyby razem robić - zaczynając od wykorzystania 300 miliardów dolarów zamrożonych aktywów rosyjskiego banku centralnego, eksplorowania bogactw mineralnych Arktyki, a kończąc na wspólnej misji na Marsa, ze SpaceX Elona Muska.

W ten sposób Dmitrijew przekazał Witkoffowi 28-punktowy "plan pokojowy", będący rosyjską listą życzeń. Z kolei Witkoff, jak wynika z nagrania, które trafiło w ręce Bloomberga, obiecywał przekazać go Trumpowi jako własny pomysł. Na końcu kluczową rolę odegrał Umierow. Szukając wyjścia z kryzysu wewnętrznego, nieświadomie wywołał zewnętrzny.

Podczas spotkania w Miami, Witkoff pokazał mu "plan pokojowy". To pozwoliło mu pójść do Trumpa z informacją, że Ukraina została zaznajomiona z dokumentem, a nawet na niego się zgodziła. Trump nie czytając "planu", zgodził się na niego. W tym czasie Dmitrijew przekazał plan do amerykańskich mediów, przedstawiając go jako propozycję USA.

- Każda z trzech stron działała na własną rękę. Witkoff i Kushner kierowali się biznesową logiką. Biały Dom o niczym nie wiedział. Podobnie Dmitrijew, który walczy o miejsce na dworze Putina, nie informował Kremla do ostatniej chwili - mówi w rozmowie z WP osoba, zaangażowana w negocjacje po ukraińskiej stronie.

Wrażliwy punkt

Po rozpaleniu emocji wokół 28-punktowego "planu pokojowego" Zełenski jednak otrzymał to, czego chciał - społeczeństwo mogło odwrócić uwagę od potężnej afery korupcyjnej i zjednoczyć się wokół zewnętrznego wroga.

W tym zamieszaniu prezydent mógł nie tylko zignorować żądania zwolnienia Jermaka i Umierowa, który również przewijał się na taśmach operacji "Midas", a nawet postawić obu na czele delegacji, która pojechała do Genewy, by negocjować z USA.

- Obecność Jermaka drażniła, ale dla naszych zachodnich partnerów to niestety nic nowego. Od roku niemal wprost mówiono nam, żeby odsunąć Jermaka, chociażby od negocjacji. Miał kiepski angielski i agresywną postawę. Wymuszanie działało na początku inwazji, ale nie z nową administracją USA. Jermak wszystko utrudniał - mówi nasz rozmówca zaznajomiony z procesem negocjacyjnym.

Z Genewy Ukraińcy wrócili jednak w miarę dobrych nastrojach. Rosyjski plan skrócono do 19 punktów, zniknęły z niego również kwestie zapalne, jak rezygnacja z terytoriów, ograniczenia wojska czy pozwolenie na status języka rosyjskiego i Prawosławnej Cerkwi Moskiewskiego Patriarchatu.

Natomiast "wrażliwe punkty" planu Zełenski miał osobiście omówić z Trumpem.

- Jermak nalegał, by Zełenski jechał do Mar-a-Lago (rezydencji Trumpa na Florydzie - red.) na Dzień Dziękczynienia. Choć doradzający nam Amerykanie kategorycznie to odradzali. Miała to być dziecinnie prosta dyplomacja: szybko pojedziemy, powiemy, że wspaniały plan, tylko parę poprawek i możemy podpisywać. Piłka trafiłaby na rosyjskie boisko. Ale jak kombinowaliśmy z wyjazdem do Mar-a-Lago, Rosjanie się zorientowali. Najpierw wkręcili Turcję, by zaproponowała zawieszenie broni obejmujące infrastrukturę energetyczną i portową, żeby odwrócić uwagę. Potem wprost zakomunikowali, że wizyta Zełenskiego zrujnuje cały proces pokojowy, ponieważ Moskwa jeszcze nie zaznajomiła się z nową wersją planu. Ostatecznie Trump ogłosił, że nie chce się spotykać ani z Zełenskim, ani z Putinem, póki nie zostanie uzgodniony między nimi plan pokojowy - słyszymy od osoby zaangażowanej w negocjacje.

Odkorkować szampana

Na taśmach, opublikowanych przez Bloomberga Witkoff instruuje Jurija Uszakowa, doradcę Putina jak wkraść się w łaski Trumpa. Rozmowa ma szokujący wydźwięk, ale nie dla Trumpa.

- Z punktu widzenia amerykańskiego prezydenta Witkoff robi dobrą robotę. Jest "załatwiaczem", nieważne jak to robi, liczy się efekt. Podobną rolę w biurze Zełenskiego pełnił Jermak - opowiada nasz rozmówca.

Różnica między oboma polegała jednak na tym, że w ciągu prawie sześciu lat rządów Zełenskiego Jermak zdołał pozbyć się wszystkich rywali i zgromadzić olbrzymią władzę.

- Jermak był jak zasłona między prezydentem a całą resztą świata. Bez jego aprobaty, trudno było trafić do biura Zełenskiego. Uczestniczył we wszystkich rozmowach, rozstawiał swoich ludzi na różnych stanowiskach. Przy tym potrafił ignorować nawet swoich najbliższych współpracowników, nie odpowiadać na SMS-y - opowiada Julia Zabelina.

To w końcu obróciło się przeciwko niemu. Kiedy wybuchła afera korupcyjna, nawet ludzie, którzy zawdzięczali karierę Jermakowi, doradzali Zełenskiemu, aby się go pozbyć. Z relacji ukraińskich mediów wynika, że za zwolnieniem Jermaka opowiedzieli przewodniczący Rady Najwyższej Rusłan Stefanczuk, minister obrony Denys Szmyhal, a nawet zastępca Jermaka, Oleg Tatarow, który wywołuje równie negatywne emocje.

Sam Jermak w tym czasie próbował przekonać Zełenskiego, że cała afera korupcyjna to prowokacja oligarchów Igora Kołomojskiego i Hennadija Boholubowa, z których pierwszy siedzi w areszcie tymczasowym, a drugi uciekł za granicę. Potem domagał się zwolnienia szefa SBU Wasyla Maluka, ponieważ ten przeoczył operację "Midas" prowadzoną przez służby antykorupcyjne.

- Zbadano nawet, jak społeczeństwo może przyjąć dymisję Maluka. Okazało się, że negatywnie - mówi Zabelina. - Jermak dorobił się tylu wrogów, że w końcu oni się zjednoczyli przeciwko niemu. Kiedy w końcu go zwolnili, połowa Kijowa odkorkowała szampana.

List "porządnego człowieka"

Jermak nie komentował swojego zwolnienia w ukraińskiej prasie, ale do dziennikarki "The New York Times" jednak napisał:

"Zostałem zhańbiony, a moja godność nie została ochroniona, mimo że byłem w Kijowie od 24 lutego 2022 roku. Dlatego nie chcę stwarzać problemów Zełenskiemu. [...] Jestem oburzony oszczerstwami, a jeszcze bardziej brakiem wsparcia ze strony tych, którzy znają prawdę".

Jermak dodał też, że jest "uczciwym i porządnym człowiekiem" oraz że zamierza "pójść na front". Choć to ostatnie prawdopodobnie ma więcej wspólnego z chęcią uniknięcia zarzutów.

- To nie jest polityczne trzęsienie ziemi. To minirewolucja zarówno dla systemu administracji publicznej, który powstał za prezydentury Zełenskiego, jak i dla procesów politycznych w Ukrainie - uważa politolog Wołodymyr Fesenko.

- Wszyscy wiedzieli, że to szemrana postać, dzieją się wokół niego dziwne historie. Ale potrafił pracować i dowozić wyniki. Cały system władzy opierał się na nim. Teraz powstaje pytanie, jak jego zwolnienie wpłynie na zarządzanie państwem - mówi wysoko postawiony urzędnik, z którym rozmawiała Wirtualna Polska.

Giełda nazwisk

Według źródeł "Ukraińskiej Prawdy" po zwolnieniu Jermaka prezydent "nagle znowu stał sobą", jak Kaj po uwolnieniu się od Królowej Śniegu.

Największą zagadką pozostaje jednak pytanie, kto zastąpi Jermaka na stanowisku szefa biura prezydenta. Jako jedno z pierwszych pojawiło się nazwisko Julii Swyrydenko, obecnej premier. Jednak równie szybko zostało odrzucone - jej dymisja oznaczałaby powołanie nowego rządu, co byłoby problematyczne, biorąc pod uwagę żądania opozycji o włączeniu jej przedstawicieli do rządu jedności narodowej.

Równie skomplikowane byłoby szukanie zamiany dla dwóch innych kandydatów - obecnego ministra obrony Denysa Szmyhala oraz wicepremiera Mychajła Fedorowa.

Na giełdzie nazwisk również pojawił się Pawło Palisa, dowódca legendarnej 93. brygady, która przeszła przez większość najkrwawszych bitew w Donbasie, a od 2024 roku zastępcy Jermaka.

Palisa cieszy się dobrą opinią w wojsku, również społeczny odbiór wojskowego na stanowisku szefa biura prezydenta byłby pozytywny. Sondaże nadal pokazują, że największym zaufaniem cieszą się siły zbrojne. Jednak słabym punktem Palisy jest brak politycznej i dyplomatycznej ogłady.

- Prezydent jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji - mówi Zabelina. Kandydat wciąż może zaskoczyć. Jako jeden z możliwych przykładów jest Serhij Kysłyca, wiceszef MSZ, który obecnie uczestniczy w negocjacjach.

- Kimkolwiek będzie nowy szef administracji, wątpię, by zdołał zdobyć takie zaufanie prezydenta, a więc i zgromadzić władzę, jaką miał Jermak - uważa politolog prof. Ołeksij Harań.

Zimna kalkulacja USA

Pozbywając się toksycznego Jermaka, Zełenski złagodził frustrację wewnątrz kraju. Jednak uporanie się z zewnętrznymi problemami będzie o wiele trudniejsze.

Dzień po zwolnieniu Jermaka, ukraińska delegacja wyruszyła na kolejne spotkanie z Amerykanami, które miało poprzedzić delegację Witkoffa do Rosji.

- Przygotowywaliśmy prawnie wiążące wytyczne dla naszej delegacji. Nie mogli podejmować żadnych zobowiązań dotyczących kompromisów terytorialnych, amnestii za zbrodnie wojenne oraz wszelkich kroków, które są sprzeczne z konstytucją Ukrainy - mówi nasz rozmówca, który pracuje dla ukraińskiego rządu.

Według niego Amerykanie stosują wobec Ukrainy taktykę jak "bandyci z lat 90".

- Najpierw ostro atakują, stawiają maksymalistyczne, wręcz nierealne do spełnienia żądania. Testują, czy jesteś frajerem, żeby się zgodzić. Jeśli jednak nie ugniesz się pod największą presją, będą z tobą normalnie rozmawiać. Przerabialiśmy to przy umowie o minerałach. Dlatego zachowujemy dozę optymizmu przy tych rozmowach - mówi ukraiński urzędnik.

Samo spotkanie przebiegło w miarę spokojnej atmosferze.

- Tylko Witkoff robił emocjonalne wrzutki, straszył, nalegał na normalizację ekonomicznych procesów z Rosją - opowiada Wiktor Szlinczak, przewodniczący think tanku Instytut Polityki Światowej. - Z moich informacji wynika, że temat wyborów w Ukrainie był poruszany, ale bardzo pobieżnie, bez konkretów - dodaje.

Większość czasu delegacje omawiały sprawę terytoriów.

- Nie jest to ani prorosyjskie, ani antyukraińskie podejście. Amerykanie polegają na swoich "zimnych kalkulacjach". Te kalkulacje mówiły Bidenowi w 2022 roku, że Kijów upadnie za trzy dni. Teraz symulacje pokazują, że Donbas wcześniej czy później upadnie. W kwietniu słyszałem od Amerykanów, że w zamian za resztki Donbasu są w stanie wynegocjować powrót Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej pod ukraińską kontrolę. Ale z każdym dniem walk warunki się pogarszają. Teraz na przykład elektrownia ewentualnie mogłaby przejść pod kontrolę amerykańskiej firmy i sprzedawałyby energię Ukraińcom i Rosjanom - opowiada osoba, zaangażowana w negocjacje.

Dodaje też, że Amerykanie w ogóle nie biorą pod uwagę scenariusza ukarania Rosjan za inwazję.

- USA chcą doprowadzić do zawarcia pokoju. Nie obchodzi ich, czy będzie ono długotrwałe. Żeby zawrzeć pokój, musi na niego zgodzić się Rosja. Więc cały czas kręcimy się wokół planów, w których Putin musi zachować twarz. Wyjść do Rosjan i powiedzieć: Zgładziłem milion naszych ludzi, ale cele specjalnej operacji osiągnięte, bo mamy Donbas, status języka rosyjskiego czy cerkwi moskiewskiego patriarchatu.

Według naszych rozmówców Ukraina nadal odrzuca te żądania i skandal korupcyjny nie wpłynął na postawę Kijowa w negocjacjach. Będzie tak przynajmniej do wiosny, kiedy pojawi się realnie szansa na zawieszenie broni.

- Na wiosnę skończy się zimowa ofensywa Rosji. Oprócz tego w kwietniu powstanie pytanie o przedłużenie amerykańskich sankcji nałożonych na rosyjskich gigantów naftowych Rosnieft i Łukoil. Będą trwały przygotowania do spotkania Trumpa i Xi Jinpinga. To wszystko będzie wymagało pokazania jakichś rezultatów. Wtedy pojawi się szansa na zakończenie wojny. Teraz każda ze stron gra o utrzymanie relacji z Trumpem - mówi amerykanista Oleksandr Krajew.

Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Poufne dokumenty znalezione nad Wisłą. Działania straży miejskiej
Poufne dokumenty znalezione nad Wisłą. Działania straży miejskiej
Pentagon odcina komunikację z Niemcami
Pentagon odcina komunikację z Niemcami
Rośnie napięcie między Chinami i Japonią. Padły oskarżenia
Rośnie napięcie między Chinami i Japonią. Padły oskarżenia
Grand Press 2025. Nominacje dla autorów Wirtualnej Polski
Grand Press 2025. Nominacje dla autorów Wirtualnej Polski
Atak na rosyjski tankowiec. Prezydent Turcji ostrzega przed eskalacją
Atak na rosyjski tankowiec. Prezydent Turcji ostrzega przed eskalacją
Rosjanie odzyskali Pokrowsk? Wymowne nagranie. Ukraińcy nie się przyznają
Rosjanie odzyskali Pokrowsk? Wymowne nagranie. Ukraińcy nie się przyznają
Podatek cyfrowy. "Są naciski"
Podatek cyfrowy. "Są naciski"
Prognoza pogody. Gęste mgły, miejscami gołoledź. IMGW ostrzega
Prognoza pogody. Gęste mgły, miejscami gołoledź. IMGW ostrzega
Prezydent Portugalii nagle się źle poczuł. Trafił do szpitala
Prezydent Portugalii nagle się źle poczuł. Trafił do szpitala
"Prezydent nie jest Bogiem". Czarzasty zaostrza konflikt
"Prezydent nie jest Bogiem". Czarzasty zaostrza konflikt
Sikorski uderza w Nawrockiego. "Nie, bo nie"
Sikorski uderza w Nawrockiego. "Nie, bo nie"
Zabójstwo Ziętary. Jest wyrok sądu
Zabójstwo Ziętary. Jest wyrok sądu
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości