PolitykaRocznica ataku na prezydenta Gdańska. Rodzice Pawła Adamowicza o ostatnim spotkaniu z synem

Rocznica ataku na prezydenta Gdańska. Rodzice Pawła Adamowicza o ostatnim spotkaniu z synem

Poruszający wywiad z rodzicami zamordowanego rok temu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Wspominają ostatnie spotkanie z synem i pożegnanie z nim w szpitalu. Przyznają, że nie mają pewności, czy ich syn jeszcze wtedy żył.

Rocznica ataku na prezydenta Gdańska. Rodzice Pawła Adamowicza o ostatnim spotkaniu z synem
Źródło zdjęć: © East News | Anna Rezulak/ KFP/Reporter
Violetta Baran

12.01.2020 | aktual.: 12.01.2020 17:07

Teresa i Ryszard Adamowiczowie, rodzice zamordowanego rok temu prezydenta Gdańska, udzielili poruszającego wywiadu dziennikowi "Fakt". Wynika z niego, że z synem rozmawiali zaledwie kilka godzin przez atakiem.

"13 stycznia był tutaj u nas. W przeddzień się umówił z nami, że przyjdzie na obiad. To była tradycja. Często całą rodziną przychodzili do nas na obiady. Wtedy przyszedł sam, bo synowa z córeczkami zostały w Stanach. Przyszedł koło 13 na obiad, zjadł i chciał na chwilę się zdrzemnąć, bo w nocy źle spał. Położył się, ale nie mógł zasnąć i po 15 minutach powiedział, że idzie kwestować na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Miał ze sobą skarbonkę. Wrzuciłam mu 20 złotych, by mu się dobrze zbierało i poszedł. To było chyba po 14” - wspomina mama Pawła Adamowicza.

"Potem po 17 zadzwonił do nas i był taki zadowolony, bo zebrał już całą puszkę, to było więcej niż zawsze. Potem miał iść na protest pod sądem. Nie minęła godzina a zdzwoniła wnuczka Antosia. Pytała co u nas słychać. Przekazałam jej, że tata już skończył zbieranie i jest zadowolony. Ona zapytała wtedy, która jest u nas godzina. Była 18.30. A to przecież przed 20 się stało..." - mówi w rozmowie z "Faktem" Teresa Adamowicz.

Kobieta wspomina moment, gdy po rozmowie z wnuczką, oglądając telewizję przeglądała jednocześnie gazety z mijającego tygodnia. Trafiła tam na artykuł o umorzeniu postępowania wobec Młodzieży Wszechpolskiej, która za podpisanie deklaracji o współpracy w zakresie migracji wystawiła prezydentom 11 największych polskich miast "akty zgonu politycznego". Był wśród nich również prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

"I wtedy zadzwoniłam do młodszej siostry, która mieszka w Warszawie. I mówię jej o tym, a w tej samej chwili w telewizji pojawiła się informacja o ataku na Pawła... Pomyślałam, wyrok został wykonany..." - wspomina tragiczny dzień Teresa Adamowicz.

Paweł Adamowicz kandydował wbrew woli rodziców

Rodzice Pawła Adamowicz przyznają, że mieli nadzieję, że zdarzy się cud i ich syn przeżyje atak. "Dopiero jak następnego dnia rano pojechaliśmy do szpitala to zobaczyliśmy jak bardzo jest źle" - opowiada Ryszard Adamowicz.

Mija rok od tragicznej śmierci jej męża. Wywiad WP z Magdaleną Adamowicz

Adamowiczowie pojawili się u syna w szpitalu następnego dnia, około godz. 8 rano. "Pojechaliśmy do szpitala, czekał na nas Piotr, czekali lekarze i zaprowadzili nas do Pawła. Był tam też ksiądz Ireneusz Bradtke, proboszcz Bazyliki Mariackiej, który całą noc czuwał przy nim. Ciągle nie mam odwagi go zapytać, czy wtedy jak my tam przyszliśmy, to czy Paweł żył. Zapamiętałam, że Paweł miał gołe stopy, bo on przecież taki wysoki, że wystawały... Miał podłączone różne rurki, pogłaskałam go po łysinie i po policzku... - wyznaje Teresa Adamowicz.

W rozmowie "Faktem" rodzice zamordowanego prezydenta przyznali, że wcale nie chcieli, by ich syn ponownie brał udział w wyborach prezydenckich. "Jak pojawiły się te nagonki... To wszystko było naprawdę nie do zniesienia. Nasza starsza wnuczka Antosia bardzo cierpiała. Płakała, bo nie mogła zrozumieć, że tata jest tak obrażany. Stąd pojawił się pomysł na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Antosia i Tereska chodziły tam do szkół" - opowiada Teresa Adamowicz.

"Już poprzednio mówiłam mu, pamiętaj, żeby to było ostatni raz. Dopiero po mojej śmierci będziesz mógł to zrobić. On jednak postanowił inaczej" - wspomina kobieta.

Ich zdaniem nagonka na ich syna miała wpływ na tragedię, do której doszło 13 stycznia ubiegłego roku. "On (Stefan W. - przyp. red.) przecież zaraz po ataku miał pretensje, że siedział w więzieniu za czasów Platformy Obywatelskiej" - przypomina Ryszard Adamowicz. "Być może to było przyczyną planowania tego ataku, bo na pewno to było zaplanowane. Nie wiem czy na ten dzień i na tę godzinę, to trudno stwierdzić, ale uważam, że ta sytuacja sprzyjała. Osoby niezrównoważone na pewno czekają na takie momenty" - dodał.

Źródło: "Fakt"

wośpPaweł Adamowiczteresa adamowicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)