Robert Biedroń szantażowany przez PiS? Jolanta Szczypińska od dawna prowadzi z nim wojnę
"Byłem szantażowany przez posłów PiS" - ujawnił Robert Biedroń. Parlamentarzyści mieli mu grozić ograniczeniem inwestycji, jako reakcją na krytykę rządu. Tocząca się w Słupsku od trzech lat wojna PiS z Biedroniem jest bardzo widowiskowa. Były nie tylko groźby, i to publiczne, ale też egzorcyzmy, blokowanie na Twitterze i ostre wycieczki personalne.
22.08.2017 | aktual.: 22.08.2017 15:19
Robert Biedroń jest dyżurnym krytykiem rządu Prawa i Sprawiedliwości. Przekonuje, że musi płacić za to cenę. - Ja także osobiście byłem przecież szantażowany przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy mówili, że jak będę uległy, to Słupsk będzie miał wsparcie, a jak będę nieuległy wobec rządzących, to tego wsparcia nie będzie - zdradził w "Faktach po Faktach" w TVN24.
- To były takie rozmowy bezpośrednie, w których dostawałem sygnały, że jeśli będę krytykował rządzących, to tego wsparcia nie będzie. Ale to niestety działa, bo część moich kolegów samorządowców próbowała wywierać wpływ, żebym nie krytykował, nie mówił jak jest, bo to się odbije na nas - relacjonował prezydent Słupska.
Radni PiS kontra Robert Biedroń
Dopytywany przyznał, że to ultimatum w stylu inwestycje za milczenie. - Tak, to bardzo często tak wygląda. Robi się takie igrzyska... Proszę spojrzeć, gdzie dzisiaj są rozdzielane fundusze, inwestycje, kto dzisiaj jest faworyzowany, a kto jest dzisiaj defaworyzowany. (...) Dzisiaj nie wygrywają dobre wnioski, ale wygrywa legitymacja partyjna, oczywiście Prawa i Sprawiedliwości. Ja na pewno na to przyzwolenia nie będę dawał - powiedział polityk.
Lokalne wojenki
Pierwsze skojarzenie jest jedno: Jolanta Szczypińska, szefowa PiS w Słupsku, która od trzech lat niestrudzenie zwalcza nieprawomyślnego prezydenta. Próbowaliśmy dodzwonić się do posłanki, by spytać ją o oskarżenia Biedronia. Ale nawet jeśli takie groźby nie padły w prywatnej rozmowie, to padły w przestrzeni publicznej, przed kamerami.
- Lokalni samorządowcy powinni działać dla dobra Słupska i budować dobre relacje ze stroną rządzącą. A nie prowadzić niepotrzebne ataki - mówiła Szczypińska pod koniec lutego. Zarzucała, że Biedroń zamiast dyskutować z urzędnikami, "zrobił sobie wycieczkę z panem dziennikarzem Kuźniarem podczas, której w niewybredny sposób atakował rząd Prawa i Sprawiedliwości". - I to ma służyć klimatowi rozwiązywania problemów w Słupsku? - dopytywała.
Realne straty
To i tak łagodna wypowiedź, bo szefowej lokalnego PiS zdarzało się uderzać w Biedronia znacznie ostrzej. - Przykro mi, że został prezydentem. Gejowska orientacja, którą on promuje, jest skandaliczna, i będę się temu przeciwstawiać! - zapewniała tuż po wyborach. Niedawno zarzucała prezydentowi, że zamiast pracować, ciągle jeździ po świecie. - Czas, aby prezydent Biedroń się opamiętał. Szkoda miasta. Robert Biedroń pewnego dnia wyjedzie i już nie wróci - mówiła. Jednak najbardziej widowiskowym elementem anty-biedroniowej krucjaty była procesja z egzorcyzmami, jaką zorganizowano na początku rządów lewicowego polityka. Biedroń także nie oszczędza Szczypińskiej, odpowiadając złośliwościami na złośliwości. Ba, nawet zablokował posłankę PiS na Twitterze, by nie musieć czytać jej krytycznych wpisów.
Niezależnie, czy te złośliwości mają realne konsekwencje, Biedroniowi jest trudniej ułożyć się z nową władzą. Kiedy rządem kierowała Ewa Kopacz, polityk wykorzystał swoja medialną popularności i wynegocjował pakiet pomocy dla zadłużonego Słupska. Obejmował on pieniądze na mieszkania komunalne i instytucje kultury, ale też rozbudowę linii kolejowej do Trójmiasta oraz rozbudowę drogi ekspresowej S6. Ta ostatnia inwestycja niedawno spadła na koniec listy inwestycji w Programie Budowy Dróg Krajowych i Autostrad na lata 2014-2023.
Oczywiście nie ma dowodów na to, że zatrzymanie tej inwestycji to wynik zatargów Biedronia z PiS. A nawet jeśli, to choć to naganna praktyka, to dość powszechna. Może nie tak wprost i bezceremonialnie, ale władze zawsze wspierają "swoich" samorządowców, a surowszym okiem patrzą na wnioski o pieniądze od burmistrzów czy prezydentów z szeregów politycznej konkurencji.