ŚwiatRosja przegrywa wojnę? Niespodziewana relacja wojennego propagandysty Kremla

Rosja przegrywa wojnę? Niespodziewana relacja wojennego propagandysty Kremla

Rosyjski korespondent wojenny, a w rzeczywistości propagandysta Kremla ulokowany obecnie w strefie działań wojennych na wschodzie Ukrainy Aleksander Sladkow w ostatnim z nagrań zdobył się na krytykę ruchów rosyjskiego wojska. Mówił m.in., że rosyjska armia" nie potrafi wypchnąć sił ukraińskich" ze wschodu oraz, że oficerowie nie przestrzegają wydanych rozkazów.

Pożar pojazdów wojskowych po ostrzale na terenie kontrolowanej przez okupantów tzw. separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej
Pożar pojazdów wojskowych po ostrzale na terenie kontrolowanej przez okupantów tzw. separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej
Źródło zdjęć: © East News | AP

10.05.2022 | aktual.: 10.05.2022 12:00

Uwaga! Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej oraz przebiegu wojny, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia są elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

Aleksander Sladkow, pracownik propagandowego kanału telewizyjnego Rossija 1 został wysłany wraz z wojskiem, aby w trakcie wojny szerzyć propagandę Kremla na temat działań wojennych w atakowanej przez Rosję Ukrainie.

Na ostatnim nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych - jak twierdzi brytyjski dziennik "Daily Mail" - propagandysta miał otwarcie przyznać, że wojsko Putina ponosi same porażki.

Sladkow miał także stwierdzić, że tzw. "specjalna operacja wojskowa" Władimira Putina była "haniebnie niezdecydowana". Pracownik reżimowej telewizji miał także mówić, że armia "robi wyczyn z czegoś, co powinno być rutynowe".

Swoje wideo Sladkow nagrywał z Doniecka, w którym obecnie przebywa. Mówił o kontratakach strony Ukraińców. - Nie możemy wypchnąć sił ukraińskich z miasta. Nie możemy ich wypchnąć. Ponieważ…nie wiem. Nie powinniśmy krytykować, ale atakujemy w stosunku "jeden do jednego" - ich wioski i ich silne punkty. Jeden do jednego - mówił.

Propagandowy dziennikarz Kremla: nie możemy wypchnąć sił ukraińskich z miasta

- Robimy wyczyn z czegoś, co powinno być rutyną. (…) Ich siły wciąż nadchodzą - kontynuował.

Usiłował również przekonywać, że morale rosyjskich żołnierzy "nie spada", chociaż wszelkie doniesienia z frontu świadczą zupełnie odwrotnie.

Przez przypadek nazwał także - prawidłowo - brutalną napaść Rosji na Ukrainę wojną, jednak szybko się poprawił, wracając do używanego propagandowo przez Krem określenia "operacji specjalnej". - Morale nie maleje! (…) Jesteśmy gotowi do walki! Idziemy naprzód, atakujemy, nawet tych, którzy sugerują, że jesteśmy dość niezdecydowani w tej wojnie…operacji specjalnej" - cytuje jego słowa "Daily Mail".

Ambasador Ukrainy: Putin może pożegnać się i z Krymem, i z Donbasem

Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca, pytany był w poniedziałek w TVN 24, czy w 75. dniu rosyjskiej inwazji uważa, że Ukraina wygrywa tę wojnę, odpowiedział: "zdecydowanie tak". Zwrócił uwagę m.in. na to, że pod kontrolą Ukrainy jest Kijów i ma poparcie świata. Na pytanie, kiedy wojna się skończy, odparł: "szybko".

Według ambasadora ukraińscy żołnierze "będą walczyć dopóki całe terytorium Ukrainy nie będzie pod kontrolą" ich państwa. Podkreślił też, że nie ma teraz szans na porozumienie, które dawałoby "częściowe rozwiązanie".

- Jeżeli zostawimy Krym w rękach Putina, to on za parę lat się odbuduje. Do tego nie możemy doprowadzić - ani Ukraina, ani reszta świata - powiedział Deszczyca. Jego zdaniem Putin może pożegnać się i z Krymem, i z Donbasem. - Musimy wygrać tę wojnę i musimy doprowadzić do tego, żeby Rosja nie była państwem militarnym, które straszy swoich sąsiadów. To jest nasze wspólne zadanie - powiedział.

Deszczyca ocenił również, że "Putin, który chciał rozbić jedność NATO, doprowadzi do tego, że NATO będzie miało więcej członków".

- Szwecja i Finlandia wstąpią, albo przynajmniej chcą wstąpić, do NATO, Ukraina wstąpi do NATO, a on chciał doprowadzić do czegoś całkowicie innego" - zauważył.

Źródło: Twitter/Daily Mail/PAP/TVN24

Przeczytaj także:

Wybrane dla Ciebie