Jaś zachorował na ospę tuż przed Wigilią
To, co przeżył Jaś i jego najbliżsi, trudno racjonalnie wytłumaczyć, a jeszcze trudniej pojąć. Ich dramat rozpoczął się trzy dni przed Wigilią. Anna Kęsicka wspomina: - Wszystko zaczęło się od ospy, którą Jaś zaraził się od starszego brata. W Wigilię zaczął skarżyć się na ból nóżki - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską mama dziecka.
Rodzice nie czekali ani minuty i wezwali lekarkę z prywatnej przychodni, która stwierdziła, że powodem bólu może być powikłanie po ospie - zapalenie stawu biodrowego - i dała skierowanie na badanie krwi i RTG. - Pierwszego dnia Świąt chłopiec dostał 40-stopniowej gorączki, więc wezwaliśmy pogotowie, które odmówiło przyjazdu. W słuchawce usłyszałam zdawkową odpowiedź, że mamy dzwonić na ostry dyżur. Tam zaproponowano mi wizytę z dzieckiem w przychodni. Sytuacja wydała mi się absurdalna. Tłumaczyłam bowiem, że dziecko ma wysoką temperaturę, przeszło ospę i nie chcę z nim wychodzić na mróz - mówi Anna.