Rolnik błagalnym głosem. "Przyjedźcie"
Tysiące rolników z całej Polski przyjechało do Warszawy. - Nasza sytuacja jest już tragiczna. Rolnictwo upadnie, jeżeli rząd w końcu nie zainterweniuje - usłyszeliśmy na proteście w Warszawie. Demonstracja była pokojowa, choć nie zabrakło incydentów. Rolnicy zapowiadają już kolejne protesty. Od jednego z uczestników usłyszeliśmy, że w czwartek planowana jest blokada centrum dystrybucyjnego Biedronki w Lubartowie.
Rolnicy zaczęli się zbierać już od godzin porannych w okolicach Pałacu Kultury. Plan był taki, żeby ruszyć przed Sejm, a następnie przejść w kierunku kancelarii premiera.
- Mamy nadzieję, że rządzący się obudzą. Nam nie chodzi o dopłaty. My strajkujemy już od dłuższego czasu. Chcemy, żeby nasza produkcja była opłacalna. Żeby były takie ceny, przy których nasze gospodarstwa nie będą bankrutowały. Komisarze unijni chcą nam mówić, gdzie mamy siać, ile mamy siać. Zrównoważone rolnictwo? My mamy wieloletnie doświadczenie i nam zależy na tym, żeby były zbiory, żeby nasza praca była opłacalna - mówi Zbigniew Bagiński z Podlaskiej Izby Rolniczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna twierdzi, że sam zajmuje się produkcją mleka. - Koszty produkcji mleka wynoszą 2,40 zł i nie zawierają ceny za pracę, a my dostajemy za nie 2,20 zł. Gdzie ma być zarobek? Jeżeli to dłużej potrwa, nasze gospodarstwa padną - żali się.
Kolejny protestujący, z którym rozmawiamy, to pszczelarz z Piaseczna. - Mam małą pasiekę. Mogę powiedzieć, że jest coraz gorzej. Klienci skarżą się, że prawdziwy miód jest drogi, a z mojej strony produkcja słoika to minimum 40 złotych. Narzędzia, energia, dokarmianie pszczół - te koszty wzrosły o 100 procent. Mamy minimalną pomoc, ale po co nam dopłaty, skoro produkujemy miód, którego nie możemy sprzedać? - tłumaczy Paweł Król.
Mężczyzna uważa, że powinny być nałożone cła na produkty z zagranicy i że potrzebna jest większa kontrola produktów, które sprzedawane są w sklepach. - Większość z nich to nie miody. To syropy - uważa.
Zrozpaczony rolnik na proteście. "Błagam, przyjedźcie"
- Błagam, przyjedźcie i zobaczcie, co się na granicy dzieje. Co do nas wjeżdża - to z kolei apel Michała Olchówka z Hrebennego. Rolnik, który produkuje warzywa, rzepak i pszenicę, niemal rozpłakał się podczas rozmowy z Wirtualną Polską. - My już nie dajemy rady. Protestujemy dzień i noc od kilku dni, a oni wjeżdżają z produktami. W polskich opakowaniach. Jak to jest możliwe? - zastanawia się.
- Mój syn jest na studiach wojskowych, córka na SGH. Jak Boga kocham, nie chcę, żeby wracali do nas na wieś. Bo tu nie ma przyszłości. Dobra pszenica kosztuje 70 groszy, nawozy ile kosztują, praca ludzka. A po ile mąka jest w sklepach? Na każdym kroku jesteśmy okradani, dajcie nam w końcu realne ceny - mówi.
Rolnicy z którymi rozmawialiśmy zapowiadają, że protesty nie ustaną. Planowany jest już kolejny przemarsz w stolicy na początku marca. Od jednego z uczestników usłyszeliśmy też, że w czwartek planowana jest blokada centrum dystrybucyjnego Biedronki w Lubartowie.
Policja na marsz w Warszawie wysłała kilka tysięcy funkcjonariuszy. Rolnicy zapewniają, że nie chcą robić demolki i wzniecać zamieszek. Wtorkowe zgromadzenie było spokojne, chociaż nie zabrakło kilku incydentów.
Na samym początku rozpalono niewielkie ognisko na parkingu przed Pałacem Kultury. W ogniu stanęły szyszki i kamizelki. Rolnicy zgromadzeni wokół ogniska odśpiewali hymn, nagle pojawili się policjanci, którzy użyli gaśnicy. Wówczas doszło do przepychanek z funkcjonariuszami.
Przed Sejmem, dwóch rolników weszło na ciągnik ze słomy ustawiony na traktorze. Mężczyźni rozwiesili baner z niecenzuralnym słowem, uderzający w Ukraińców. Reakcja organizatorów była natychmiastowa. Panowie zostali wykluczeni z protestu, a baner natychmiast ściągnięto.
Podczas wtorkowych zgromadzeń policjanci zatrzymali trzy osoby: dwie za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, kolejną z narkotykami - przekazała PAP p.o. rzecznika prasowego KSP kom. Marta Gierlicka.
Organizatorzy mówią, że było 50 tysięcy
Postulaty polskich rolników to odstąpienie od przepisów Zielonego Ładu, uszczelnienie granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza UE oraz także obrona hodowli zwierzęcej w Polsce. Według organizatorów, w proteście wzięło udział około 50 tys. uczestników.
Marsz otwierał rolniczy ciągnik z transparentem z hasłami: "Murem za rolnikiem", "Jestem rolnikiem, nie niewolnikiem" i "Zielony ład = głód". W trakcie przemarszu uczestnicy protestu zatrzymali się pod tablicą ku pamięci założyciela i lidera Samoobrony Andrzeja Leppera i uczcili jego pamięć minutą ciszy.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przyjął we wtorek wysłanników rolników i odebrał od nich postulaty. Delegacja spotkała się również z Janem Grabcem w KPRM. Po spotkaniach delegaci ocenili, że nie udało się dojść do porozumienia. Następny protest zapowiedzieli na 6 marca.
Czytaj też: