Jarosław Bazylewycz © WP | Maciej Stanik

Białe trumny są dla dzieci

Tatiana Kolesnychenko

Miał skarb. Ma cztery trumny. Jedna chwila, głupi zbieg okoliczności. On przeżył jako jedyny. Ale życie potrafi być gorsze od śmierci.

Z czasem pamięć płata figle. Tam, gdzie były detale, rutyna, pojawiają się białe plamy. Bez szczegółów nie ma obrazu, więc Jarosław ciągłe wraca do tamtego dnia.

Dobrze pamięta, że był ciepły.

Początek września, na termometrach +25. Rano jedzie do biura, odpisuje na maile, wydaje polecenia. O godz. 15 odbiera Emilkę ze szkoły. O czym rozmawiają w aucie? Czy tego dnia ma lekcję gry na fortepianie, czy od razu wracają do domu? Biała plama.

Pamięta natomiast, że spojrzał na opaloną buzię Emilki. Już nie ma pucołowatych policzków. Wydoroślała przez lato. Za tydzień skończy siedem lat. Chyba czas, żeby dostała własny telefon.

Sprawnie omijają korki w centrum Lwowa. W domu czeka Jewhenija. Dla przyjaciół Żeka, dla Jarosława - Żaba. Szczupła, krótkie blond włosy. Znajomi śmieją się, że jest "Francuzką". Łatwiej tym słowem ująć całą jej elegancję i wdzięk. Jak się wtedy przywitali? Czy objęła go za szyję, dała całusa? A może Emilka pierwsza rzuciła się mamie w ramiona? Znowu biała plama.

9-piętrowy blok mieszkalny, zaatakowany rosyjską rakietą
9-piętrowy blok mieszkalny, zaatakowany rosyjską rakietą © WP | Maciej Stanik

Za to Jarosław wyraźnie pamięta, że kiedy Żeka z Emilką poszły na plac zabaw, z pokoju wyszła Darka. Wydawała się jeszcze drobniejsza niż zwykle. Lekko zgarbiona, usta zaciśnięte. Jarosław wie: zżera ją stres. Zaczyna drugi rok studiów i boi się, że nie podoła.

Patrzy na nią jak w lustro. Potrafią spędzić długie godziny na rozmowach. Tego dnia też siadają w wiklinowych fotelach na balkonie. Rozmawiają o przedmiotach, wykładowcach, stypendium. Skwar trochę zelżał, na niebie czerwone smugi zachodzącego słońca.

Siadają do kolacji. Co jedzą? Spaghetti? A może risotto? Pamięć zdradliwie usunęła szczegóły. Ale pozostawiła obraz: jasna kuchnia, duży drewniany stół, rodzina razem. Tylko Jaryny brakuje. Najstarsza córka to duma. Ma już 21 lat, dwie prace, mnóstwo przyjaciół. Zaraz wyfrunie z rodzinnego gniazda, już nie będzie tak samo. Ona chyba czuje ten smutek. Potrafi przyjść i się wtulić. Jarosław aż się dziwił: Tak po prostu?

O której tej nocy Jaryna wróciła do domu? Jak z Żeką spędzili resztę wieczoru? Może coś czytała w łóżku? A może odpalili Netfliksa i Jarosław, jak zawsze, zasnął w połowie filmu? Biała plama.

Pamięta tylko Emilkę w piżamce. Kładzie ją do łóżka, gładzi po głowie. Jeszcze buziak, gasi światło:

- Śpij już, jutro nowy dzień.

Białe trumny
9-piętrowy budynek, w który trafiła rosyjska rakieta © WP | Maciej Stanik

Zasada dwóch ścian

Syreny zawyły o czwartej nad ranem.

Jarosław chciałby odwrócić się na drugi bok, spać dalej. Nie wierzy, że może się stać coś złego. Racjonalizuje: spójrz na mapę, tysiące budynków. Jaka jest szansa, że uderzy właśnie tu?

Ale Żeka się boi.

- Zaniesiesz Emilkę do korytarza? - pyta, podnosząc się z łóżka.

Żeka uznaje "zasadę dwóch ścian": jeśli nie masz schronu lub piwnicy - schowaj się w łazience lub korytarzu.

Żeka budzi starsze córki, potem rozkłada w korytarzu karimaty, śpiwory. Jaryna i Darka są nieprzytomne, wloką za sobą kołdry, poduszki. Jarosław w tym czasie wchodzi do Emilki. Śpi jak suseł, serce pęka ją budzić. Delikatnie wsuwa rękę pod kolana, drugą pod szyję. "Tśśśśś" - szepcze.

Korytarz malutki, Jarosław ma wymówkę, by wrócić do sypialni. Już przysypia, nagle bum! Tępy huk spadających ciężarów. Wybuch gdzieś blisko. Kamienica aż podskakuje, alarmy w samochodach wyją.

Jarosław zrywa się, biegnie do korytarza, ale tam pusto. Pewnie zeszły na parter - myśli. Kiedyś wspólnie uznali, że najbezpieczniejsze miejsce to klatka schodowa.

Dzwoni Żeka:

- Przyjdziesz do nas?

Białe trumny
Fala wybuchowa wyrwała okno © WP | Maciej Stanik

Korytarz

Jarosław chce powiedzieć: Już idę.

Ale zanim dokończy zdanie, świat się kończy.

W powietrzu fruwają meble, od kurzu aż gęsto. Jarosław nie rozumie, gdzie jest. Wydaje się, że to sen, ale ból jest zbyt rzeczywisty. Twarz piecze, krew ścieka strużkami, nie widzi na jedno oko. W głowie pustka. Przebija się tylko jedna myśl: gdzie jest telefon?

Musi zadzwonić do Żeki.

Szuka, ale telefonu nie ma. Idzie do korytarza. Drzwi wejściowe zniknęły, sufit runął, gołe niebo nad głową. Wczołguje się po gruzach, chce dostać się na klatkę schodową. Ale klatki już nie ma. Schody oberwane, leżą pokruszone na dole.

Strażacy ściągają Jarosława z czwartego piętra na wysięgniku. Gdy tylko staje na ziemi, otaczają go obcy ludzie. Coś mówią, coś przykładają do twarzy. Jarosław się szarpie. Musi iść, szukać.

Skup się

W internecie krążą poradniki. Co robić, gdy jesteś pod gruzami? Zasady są trzy:

Nie panikuj.

Oszczędzaj powietrze.

Nie próbuj wydostać się sam.

Igora zawsze to bawiło. Po co poradniki przetrwania, jeśli blok z płyt składa się jak domek z kart. Sufit, ściany, płyta na płytę, piętro za piętrem. W kamienicach - tony cegieł, zasypują szczelnie. Masz góra jeden procent szans na przeżycie.

Teraz zaciska dłonie na kierownicy. Z Kramatorska do Kijowa dziesięć godzin jazdy. Całą drogę będzie myśleć: czy jeden procent wystarczy, by mieć nadzieję?

W duchu powtarza: Skup się, myśl.

Dziewięć pięter, 54 mieszkania, jeden procent szans.

Szykuj się na najgorsze.

Białe trumny
Igor od początku powtarzał sobie: przygotuj się na najgorsze © WP | Maciej Stanik

Igor w Boga nie wierzy, ale myśli, że jest przeznaczenie. Rok 2014, wojna w Donbasie, w ostatniej chwili umykają prorosyjskim bojówkarzom. Kupują mieszkanie w Charkowie, układają życie. Rok 2022, spadają bomby. Oni znowu uciekają.

Umykali losowi, ale w końcu ich dopadł.

Teraz, jadąc samochodem, Igor wspomina rodzinną naradę. Pytanie było jedno: Wyjechać za granicę czy zostać? Ira była stanowcza: Jeśli wszyscy wyjadą, po co to wszystko?

Zostali. Igor - do wojska, ona z córkami w bezpieczniejsze miejsce. Padło na Kijów. Ira wynajmuje mieszkanie, potem kolejne. W końcu trafia na dobrą ofertę: dwa pokoje na szóstym piętrze. Blokowisko, ale okolica spokojna, blisko do szkoły.

Dziewczynki marudzą, tęsknią za domem, przyjaciółmi. Nastka zaraz skończy czternastkę. Typowa nastolatka, ma dwa tryby - euforia lub tragedia. Alina to jeszcze dziecko. 10 lat, eksplozja różu, falbanek, błyskotek.

Ira chce udobruchać dziewczynki, zgadza się na adopcję kota. W domu pojawia się Sonia, puchata kulka o zielonych oczach.

Życie jakoś się toczy. Ira szybko znajduje pracę, jest zawodową baristką, jurorką na mistrzostwach stowarzyszenia SCA (Specialty Coffee Association).

Igor w Donbasie. Inni na froncie dostają z domu paczki z kiełbasą, on - kawę, Colombia Popayan, zbierana ręcznie, z nutką karmelu i pomarańczy.

Białe trumny
Kijów, lipiec 2025 roku. Blok zniszczony rosyjską rakietą © WP | Maciej Stanik

Do jutra

Dochodzi dziewiąta, już dobrą godzinę rozmawiają przez telefon.

Co słychać? Jakie ploteczki w pracy? Co u dziewczynek?

- Nastka chce mieć bojówki. Alina - fioletowe pasemka.

Standard. A teraz ważna kwestia do ustalenia.

Już zdecydowali, że na wakacje pojadą samochodem. Miejsce też wybrali - Sycylia, Igor chce zwiedzić miasteczko Corleone, przepada za "Ojcem chrzestnym".

Pozostało tylko ustalić daty.

- Początek września?

- Brzmi nieźle. Dziewczynki i tak nie przypadają za nową szkołą. Postanowione, kotką zaopiekują się znajomi. Teraz Ira musi kończyć. Chce wcześniej się położyć. Na Telegramie piszą, że noc znowu będzie ciężka, kolejny zmasowany ostrzał. Sen w stolicy jest dobrem luksusowym. Krąży żart, że łatwiej tu zginąć, niż wyspać. Ale jakoś nie do śmiechu.

Słodkich snów. Buzi, pa.

Do jutra.

Białe trumny
Pokój dziecięcy w mieszkaniu wysokiego bruneta © WP | Maciej Stanik

Wdech, wydech

Rano Igor przegląda wiadomości. Nagłówki na czerwono: "Zmasowany ostrzał. W Kijowie zabici i ranni". Klika. Na zdjęciach zniszczony blok. Wygląda znajomo. Coś kłuje w sercu, ale spokojnie, przecież wszystkie te blokowiska wyglądają tak samo. Są równie ponure.

Dzwoni do Iry. Telefon wyłączony. Dzwoni do Nastki - to samo. Serce bije szybciej. Głęboki wdech. Telefon do służb ratowniczych. Podaje adres i zamiera. Jeszcze raz powtarza, ale w słuchawce ta sama odpowiedź:

"Na miejscu trwa akcja ratownicza".

Telefon wyślizguje się z rąk. W oczach robi się ciemno. Wdech, wydech. Musi się skupić. Wsiada do auta. Ściska z całej siły kierownicę. Dziesięć godzin jazdy.

Białe trumny
Ściana pomalowana przez dzieci jednej z rodzin, która zginęła w ataku na blok mieszkalny w Kijowie © WP | Maciej Stanik

Stupor

Na miejscu tłumy.

Gęsta zabudowa, blok przy bloku. Okna wyrwane, szyby potłuczone, gdzieniegdzie już zakryte dyktą. Ktoś sprząta szkło z chodnika. Jakaś para próbuje dostać się do bagażnika, auto zgniecione na placek.

Igor podchodzi bliżej. W powietrzu kurz, woń spalenizny, łoskot wywrotek wyładowanych gruzem. Na podwórkowym boisku tłoczą się gapie, poszkodowani, ich rodziny. Przy taśmie policyjnej dziesiątki kamer. Nogi jak z waty, ale Igor idzie dalej. Zza rogu wyłania się apokaliptyczny widok. Cała klatka schodowa runęła, wybebeszyła się na drogę.

Obok Igora stoi wysoki, szczupły brunet. Blada skóra, oczy ciemne, oszalałe.

Dziennikarka go pyta: - Pan też ucierpiał?

On nie odrywa wzroku od gruzowiska: - Dziecko mi zabili.

Dziennikarka skonfundowana. Brunet mówi tonem jałowym, jakby odpowiadał, która godzina. Podnosi palec:

- Widzisz na szóstym piętrze tapetę z czerwonym autem? To był pokój dziecięcy.

Została ściana z tapetą i fragment podłogi. Reszta zjechała, wymieszała się z gruzami sąsiadów.

Jak się zachowywać, kiedy zabijają ci dziecko? A jeśli mordują całą rodzinę? Czy są jakieś poradniki?

Brunet w stuporze, ale obok staruszka zawodzi jak w transie.

- Boże-Jezu-kochany-zabili-wszystkich - wyrzuca z siebie jednym tchem.

Pod gruzami jest jej syn, córka, dwóch wnuków.

Inna kobieta (zadbana, po czterdziestce, cała się trzęsie) opowiada: - Po uderzeniu rakiety blok długo drżał. Na klatce schodowej był dym, drzwi na zewnątrz się zablokowały. Dzieci krzyczały, dorośli byli w panice.

Igor kątem oka dostrzega koleżanki Iry. Płaczą. Nie zniesie współczucia. Wycofuje się, siada nieopodal.

Czeka.

Białe trumny
Dzieci odwiedzają memoriał. Tu zginęły ich koleżanki z klasy © WP | Maciej Stanik

Rozmiar 35

Lwów.

Twarz cała posieczona odłamkami, z oka spływa krew. Medycy próbują opatrzyć rany, ale Jarosław się wyrywa. Rusza do klatki schodowej, odgarnia gruzy. Ktoś chwyta go pod łokieć, przytula z całej siły, wyprowadza na zewnątrz.

Jest w szoku, powtarza w kółko: będzie dobrze. Wyobraża sobie, że pod gruzami utworzyła się wnęka, a Żeka i dziewczyny siedzą tam skurczone, wystraszone, ale całe. Jak już się wydostaną, będą długo wspominać ten straszny dzień, cieszyć się, że przeżyły. Wyprawią Emilce wspaniałe urodziny.

Ale strażacy właśnie wyciągają kamienną płytę. Jest cała we krwi. Policja prosi wszystkich, by się cofnęli. Ratownicy wynoszą kogoś na kocu. Jarosław biegnie za nimi, ale nie pozwalają podejść bliżej. Ale on już nie musi. Widzi stopę. Rozmiar 35.

To Darka.

Robi się ciemno.

Białe trumny
Jarosław Bazylewycz: Chciałbym coś czuć, nienawidzić, złość. Czuję tylko wstyd © WP | Maciej Stanik

Skarb

Szpital. Jarosław budzi się otępiały. Z oka wyciągnęli odłamek, nałożyli kilka szwów.

Przed sobą widzi siostrę. Była na miejscu. Teraz stoi jak posąg.

On ma tylko jedno pytanie:

- Wszystkie?

Ona wbija wzrok w podłogę:

- Wszystkie.

Jeśli to sen, to najstraszniejszy koszmar na świecie. Jarosław nic nie czuje. Nie jest pewien, czy nadal żyje. Miał skarb. Ma cztery trumny.

W zakładzie pogrzebowym radzą brać białe. Są dla dzieci.

Pytania

Jarosław: - Zawsze czułem, że jesteśmy na "ty". Bóg dał mi skarb, a ja o niego dbałem najlepiej, jak potrafiłem.

Teraz myślę, że może Boga wcale nie było. A może był, tylko patrzył i palcem nie kiwnął?

Jeśli był, chciałbym zadać pytania. Dlaczego ja? Dlaczego wszystkie?

Ale jest cisza. Odpowiedzi nie ma, sensu też. Bóg dał, Rosja wzięła? Zesłała śmierć z nieba, rakietę z półtonowym ładunkiem wybuchowym. Można sobie wyobrazić, że brodaty starzec, generał Iwan Iwanow wodzi palcem po mapie. Ene, due, rabe, pyk! Wskazuje na miasto X, ulicę Y - tam dziś zginą ludzie. Tyle w tym logiki.

A potem przychodzi noc i znowu strach, rakiety, śmierć. Rano nagłówki na czerwono: "Zginęła kolejna rodzina".

O wszystkim decyduje chwila, głupi zbieg okoliczności.

Wołodia spod Żytomierza został dłużej w pracy, stracił żonę (40 lat), córkę (19), syna (14), wnuków (1). Jura z Odessy wyszedł do sklepu. Stracił żonę (28) i córkę (3 miesiące). Poszedł na front, zginął. Maksym z Krzywego Rogu siedział w innym pokoju. Stracił żonę (32), synów (10, 2), córkę (2 miesiące).

Przeżyli jako jedyni. Ale czasem życie jest gorsze od śmierci.

Białe trumny
Igor służy w piechocie morskiej © WP | Maciej Stanik

Cała rodzina

Najgorsze - zobaczyć swoje dzieci martwe. Nie wymażesz tych obrazów z pamięci.

Dlatego Igor od razu postanawia: cokolwiek się stanie, nie będę patrzeć. Chcę pamiętać je żywe, nie martwe.

Najpierw odkopują syna bruneta (6), potem rodzinę zawodzącej staruszki (syn 45, córka 47, wnuki 17 i 24). Później przesiedleńców z Donbasu (mąż 23, ciężarna żona 23, syn 2).

Potem kolejne i kolejne ciała. Łącznie 26.

Kogoś odkopują żywego. Ludzie mówią, że to cud, Bóg go chronił. Igor myśli: wykorzystał ten jeden procent szans. Ale nie, facet umiera w szpitalu.

Mieszkanie Igora odgruzowują jako ostatnie. Podchodzi bliżej do taśmy policyjnej. Na wysypisku lądują zabawki Aliny, spod gruzu przebija róż i fiolet. Twarz tężeje, oddech przyśpiesza.

Ale najgorsze dopiero nadchodzi. Pierwszą wynoszą Nastkę, za nią Irę. Na końcu Alinę.

Igor nie patrzy. Chciałby się zapaść, wyłączyć ten film. Nagle staje przed nim ratowniczka.

- To chyba pana?

Na rękach ma kota. Jest cały w kurzu, widać tylko wielkie zielone oczy. Igor łapie powietrze, coś w nim pęka. Cały drży, ręce latają, nogi jak z waty. Bierze Sonię na ręce. Teraz jest całą jego rodziną.

Białe trumny
Zdjęcia rodziny Igora © WP | Maciej Stanik

Były, zginęły

Z policyjnego raportu Igor się dowiaduje: zmarły gwałtownie, zmiażdżone betonową płytą.

Znaleziono je w korytarzu. Były razem, nie cierpiały.

Identyfikacją, papierami zajmuje się przyjaciel. Igor nie chce tradycyjnego pochówku, ceremonii, lamentów. Nie chce też prasy. Zdjęcia dziewczyn krążą w internecie, ale za tydzień nikt o nich pamiętać nie będzie. Były, zginęły. Teraz są statystykami. Zabitymi cywilami numer 14114-14116 w raporcie ONZ-tu. Albo 681. i 682. dzieckiem, które straciło życie w tej wojnie.

Będzie krótkie pożegnanie przed szkołą w Kijowie. Na drugie - w Charkowie - przychodzą tylko najbliżsi.

Nazajutrz Igor jedzie na cmentarz. Na przednim siedzeniu wiklinowy kosz, trzy ceramiczne urny. Gwałtowne hamowanie, brzdęk! Igorowi się wyrywa: - Alina, trzymaj mamę!

Byłoby łatwiej wyobrażać sobie, że odpłynęły na ulubioną wyspę w Grecji i po prostu nie mają zasięgu. Ale pracownik cmentarny dyskretnie daje do zrozumienia: już czas. Igor wkłada urny do skrytki, grabarz przykręca tabliczkę nagrobną.

Były, zginęły. Garść popiołu, dwie śrubki.

Koniec.

  • Nastka, Alina i Ira
  • Nastka, Alina i Ira
  • Ira, a na tylnym siedzeniu Nastka
  • Nastka, Alina i Ira
[1/4] Nastka, Alina i Ira Źródło zdjęć: Archiwum prywatne | Facebook

Za horyzont

Igor jest realistą, a realia są takie, że został on i kotka Sonia. Teraz są razem na froncie. Na wojnie jest łatwiej, wszystko tymczasowe. Mieszkanie, ludzie, własne życie.

Nie trzeba myśleć o przyszłości, szukać sensu.

Najgorzej jest wieczorami. Nakarmi Sonię, usiądzie w kuchni. Na stole ląduje torebka strunowa. W środku pokrowiec na telefon - jedyna rzecz, na której został zapach Iry.

Wysoki brunet z Kijowa ma szczęście. Stracił jedno dziecko, ale pozostała dwójka cudem ocalała. Ma dla kogo żyć.

Dla kogo ma żyć Igor? Dla siebie? Bez sensu. Po co wypłata, z której nie musisz odkładać na iPhona dla starszej albo na pierwszy laptop dla młodszej? Po co mieszkanie, które kupili w Charkowie tuż przed inwazją? Po co duży samochód?

Mieli razem jechać nim na wakacje. Teraz Igor pojedzie sam.

Byli z Irą podobni, nie znosili zatęchłych rodzinnych tradycji, klombów na grobach, pielenia kwiatów. Ona mówiła: "Nie chcę umrzeć od starości!". Chciała motocykl. Chciała doświadczać, żyć.

Igor chce, żeby była wolna. Pojedzie w podróż sam, prochy rozrzuci na wiatr. Niech Ira leci daleko, aż za horyzont.

Odejść

Lwów.

Kamienica w stanie awaryjnym. Miasto odbuduje, ale najpierw trzeba rozebrać górne piętro, gdzie było mieszkanie Jarosława. Może wejść do niego ostatni raz.

Znowu wysięgnik. Wchodzi przez okno w salonie, zamiera. Co może zabrać oprócz wspomnień? Wspólnych wieczorów, kiedy pachniało tu pysznym jedzeniem, lało się dobre białe wino, a Żeka sypała żartami? Teraz w mediach piszą, że w weekendy przesiadywała tu lwowska śmietanka.

Jarosław idzie do sypialni, otwiera szafę. Gładzi ręką ubrania. Jedwabna spódnica, czarna sukienka na ramiączkach, puchaty sweter z moheru. Siada na łóżku. Na ścianach, gdzieniegdzie popękał tynk, ale sypialnia, podobnie jak salon, są całe.

Dlaczego nie zignorowali alarmu? Dlaczego nie pomógł najstarszej córce wynająć mieszkania? Mogłoby być zupełnie inaczej.

Ale nie jest.

One odeszły, mieszkanie zaraz zniknie. On też musi zebrać rzeczy i odejść.

  • Rodzina Bazylewyczów
  • Darka Bazylewycz
  • Bazylewycz
  • Bazylewycz
  • Bazylewycz
[1/5] Rodzina Bazylewyczów Źródło zdjęć: Facebook | archiwum prywatne

Drugie życie

Teraz Jarosław myśli, że miał dwa życia.

W pierwszym miał skarb, był szczęśliwym człowiekiem. Drugiego wciąż próbuje się nauczyć.

Firmą zajmują się pracownicy, pieniądze już nie są potrzebne.

Czasem zastanawia się, czy to normalne, że nic nie czuje. Chciałby czuć złość, nienawidzić, a jedyna emocja to wstyd: miał skarb, ale go stracił.

Białe trumny
Jarosław Bazylewycz: Moje życie to zabijanie czasu © WP | Maciej Stanik

Jarosław: - Najgorsze w nowym życiu, to spotkać znajomych. Oni współczują, pytają: Jak dajesz radę? Bo nikt by nie dał. A ja daję. Miałbym się powiesić, ale nadal żyję. I może kiedyś będzie w tym sens.

Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie
Wyniki Lotto 30.10.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 30.10.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Tusk zapowiada. "Przyspieszenie rozliczeń z PiS"
Tusk zapowiada. "Przyspieszenie rozliczeń z PiS"
Izrael zaatakował Liban. Ostra reakcja prezydenta Aouna
Izrael zaatakował Liban. Ostra reakcja prezydenta Aouna
Rosyjski atak na elektrociepłownię. Zełenski: "Są ofiary"
Rosyjski atak na elektrociepłownię. Zełenski: "Są ofiary"
Wprowadzali do obrotu psychotropy. Wśród podejrzanych ksiądz i lekarz
Wprowadzali do obrotu psychotropy. Wśród podejrzanych ksiądz i lekarz
Trump wydał rozkaz. Vance tłumaczy, co miał na myśli
Trump wydał rozkaz. Vance tłumaczy, co miał na myśli
17-latek nie żyje, jego brat zatrzymany. Sąsiedzi o strasznej zbrodni
17-latek nie żyje, jego brat zatrzymany. Sąsiedzi o strasznej zbrodni
Afera wokół "Londyńskich Czwartków Literackich". ODF zabiera głos
Afera wokół "Londyńskich Czwartków Literackich". ODF zabiera głos
76-latka jechała pod prąd S7. Interweniowała policja
76-latka jechała pod prąd S7. Interweniowała policja
Lecą balony. Lotnisko w Wilnie znów zamknięte
Lecą balony. Lotnisko w Wilnie znów zamknięte
Nieprawidłowości na ponad 101 mld zł. KAS informuje o wyniku audytów
Nieprawidłowości na ponad 101 mld zł. KAS informuje o wyniku audytów
Burza przeszła nad Warszawą. Kilkadziesiąt interwencji
Burza przeszła nad Warszawą. Kilkadziesiąt interwencji
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości