Reporter zwolniony. Ujawnili rozmowę ws. Przewodowa

Serwis Semafor przeanalizował komunikację dziennikarza Associated Press z przełożonymi w sprawie wybuchu w Przewodowie. Eksperci uznali, że podanie błędnej informacji wskazującej, że na wieś spadły rakiety wystrzelone przez Rosjan, to efekty: błędu autora, chaosu w redakcji i niewłaściwej komunikacji między nim i przełożonymi.

Eksperci przeanalizowali rozmowę dziennikarza AP z przełożonymi w sprawie wybuchu we wsi Przewodów
Eksperci przeanalizowali rozmowę dziennikarza AP z przełożonymi w sprawie wybuchu we wsi Przewodów
Źródło zdjęć: © East News | Michal Dyjuk
Maciej Szefer

Międzynarodowy serwis Semafor przyjrzał się komunikacji między reporterem Associated Press oraz jego przełożonymi. Chodzi o pierwsze informacje o wybuchu we wsi Przewodów, które przekazała światu agencja AP.

Dziennikarz podał w swoim artykule, że wybuch, w którym życie straciły dwie osoby, miał być wynikiem rosyjskiego ostrzału. Eksperci Semafora przeanalizowali korespondencję między reporterem i jego przełożonymi w komunikatorze Slack, która poprzedziła feralną publikację.

Serwis Semafor podaje, że publikacja była nie tylko efektem błędu dziennikarza, ale też chaosu w redakcji AP. Z ujawnionych rozmów wynika, że przełożeni Jamesa LaPorty błędnie ocenili, że powołuje się on na zweryfikowane źródło w wywiadzie USA. W rzeczywistości - jak ocenia Semafor - nie chodziło bowiem o aktualne i najnowsze informacje.

Droga do niebezpiecznej pomyłki

LaPorta przekazał za pomocą internetowego komunikatora, że od swojego źródła w wywiadzie USA ma informacje o przekroczeniu przez rosyjskie rakiety polskiej granicy. Dziennikarz opisywał, że ma tę informację od "zweryfikowanego urzędnika". Z analizy Semafora wynika, że "źródło" nie potwierdziło jednak aktualnych informacji o wybuchu w Przewodowie - tylko te starsze.

Z raportu międzynarodowych ekspertów wynika, że w komunikacji z przełożonymi LaPorta miał odmówić potwierdzenia swoich ustaleń w kolejnym źródle oraz przekazać, że nie ma więcej informacji na ten temat, "bo jest na wizycie u lekarza". Mimo to zdecydowano o publikacji niepotwierdzonego materiału.

AP była pierwszą światową agencją informującą 15 listopada o rakietach, które spadły na terenie Polski. Na jej depeszę powoływały się inne agencje - m.in. Reuters.

Wybuch w Przewodowie. Reporter AP zwolniony

17 listopada James LaPorta został zawieszony, a w poniedziałek zarząd Associated Press zadecydował o zwolnieniu dziennikarza, który podał błędną informację na temat eksplozji w Przewodowie.

"W rzeczywistości, zgodnie z powszechnymi opiniami, śmiercionośne uderzenie w kraj NATO spowodowały rakiety przeciwlotnicze rosyjskiej produkcji wystrzelone przez Ukrainę" - stwierdziła agencja AP. Jak przyznaje, LaPorta chciał skomentować sprawę, lecz nie otrzymał na to zezwolenia od kierownictwa agencji.

"Uważa się, że AP jest pierwszą organizacją newsową, poza polskimi mediami, która w zeszłym tygodniu poinformowała o ataku rakietowym. Błąd przypisujący winę Rosji był szczególnie szkodliwy ze względu na niebezpieczeństwo, jakie się z tym wiąże, zważywszy na zobowiązanie NATO do reakcji na napaść na kraj członkowski" - przyznała amerykańska agencja prasowa.

AP podała, że dokonuje przeglądu swoich standardów, dotyczących korzystania z anonimowych źródeł i podkreśliła, że polityka agencji wymaga podania powodu zachowania anonimowości oraz potwierdzenia u drugiego źródła informacji pochodzących z poufnych źródeł.

Źródło: Semafor/PAP/WP

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiewybuchrosja
Wybrane dla Ciebie