Rosja i Białoruś ćwiczą atak, a nie obronę? Poważne obawy polskiego MON
Wiele wskazuje na to, że ćwiczenia Zapad-2017 będą miały charakter ofensywny, a nie defensywny, jak deklarują Rosjanie i to budzi nasze obawy - powiedział wiceszef MON Michał Dworczyk. Jego zdaniem Polska i NATO uważnie je monitorują.
Manewry Zapad-2017 rozpoczęły się w czwartek, potrwają do środy. Według oficjalnych informacji podczas ćwiczeń w Rosji i na Białorusi ma wziąć udział około 12,7 tys. żołnierzy (w tym na Białorusi nieco ponad 10 tys.) i blisko 700 jednostek sprzętu wojskowego. Ze strony rosyjskiej planowane jest zaangażowanie 5,5 tys. żołnierzy, w tym na terytorium Białorusi - około 3 tys. Ze strony białoruskiej przewidziany jest udział około 7,2 tys. żołnierzy. Faza aktywna manewrów odbędzie się w dniach 17-19 września.
Do manewrów Zapad-2017 odniósł się w czwartek w Sejmie wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk przyznając, że jest wobec nich "bardzo dużo znaków zapytania". - Są to nietransparentne ćwiczenia wojskowe. Zarówno niewiarygodne są informacje odnośnie liczby żołnierzy, którzy biorą udział, jak i jest dużo niejasności w sprawie scenariusza - ocenił.
Dworczyk dodał, że "wiele wskazuje na to, że ćwiczenia będą miały charakter ofensywny, a nie defensywny jak deklarują Rosjanie i to budzi nasze obawy". - Zarówno Polska, jak i Sojusz Północnoatlantycki, uważnie monitoruje, co się dzieje za naszą wschodnią granicą - podkreślił.
100 tys. żołnierzy, a nie ponad 12?
- Jest wiele przesłanek, że w tych ćwiczeniach będzie brało udział 100 tysięcy żołnierzy (taką liczbę podała minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen, co rosyjski MON przyjął ze zdumieniem). Deklarowana liczba to nieco ponad 12,5 tysiąca. Ona została zapewne zadeklarowana w ten sposób, bo (...) gdyby przekraczała ta liczba 13 tysięcy, to zgodnie z prawem międzynarodowym, można byłoby tam wysłać obserwatorów. W sytuacji, kiedy tych żołnierzy jest mniej, obserwatorzy de facto nie mogą brać udziału i skutecznie obserwować, czy monitorować co podczas tych ćwiczeń się dzieje - powiedział wiceszef MON.
Dworczyk zwrócił uwagę, że "w tych ćwiczeniach biorą udział nie tylko żołnierze dyslokowani w okręgu kaliningradzkim, na terenie Białorusi, ale zaangażowane w te ćwiczenia są również jednostki z innych okręgów wojskowych na terenie Federacji Rosyjskiej". Dodał, że "znaczący udział jednostek powietrzno-desantowych też może być przesłanką by sądzić, iż te ćwiczenia mają charakter ofensywny".
Wiceminister przypomniał, że ćwiczenia Zapad są organizowane co cztery lata. - W 2009 roku w ramach tych defensywnych niby manewrów był ćwiczony atak nuklearny na Warszawę, dlatego sytuacja wymaga monitoringu - powiedział.
Manewry wojskowe Białorusi i Rosji wywołują duże zaniepokojenie również wśród sąsiadów Białorusi, zwłaszcza na Ukrainie, która w 2014 roku padła ofiarą rosyjskiej agresji. Swoje obawy w związku z ćwiczeniami wyrażały także m.in. Litwa i Polska. NATO zapowiedziało, że będzie się "uważnie przyglądać" manewrom.
Na Białorusi podczas ćwiczeń przebywać będzie dwóch polskich obserwatorów. Przedstawiciele Sił Zbrojnych RP będą tam w dniach 16-20 września - poinformował trzy dni temu płk Piotr Szymańczyk z Departamentu Polityki Bezpieczeństwa Międzynarodowego MON. Zostali zaproszenie przez władze Białorusi.