Roman Giertych odpowiada Bogdanowi Święczkowskiemu: wolałbym rowy kopać na Syberii niż być adwokatem według waszego wzoru
Roman Giertych zamieścił na swoim profilu na Facebooku list otwarty do prokuratora krajowego i pierwszego zastępcy prokuratora generalnego Bogdana Święczkowskiego. To odpowiedź na ujawnioną przez WP informację o tym, że Święczkowski domaga się od samorządu adwokackiego, aby wszczęto wobec Romana Giertycha postępowanie dyscyplinarne. "Wolałbym rowy kopać na Syberii niż być adwokatem według waszego wzoru" - kończy swój list otwary Roman Giertych.
Powodem do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego mają być wypowiedzi adwokata (pełnomocnika części rodzin smoleńskich) o tym, że 10 kwietnia 2010 r. wcale nie doszło do zamachu. Giertych mówił ponadto, że ekshumacje mają przedłużyć śledztwo.
"Gdy dowiedziałem się, że napisał Pan na mnie zawiadomienie dyscyplinarne (zamieszczam je pod tym listem) w pierwszej chwili zrobiło mi się przykro. Na mnie? Ja przecież tylu dobrych rad udzielam pańskim kolegom. Tyle listów już napisałem w ich obronie (szczególnie bronię min. Macierewicza - to mój ulubieniec!), a Pan pisze na mnie zawiadomienie?" - napisał na swoim profilu Giertych.
Były polityk Ligi Polskich Rodzin, wicepremier i minister edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, przyznaje jednak, że gdy przeczytał wniosek do prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej "zrozumiał swój błąd" i postanowił "ogłosić publiczną samokrytykę i przyznać się do wielkiej niegodziwości", czyli "oczerniania" obecnego szefa MON.
"Niniejszym ogłaszam, że będę już teraz wierzył we wszystkie jego tezy" - pisze Giertych. Wylicza wśród nich stwierdzenia, że w Smoleńsku był zamach, który "dokonał się poprzez: wybuch trzech ładunków trotylu i/lub poprzez rozpuszczenie sztucznej mgły i/lub poprzez zakłócenia pracy urządzeń pokładowych działaniem fal elektromagnetycznych i/lub poprzez rozpuszczenie helu osłabiającego właściwości nośne powietrza" oraz że "katastrofę przeżyło kilka osób, które następnie dobito".
"Wierzę również, że brzoza nie mogła uszkodzić samolotu, gdyż jak wiadomo samoloty bez problemu latają pomiędzy drzewami. Fakt ten dowiodła Podkomisja smoleńska przeprowadzając eksperyment z brzozą rozpędzoną na samochodzie, która zderzyła się z lecącym Tu-154 i nikomu nic się nie stało. A nawet jeżeli takiego eksperymentu nie było, to tylko dlatego, że nie można było znaleźć prawdziwych pilotów-patriotów gotowych na niewielkie ryzyko" - kpi były wicepremier.
"Dowody na te wszystkie tezy są tak tajne, że tylko najtajniejsze służby MON mają je zgromadzone. Ale wierzę że są" - pisze Giertych i dodaje, że jako "nowy, wierny władzy adwokat" liczy "na odpuszczenie win".
To jednak nie jest koniec wpisu. Roman Giertych kończy go bowiem dobitnym postscriptum: "Wolałbym rowy kopać na Syberii niż być adwokatem według waszego wzoru - żałośni kłamcy".