Rewolucja LGBT na Kubie. Zdecyduje referendum
Czy Kuba dołączy do wąskiego grona krajów Ameryki Łacińskiej, które respektują prawa mniejszości seksualnych? Kubański parlament powiedział już "tak", teraz wypowie się społeczeństwo. Referendum na temat nowego kodeksu rodzinnego już w niedzielę.
"Czy zgadza się Pan/Pani z Kodeksem Rodzinnym?". Na takie pytanie odpowiedzą 25 września Kubańczycy w ogólnonarodowym referendum. Jeśli powiedzą "tak", Kuba stanie się prawnie najbardziej progresywnym obyczajowo i tolerancyjnym krajem w Ameryce Środkowej i na Karaibach.
Nowy kodeks rodzinny na Kubie. Będzie referendum
Wszystko za sprawą zapisu legalizującego małżeństwa jednopłciowe i adopcję dzieci przez pary homoseksualne, który znalazł się w przyjętym w lipcu przez Narodowe Zgromadzenie Władzy Ludowej (odpowiednik parlamentu na Kubie) nowym kodeksie rodzinnym. Teraz czeka jeszcze tylko na aprobatę społeczeństwa.
Cytowany przez kubański portal informacyjny Cubadebate pisarz i deputowany Miguel Barnet po głosowaniu w Zgromadzeniu Ludowym powiedział: - Kubańskie społeczeństwo zasługuje na projekt, który reprezentuje je w całej jego złożoności. To jest kod dla nowych pokoleń. Z nim będziemy bronić projektu bardziej spójnego, humanitarnego i rewolucyjnego kraju. Era paleolitu minęła. Ten Kodeks Rodzinny postawi nas w czołówce współczesnej myśli.
I choć nowy kodeks nie mówi w wprost o małżeństwach jednopłciowych, to eliminuje podstawową przeszkodę w ich zawieraniu: rozróżnienie małżonków na kobietę i mężczyznę. Ponadto nowe przepisy umożliwią tzw. macierzyństwo zastępcze oraz uznanie innych osób niż biologiczny ojciec i matka za rodziców, co otworzy drogę do adopcji dzieci również parom homoseksualnym.
W całej Ameryce Łacińskiej małżeństwa homoseksualne są całkowicie legalne tylko w siedmiu krajach. Są to Argentyna, Brazylia, Kolumbia, Kostaryka, Ekwador, Urugwaj i Chile. Z kolei adopcja dzieci przez takie małżeństwa możliwa jest tylko w trzech (nie wliczając terytoriów zamorskich): Argentynie, Brazylii i Urugwaju.
Już dziś w Światowym Indeksie Równości Kuba zajmuje 31. miejsce z najwyższym, za Urugwajem, poziomem akceptacji społecznej dla osób homoseksualnych w Ameryce Łacińskiej. Kubańczycy są również bardziej tolerancyjni niż obywatele m.in. Stanów Zjednoczonych czy Hiszpanii. Według sondażu przeprowadzonego w 2019 roku aż 63 proc. Kubańczyków uważa, że pary jednopłciowe powinny mieć takie same prawa, co pary heteroseksualne.
Spora w tym zasługa Marieli Castro, córki Vilmy Espin, założycielki Federacji Kobiet Kubańskich oraz Raula Castro, byłego przywódcy kraju. To ona stoi dziś na czele Kubańskiego Centrum Edukacji Seksualnej. Instytucja ta została powołana do życia w 1989 roku, a jej nadrzędnym celem jest właśnie propagowanie tolerancji i akceptacji dla różnorodności seksualnej.
Jednym z największych sukcesów Centrum było przeforsowanie w 2008 roku prawa do bezpłatnej operacji korekty płci oraz hormonalnej terapii zastępczej, które w całości są finansowane przez państwo. Centrum działa też na rzecz edukacji seksualnej w szkołach oraz przeciwdziałania AIDS.
Konstytucja 2019 r. Pierwsza próba przeforsowania zmian
Ale nadchodzące referendum to niepierwsza próba liberalizowania przepisów dotyczących społeczności LGBT na Kubie. Zapis otwierający drogę do legalizacji związków partnerskich i jednopłciowych pojawił się w 2019 roku w projekcie nowej konstytucji, która również została poddana referendum. Wówczas jednak stanowcze "nie" powiedziały środowiska religijne i bardziej konserwatywna część społeczeństwa.
Według informacji państwowych mediów Kubańczycy napisali wówczas ponad 194 tys. komentarzy na temat proponowanych zmian w artykule dotyczącym małżeństwa, z czego większość była negatywna. Do odrzucenia zmian wzywali podczas kazań duchowni zarówno katoliccy, jak i protestanccy.
Największy opór wobec zmian panował we wschodniej części wyspy, tradycyjnie uznawanej za bardziej konserwatywną. W około 70-tysięcznym Baracoa mieszkańcy na znak protestu na drzwiach swoich domów wywieszali kartki z hasłami przeciw liberalizacji przepisów.
M.in.: "Estoy a favor del diseno orginal. La familia como dios la creó" (tłum. Jestem za oryginalnym projektem. Rodzina jest dziełem Boga) czy "El matrimonio es la unión voluntariamente concertada en un hombre y una mujer" (tłum. Małżeństwo to dobrowolny związek mężczyzny i kobiety). Oba hasła nawiązują do artykułu 36. konstytucji z 1976 roku, który definiował małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny.
Ostatecznie rząd wycofał się z proponowanych zmian, jednak zostawił sobie otwartą drogę do przeforsowania przepisów w przyszłości. Nadchodzące referendum to bezpośrednia konsekwencja zapisu, który zobowiązał wówczas władze do jego przeprowadzenia w przeciągu dwóch lat od daty wejścia ustawy zasadniczej w życie.
Jednak i teraz na wyspie nie brakuje kontrowersji oraz głosów sprzeciwu. Te płyną nie tylko ze strony konserwatywnych Kubańczyków czy środowisk kościelnych, ale też tradycyjnie prawicowej diaspory kubańskiej w Stanach Zjednoczonych.
Według sondażu przeprowadzonego przed wyborami prezydenckimi w USA w 2020 roku przez Florida International University, aż 50 proc. kubańskich Amerykanów deklarowało się jako republikanie. To co prawda o 20 proc. mniej niż jeszcze w latach 90., ale wciąż są pod tym względem ewenementem wśród Latynosów mieszkających w USA, którzy tradycyjnie bardziej sprzyjają demokratom.
Na Twitterze pod hasztagami #YoVotoNo i #CodigoNo (czyli: głosuję na nie i nie dla nowego kodeksu rodzinnego) roi się od wpisów namawiających do odrzucenia reformy.
Przeciwko proponowanym zapisom dotyczącym małżeństwa w kodeksie rodzinnym stanowczo wypowiedział się kubański Kościół katolicki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wprowadzenie do naszego ustawodawstwa tak zwanej "ideologii gender", która leży u podstaw wielu propozycji (kodeksu rodzinnego, przyp red.) nie jest korzystne dla rodziny kubańskiej (…) Małżeństwo między mężczyzną a kobietą, które jest naturalną podstawą rodziny, nie może być wyparte lub zdeformowane" - czytamy w specjalnym oświadczeniu wydanym przez kubańskich biskupów.
Duchowni sprzeciwiają się też legalizacji przez nowe prawo tzw. ciąży solidarnościowej, która pozwala na rodzenie dzieci przez surogatki, ale wyłącznie w celach niezarobkowych.
"Nieetyczne jest uznanie tak zwanej "ciąży solidarnościowej", w której kobieta, która nosi dziecko w swoim łonie przez dziewięć miesięcy, musi je wydać natychmiast po porodzie innym ludziom, pozbawiając zarówno matkę, jak i dziecko więzi uczuciowej, którą ciąża naturalnie tworzy" - dodają w oświadczeniu.
Przez liberalne środowiska opozycyjne w wątpliwość podawana jest nie tyle sama ustawa, co idea referendum. Niezależny serwis internetowy El Toque zwraca uwagę, że "prawa człowieka nie mogą być ograniczane ani naruszane przez większość, niezależnie od tego, jak szerokie by one nie były". Dlatego nie powinny być w ten sposób sankcjonowane.
Innym argumentem jest sprzeciw wobec wszystkiego, co proponuje komunistyczny rząd Kuby, niezależnie od słuszności proponowanych zmian.
Władze Kuby mobilizują ludność do głosowania za nowym prawem. W miastach rozwieszane są plakaty z hasłami "Yo Voto Si" (Głosuję na tak) i "Condigo Si" (Tak dla kodeksu). W Hawanie na tydzień przed głosowaniem odbył się rajd rowerowy wzdłuż miasta zachęcający do udziału w referendum 25 września i głosowania na tak.
Kuba odrobiła zadanie domowe
W 1963 roku Fidel Castro w jednym z przemówień powiedział, że "Kuba nie może pogodzić się z tą degeneracją", mając na myśli homoseksualistów. W zakładach pracy, uniwersytetach, a nawet w szeregach partii rozpoczęły się czystki. - Odchylenie tego rodzaju stoi w konflikcie z naszą wizją działacza komunistycznego - cytuje Fidela Castro Artur Domosławski w książce "Wykluczeni".
Dwa lata później na Kubie powstały pierwsze obozy pracy przymusowej, do których wysyłano homoseksualistów. Sławetne UMAP, czyli Jednostki Wojskowe Pomocy w Produkcji, do dziś kładą się cieniem na castrowskiej rewolucji mimo zmian, jakie od lat 60. przeszła Kuba w zakresie krzewienia tolerancji, czego ukoronowaniem ma być nowy kodeks rodziny.
Wówczas osoby o odmiennej orientacji seksualnej przez władze postrzegane były jako kontrrewolucjoniści i niebezpieczni wywrotowcy. Jednocześnie nie wpisywali się oni w kanon latynoskiego macho, który z kolei reprezentował kubański przywódca i był charakterystyczny w latynoskim społeczeństwie.
"W Hawanie mężczyźni zawsze byli ostentacyjnie męscy, na przyjaciela nie mówiło się "kumpel" czy "koleś, ale "gallo", czyli "kogut". Na ulicy najgorszą obelgą dla mężczyzny były takie określenia jak "maricón", "pajáro", "ganso". Homoseksualistów przezywano na dziesiątki sposobów" – pisze Mark Kurlansky w swojej monografii "Hawana, podzwrotnikowe Delirium".
Warto jednak zwrócić uwagę, że prześladowanie i szykanowanie osób homoseksualnych w latach 60. XX w. nie były wyłącznie domeną Kuby. A działania Castro w tym zakresie były po cichu popierane nawet wśród silnie antycastrowskiej diaspory w Miami. Do 1962 roku wszystkie 50 stanów USA kryminalizowało aktywność seksualną osób tej samej płci, a środowiska gejowskie były inwigilowane przez FBI. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualizm z listy zaburzeń psychicznych dopiero w 1973 roku. Sam homoseksualizm został wykreślony z listy chorób WHO w 1990 roku.
Dziś na Kubie, a zwłaszcza w Hawanie, widok par homoseksualnych czy osób transseksualnych nie jest niczym nadzwyczajnym. W mieście działają kluby LGBT oraz organizowane są występy drag queens z najsłynniejszym kabaretem Las Vegas na czele. Osoby nieheteroseksualne mogą się czuć na Kubie dużo swobodniej i bezpieczniej niż w innych krajach basenu Morza Karaibskiego.
Bez wątpienia to też efekt samokrytyki jaką Fidel Castro złożył publicznie w 2010 roku. Na łamach meksykańskiej gazety "La Jornada" przeprosił za prześladowanie osób homoseksualnych oraz obozy UMAP. - To były to czasy wielkiej niesprawiedliwości. Jeśli ktoś jest za to odpowiedzialny, to ja – przyznał kubański przywódca.
Obecnie jego bratanica naprawia te błędy.
Aktualizacja, 26.09.2022 r.
Kuba przyjęła nowy Kodeks Rodzinny. Zielone światło dla małżeństw LGBT
25 września urn poszło 6 251 786 wyborców, co stanowi 74,01 proc, wszystkich uprawnionych do głosowania.
- Za przyjęciem nowego kodeksu głosowało 3 936 790 osób (66,87 proc.)
- Przeciwko kodeksowi zagłosował 1 950 090 osób (33,13 proc.)
Tym samym nowy Kodeks Rodzinny został przyjęty. Ratyfikowane już w lipcu przez parlament prawo, zezwoli m.in. na małżeństwa jednopłciowe, adopcję dzieci przez takie pary, a także ciążę zastępczą.