"Rosja nie zatrzyma się w Doniecku. Pójdą na Kijów"
Jeśli Rosji uda się przejąć wschód Ukrainy, nie zatrzyma się w Doniecku. Następny będzie Kijów - pisze w "Newsweeku" Michał Kacewicz.
22.04.2014 | aktual.: 22.04.2014 09:30
Autor artykułu podkreśla, że utrata Donbasu, przemysłowego serca kraju, byłaby dla pogrążonej w chaosie Ukrainy katastrofą. Nowe władze dużo ryzykują rozpoczynając operację na wschodzie, bowiem ci, którzy zginą, staną się męczennikami wschodniej Ukrainy, tak jak wcześniej bojownicy z Majdanu zastrzeleni przez snajperów stali się świetymi ukraińskiej rewolucji - zauważa. "A to trwale, na lata, podzieli Ukrainę na dwie wrogie sobie części. Zgodnie z interesem Moskwy" - czytamy.
Według cytowanego w tekście ukraińskiego dziennikarza i eksperta wojskowego Dmytro Tymczuka, Rosja z premedytacją będzie wystawiać miejscowych jako żywe tarcze, by rosła liczba ofiar. - Kiedy starcia z ukraińską armią staną się bardziej gwałtowne, do akcji wejdą regularne oddziały rosyjskie, aby chronić miejscowych przed Kijowem - twierdzi ekspert.
Wtedy Moskwa rozpocznie etap trzeci - odzyskiwanie całej Ukrainy. - (...) Jeśli ukraińska operacja na wschodzie się załamie, Rosjanie już 9 maja, w Dzień Zwycięstwa, będą w Kijowie - przewiduje Tymczuk. Jego zdaniem utrata Donbasu będzie równoznaczna z upadkiem rewolucyjnej władzy w Kijowie. "A nikt nie ma wątpliwości, że jeśli Moskwie uda się przejąć wschód Ukrainy, nie zatrzyma się w Doniecku" - puentuje Michał Kacewicz.
Źródło: "Newsweek"